Jak zwykle zawsze jestem rad kiedy moge goscic forumowiczowDAREK.S pisze: Dzięki i wzajemnie. Może, jak kiedyś uda nam się zrealizować odkładaną od dawna wycieczkę do München i romantyczną przejażdżkę "romantyczną trasą" to poszukamy miejsca na namiot w Augsburgu.
Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
- Winnetou
- Posty: 3713
- Rejestracja: 15 maja 2008, 22:01
- Motocykl: niemiecki
- Lokalizacja: Augsburg(Bawaria)
- Wiek: 57
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Jedni umieją drudzy"umią"...
"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
- Ikar
- Posty: 200
- Rejestracja: 03 czerwca 2009, 21:37
- Motocykl: ST1300
- Lokalizacja: Zagłębie
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Prosimy o dalszy ciąg !
- Daro
- Posty: 1447
- Rejestracja: 04 września 2007, 13:41
- Motocykl: XV1100 '94
- Lokalizacja: Skawina
- Wiek: 54
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Nie opowiadaj ze to na trzeźwo takie widoki sąDAREK.S pisze: My tym razem nie zrobiliśmy za dużo kilometrów ale też nie musieliśmy za często do sklepu po piwo jeździć.
A tak poważnie to pozazdrościć wyprawy - super sprawa
I gratulacje dla Reporterki
- Antek
- Posty: 1141
- Rejestracja: 27 grudnia 2007, 13:16
- Motocykl: Yamaha XV 1100 Virago '97
- Lokalizacja: Białystok
- Wiek: 38
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Piękna trasa i zdjęcia, gratulacje i oby więcej takich wypraw!
Czy daleko oni....?
- DAREK.S
- Posty: 2092
- Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
- Motocykl: XV750, 1990; ST1300
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 48
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Dzięki za uznanie dla fotografki i słowa zachęty do dalszego zapychania forum nadmiarem fotek.
Nie pozostaje więc nic innego jak spłodzić jeszcze kilka zdań.
Chłodny wieczór po powrocie ze Stelvio wróżył kolejną zimną noc. Ma być około zera więc trzeba było wskoczyć w ciepłą bieliznę, czapeczkę i zaszyć się głęboko w śpiworach. Pomimo tego i tak trochę zmarzliśmy, a nocna wycieczka do łazienki skończyła się ciekawym odkryciem - tropik namiotu był zamarznięty i sztywny jak karton, więc na pewno było kilka stopni poniżej zera. Tak "rześki" poranek nie zachęcał do wychylania nosów ze śpiworów. Uchyliliśmy więc tylko trochę drzwi i podglądaliśmy świat czekając na słoneczko i rozsądne wartości na termometrze.
Ponieważ zaliczyliśmy Stelvio czyli, to co najbardziej nas w tym rejonie interesowało postanowiliśmy, że wystarczy już tych chłodów i pora poszukać cieplejszego rejonu. Niestety Livigno położone jest na wysokości ok. 1800 m n.p.m i to odbija się w panującej tu aurze - w ciągu dnia jak świeci słonce jest niemalże upalnie, ale wieczory i noce są jednak trochę za chłodne na nocowanie w namiocie. Uciekamy więc w kierunku jeziora Garda licząc na nieco przychylniejszą pogodę.
http://goo.gl/maps/mPA7b
Trasa nie jest zbyt długa ale żeby wydostać się z Livignio będziemy musieli pokręcić się jeszcze trochę po górach. Do tego tym razem virówka dźwiga dodatkowo komplet gratów, które zwykle zostawialiśmy na kempingu.W pierwszej kolejności znana nam już przełęcz Foscagno Pass, na której po raz ostatni tankujemy do pełna wyjątkowo tanie paliwo i ruszamy w kierunku Bormio.
Z Bormio kierujemy się na Ponte di Legno drogą SS300 przez przełęcz Gavia Pass (2621 m n.p.m.). Prawdę mówiąc mam trochę obawy czy Virago podoła bo to dość wysoko, a my jedziemy maksymalnie obładowani. Nawet kalkuluję przez chwilę jakieś alternatywne trasy ale ponieważ nie uśmiecha nam się nadkładać zbyt dużo kilometrów decydujemy się na przejazd Gavią. Okazuje się, że to jedna z lepszych decyzji w trakcie tego wyjazdu bo Gavia jest chyba najładniejszą przełęczą zaliczoną podczas tego wyjazdu. Droga jest wąska, asfalt nie najlepszy ale widoki i atmosfera na górze fantastyczne. Jest tak klimatycznie, że bez wyrzutów sumienia marnujemy czas żeby chociaż przez chwilę rozkoszować się widokami i górskim powietrzem, zapominając o problemach otaczającego nas świata.
Zjeżdżamy z Gavia Pass równie ciekawą i widokową drogą by po chwili ponownie wspinać się na kolejną przełęcz. Passo di Tonale położona na wysokości "zaledwie" 1883 m n.p.m. jest popularnym ośrodkiem narciarskim. Patrząc na warunki i infrastrukturę jaką oferują alpejskie kurorty chciałoby się w końcu zajrzeć tu również zimą żeby polansować się również na nartach.
Można powiedzieć, że ostatni górski akcent podczas tej podróży to trasa SS239 przez miejscowość Madonna di Campiglio z której możemy podziwiać pasmo Dolomitów. Później z Tione di Trento kierujemy się w kierunku Riva del Garda, a zjazd do tego miasteczka to definitywne pożegnanie z górskimi krętymi trasami.
Co prawda po tygodniu zjazdów i podjazdów i niezliczonych górskich wiraży trochę mamy ich dość, to na 100% szybko za nimi zatęsknimy i z łezką w oku będziemy wspominać alpejskie widoki. Kto wie może tam jeszcze kiedyś wrócimy...
Oczywiście droga wzdłuż brzegu Gardy nie jest wcale nieciekawa, wręcz odwrotnie. Trochę nas na początku zniechęciły korki w Riva del Garda ale po wydostaniu się z miasta, które jest chyba największym rozrywkowym kurortem w okolicy, można spokojnie toczyć się przed siebie ciesząc oko widokiem "jeziorka", otaczających je wzniesień i opalających się na plażach dziewczyn.
Tę część podróży zakończyliśmy w Brenzone na kempingu Baldo (http://campingbaldo.jimdo.com/). Kemping był bardzo czyściutki, niedrogi i miał bezpośrednie wyjście na plażę. Jedyną jego (i pewnie wielu kempingów w okolicy) wadą było to że leżał zaraz przy drodze i mimo wszystko w nocy samochody trochę hałasowały "za ścianą".
Właściwie można powiedzieć, że to chyba byłoby na tyle w temacie naszych tegorocznych motocyklowych szaleństw. Co prawda w kolejnym tygodniu jeszcze zrobiliśmy kilka kilometrów, bo zwiedziliśmy najpierw Veronę, a potem pojechaliśmy na tydzień do Wenecji ale same drogi nie były już tak atrakcyjne. Pewnie mógłbym jeszcze co nieco naskrobać i wrzucić kolejną tonę zdjęć, tylko nie wiem czy wypada pisać o tym na naszym forum, bo motocyklizmu jest już tam niewiele.
Póki co tych którym mało fotek, albo chcieliby je obejrzeć w nieco większej rozdzielczości zapraszam do galerii - https://plus.google.com/photos/11342697 ... kM37t6GSeQ
Ostrzegam jednak, że zdjęć jest dużo, a ponieważ galeria ma raczej charakter prywatny proszę nie rozlepiać zdjęć na mieście i nie wysyłać do tabloidów bo będę ścigał.
Nie pozostaje więc nic innego jak spłodzić jeszcze kilka zdań.
Chłodny wieczór po powrocie ze Stelvio wróżył kolejną zimną noc. Ma być około zera więc trzeba było wskoczyć w ciepłą bieliznę, czapeczkę i zaszyć się głęboko w śpiworach. Pomimo tego i tak trochę zmarzliśmy, a nocna wycieczka do łazienki skończyła się ciekawym odkryciem - tropik namiotu był zamarznięty i sztywny jak karton, więc na pewno było kilka stopni poniżej zera. Tak "rześki" poranek nie zachęcał do wychylania nosów ze śpiworów. Uchyliliśmy więc tylko trochę drzwi i podglądaliśmy świat czekając na słoneczko i rozsądne wartości na termometrze.
Ponieważ zaliczyliśmy Stelvio czyli, to co najbardziej nas w tym rejonie interesowało postanowiliśmy, że wystarczy już tych chłodów i pora poszukać cieplejszego rejonu. Niestety Livigno położone jest na wysokości ok. 1800 m n.p.m i to odbija się w panującej tu aurze - w ciągu dnia jak świeci słonce jest niemalże upalnie, ale wieczory i noce są jednak trochę za chłodne na nocowanie w namiocie. Uciekamy więc w kierunku jeziora Garda licząc na nieco przychylniejszą pogodę.
http://goo.gl/maps/mPA7b
Trasa nie jest zbyt długa ale żeby wydostać się z Livignio będziemy musieli pokręcić się jeszcze trochę po górach. Do tego tym razem virówka dźwiga dodatkowo komplet gratów, które zwykle zostawialiśmy na kempingu.W pierwszej kolejności znana nam już przełęcz Foscagno Pass, na której po raz ostatni tankujemy do pełna wyjątkowo tanie paliwo i ruszamy w kierunku Bormio.
Z Bormio kierujemy się na Ponte di Legno drogą SS300 przez przełęcz Gavia Pass (2621 m n.p.m.). Prawdę mówiąc mam trochę obawy czy Virago podoła bo to dość wysoko, a my jedziemy maksymalnie obładowani. Nawet kalkuluję przez chwilę jakieś alternatywne trasy ale ponieważ nie uśmiecha nam się nadkładać zbyt dużo kilometrów decydujemy się na przejazd Gavią. Okazuje się, że to jedna z lepszych decyzji w trakcie tego wyjazdu bo Gavia jest chyba najładniejszą przełęczą zaliczoną podczas tego wyjazdu. Droga jest wąska, asfalt nie najlepszy ale widoki i atmosfera na górze fantastyczne. Jest tak klimatycznie, że bez wyrzutów sumienia marnujemy czas żeby chociaż przez chwilę rozkoszować się widokami i górskim powietrzem, zapominając o problemach otaczającego nas świata.
Zjeżdżamy z Gavia Pass równie ciekawą i widokową drogą by po chwili ponownie wspinać się na kolejną przełęcz. Passo di Tonale położona na wysokości "zaledwie" 1883 m n.p.m. jest popularnym ośrodkiem narciarskim. Patrząc na warunki i infrastrukturę jaką oferują alpejskie kurorty chciałoby się w końcu zajrzeć tu również zimą żeby polansować się również na nartach.
Można powiedzieć, że ostatni górski akcent podczas tej podróży to trasa SS239 przez miejscowość Madonna di Campiglio z której możemy podziwiać pasmo Dolomitów. Później z Tione di Trento kierujemy się w kierunku Riva del Garda, a zjazd do tego miasteczka to definitywne pożegnanie z górskimi krętymi trasami.
Co prawda po tygodniu zjazdów i podjazdów i niezliczonych górskich wiraży trochę mamy ich dość, to na 100% szybko za nimi zatęsknimy i z łezką w oku będziemy wspominać alpejskie widoki. Kto wie może tam jeszcze kiedyś wrócimy...
Oczywiście droga wzdłuż brzegu Gardy nie jest wcale nieciekawa, wręcz odwrotnie. Trochę nas na początku zniechęciły korki w Riva del Garda ale po wydostaniu się z miasta, które jest chyba największym rozrywkowym kurortem w okolicy, można spokojnie toczyć się przed siebie ciesząc oko widokiem "jeziorka", otaczających je wzniesień i opalających się na plażach dziewczyn.
Tę część podróży zakończyliśmy w Brenzone na kempingu Baldo (http://campingbaldo.jimdo.com/). Kemping był bardzo czyściutki, niedrogi i miał bezpośrednie wyjście na plażę. Jedyną jego (i pewnie wielu kempingów w okolicy) wadą było to że leżał zaraz przy drodze i mimo wszystko w nocy samochody trochę hałasowały "za ścianą".
Właściwie można powiedzieć, że to chyba byłoby na tyle w temacie naszych tegorocznych motocyklowych szaleństw. Co prawda w kolejnym tygodniu jeszcze zrobiliśmy kilka kilometrów, bo zwiedziliśmy najpierw Veronę, a potem pojechaliśmy na tydzień do Wenecji ale same drogi nie były już tak atrakcyjne. Pewnie mógłbym jeszcze co nieco naskrobać i wrzucić kolejną tonę zdjęć, tylko nie wiem czy wypada pisać o tym na naszym forum, bo motocyklizmu jest już tam niewiele.
Póki co tych którym mało fotek, albo chcieliby je obejrzeć w nieco większej rozdzielczości zapraszam do galerii - https://plus.google.com/photos/11342697 ... kM37t6GSeQ
Ostrzegam jednak, że zdjęć jest dużo, a ponieważ galeria ma raczej charakter prywatny proszę nie rozlepiać zdjęć na mieście i nie wysyłać do tabloidów bo będę ścigał.
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
- lukeswirus
- Posty: 588
- Rejestracja: 28 marca 2011, 14:18
- Motocykl: TRACER 7
- Lokalizacja: ZABRZE
- Wiek: 44
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
hehe. Byłem w Passo del Tonale na nartach i nie sądziłem, że w lecie jest również pięknie
YAMAHA TRACER 7
- sart
- Posty: 2820
- Rejestracja: 08 kwietnia 2008, 20:43
- Motocykl: była virago XV 535,jest suzuki boulevard C50
- Lokalizacja: Wałbrzych
- Wiek: 112
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
tak oglądam fotki, czytam zaje.....stą relację i się zastanawiam, ja Wy to robicie?? - w sensie pakowania
Po fotach widać, że macie wszystko, nie śmigacie w tych samych łachach, Monika bryluje to w tym, to w tamtym, a ja się z Gochą nie mogę spakować na weekendowy zlot
Tak więc szacun za wyjazdy, ale jeszcze większy za logistykę
Po fotach widać, że macie wszystko, nie śmigacie w tych samych łachach, Monika bryluje to w tym, to w tamtym, a ja się z Gochą nie mogę spakować na weekendowy zlot
Tak więc szacun za wyjazdy, ale jeszcze większy za logistykę
- Baca
- Posty: 3023
- Rejestracja: 24 sierpnia 2010, 09:36
- Motocykl: 250-535-HD1600-GS750
- Lokalizacja: Ujsoły - Tychy-Bieruń
- Wiek: 67
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Dzieki Darku za pokazanie fajnych i ciekawych miejsc ,a Monisi za super fotki. Napewno warto byloby to powtorzyc,moze znajda sie jacys chetni w przyszlym roku?Ja jestem na TAK.
- MONIKA.S
- Posty: 694
- Rejestracja: 23 września 2009, 21:14
- Motocykl: XV 750 DARKA.S
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 47
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Sart powiem szczerze że sama jestem pod wrażeniem własnej samokontroli Kiedyś jak jeździliśmy z Darkiem na wakacje samochodem to dużo nie brakowało a zabrałabym deskę do prasowania na kemping Od paru lat jednak jak pokochaliśmy podróżowanie motocyklem i życie zweryfikowało nasze (w zasadzie moje) podejście do pakowania się - już nie zabieram 5 par spodni, 7 spódnic ,15 bluzeczek i 6 par butów. Teraz najważniejsze aby to co zabieramy jak najmniej ważyło i jak najmniej zajmowało (o wacikach, żelazku i ogromnej ilości ciuchów mogę pomarzyć, zresztą z Darkiem by to nie przeszło Prawda jest też taka że jak wiesz że jedziesz raczej "w ciepłe kraje" to nie ma co szaleć z ciuszkami - w końcu nie jedzie się na rewię mody, tylko odpocząć na luzie bez lansu i do tego wystarczy para długich spodni (no może dwie ), z 4 koszulki i jakieś spodenki trochę bielizny i sprawa załatwiona, no i oczywiście góra dwie pary butów (no może trzy )sart pisze:tak oglądam fotki, czytam zaje.....stą relację i się zastanawiam, ja Wy to robicie?? - w sensie pakowania
Po fotach widać, że macie wszystko, nie śmigacie w tych samych łachach, Monika bryluje to w tym, to w tamtym, a ja się z Gochą nie mogę spakować na weekendowy zlot
Tak więc szacun za wyjazdy, ale jeszcze większy za logistykę
Co do fotek dziękuje chłopaki za uznanie , fotografowanie w czasie wakacji z tylnego siedzenia motorka to jest coś co okropnie mnie rajcuje i coś co w dalszym ciągu nie pozwala mi zrobić prawka na moto Może moje zdjęcia nie są profesjonalnie wykonane, jednak utrwalenie tych pięknych widoków niejednokrtotnie pozwala mi powracać do tych pięknych miejsc które odwiedziliśmy - tak jak teraz wieczorkiem siedzimy i oglądamy zarówno zdjęcia króre zrobiłam jak i filmy które nakręciłam (mam nadzieje że Darek pare filmików wrzuci na picase ).
I prefer the sign: "No entry", to the one that says: "No exit".
— Stanisław Jerzy Lec (1909-1966)
— Stanisław Jerzy Lec (1909-1966)
- Baca
- Posty: 3023
- Rejestracja: 24 sierpnia 2010, 09:36
- Motocykl: 250-535-HD1600-GS750
- Lokalizacja: Ujsoły - Tychy-Bieruń
- Wiek: 67
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Monisia,naprawde masz talent do robienia fotek ,dzieki Tobie zawsze mozna cos ciekawego zobaczyc.Wielki szacun.
-
- Posty: 3
- Rejestracja: 08 listopada 2013, 19:26
- Motocykl: yamaha 1100, gpz900
- Lokalizacja: monterchi
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Gavia to jedna z nielicznych przeleczy w tak malym stopniu skomercializowana, duzo mniejszy ruch, wspaniale widoki no i ta waska droga bez barierek w strone Ponte di Legnio.
- MONIKA.S
- Posty: 694
- Rejestracja: 23 września 2009, 21:14
- Motocykl: XV 750 DARKA.S
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 47
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Dzięki Bacuś, miło czytać tak pochlebne słowaBaca pisze:Monisia,naprawde masz talent do robienia fotek ,dzieki Tobie zawsze mozna cos ciekawego zobaczyc.Wielki szacun.
I prefer the sign: "No entry", to the one that says: "No exit".
— Stanisław Jerzy Lec (1909-1966)
— Stanisław Jerzy Lec (1909-1966)
- pisior
- Posty: 5366
- Rejestracja: 21 sierpnia 2009, 12:55
- Motocykl: 535,1100 1500 1255
- Lokalizacja: kostrzyn nad odra
- Wiek: 46
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
jesteście , zajebiści ,już koniec latania po polsce ,wale za wami super traska ,a fotki jeszcze lepsze , Moniko i Darku SSSSSSSSS
- MONIKA.S
- Posty: 694
- Rejestracja: 23 września 2009, 21:14
- Motocykl: XV 750 DARKA.S
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 47
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Dzięki Grześ Polska jest piękna, tylko ta pogoda.... gdyby mogła być stabilna prze dwa tygodnie, to jest naprawdę mnóstwo pięknych zakątków w naszym kraju do obejrzenia, zobaczymy może za rok.... choć w tym roku w ostatnim momencie była zmiana planów, miała być Polska, a wyszły Włochy, cóż taki mały "spontan", ale takie zmiany uwielbiam, nieważne dokąd, byle przed siebie.....pisior pisze:jesteście , zajebiści ,już koniec latania po polsce ,wale za wami super traska ,a fotki jeszcze lepsze , Moniko i Darku SSSSSSSSS
I prefer the sign: "No entry", to the one that says: "No exit".
— Stanisław Jerzy Lec (1909-1966)
— Stanisław Jerzy Lec (1909-1966)
- ŁAPA
- Posty: 439
- Rejestracja: 22 października 2008, 10:39
- Motocykl: HD , FAZER
- Lokalizacja: Poznań/Luboń
- Wiek: 52
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Ach w tamtym roku podobny plan , myślałem że może w tym też dało w łeb ale dzięki WAM troszkę tam byłem Wielkie dzięki
- DAREK.S
- Posty: 2092
- Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
- Motocykl: XV750, 1990; ST1300
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 48
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Nie ma sprawy, cała przyjemność po naszej stronie, bo fajnie słyszeć że komuś się spodobało.ŁAPA pisze:Ach w tamtym roku podobny plan , myślałem że może w tym też dało w łeb ale dzięki WAM troszkę tam byłem Wielkie dzięki
Sami nie raz korzystaliśmy z fotorelacji z różnych ciekawych wypraw, więc staramy się odwdzięczyć tym samym - polecać miejsca, które (przynajmniej wg. nas) są warte zobaczenia.
Tak jak wcześniej wspominała Monika, mamy jeszcze kilka filmików z trasy, tyle że zgrane żywcem z telefonu są raczej nudnawe. Jak tylko uda mi się je jakoś skleić w jakąś zjadliwą całość to wrzucę je też na forum.
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
- Mai
- Posty: 5160
- Rejestracja: 17 lipca 2010, 19:26
- Motocykl: Viraży 535
- Lokalizacja: Konstancin-Jeziorna /Warszawa-Skorosze
- Wiek: 69
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Dopiero teraz udało mi się usiaść i na jeden raz przeczytać i obejrzeć wszystko - Monika, Darek, jesteście niesamowici . Podpisuję się pod wszystkimi słowami uznania i gratulacjami fantastycznej wyprawy i opowieści - a za relację rodem z moto-reportażu szczególnie dziękuję, bo bardzo pzyda nam się do kiełkujących przyszłorocznych planów
Jeszcze raz wielki szacun, to była sama przyjemność, jesteście wielcy
Jeszcze raz wielki szacun, to była sama przyjemność, jesteście wielcy
... bo Motocykl to stan umysłu.
- Maćko
- Posty: 708
- Rejestracja: 14 grudnia 2008, 16:46
- Motocykl: MG California, Norge
- Lokalizacja: Łódź
- Wiek: 58
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Po tym co napisała Monika nasuwa mi się jeden wniosek. To zupełnie jakbym widział podejście Doti do wakacyjnych wypraw motocyklowych, chociaż doświadczenie w tym temacie mamy oczywiście mniejsze Wakacje we dwójkę samochodem = pełny bagażnik. Wakacje we dwójkę motocyklem = jeden kufer. A wracając do Waszej relacji - była FANTASTYCZNA!!!! Na pewno skorzystamy z Waszych doświadczeń, tym bardziej, że Alpy austriackie są naszym celem na przyszły rok. Niestety nie pojedziemy w kierunku Włoch, ale to już temat na przyszłoroczną relację
- MONIKA.S
- Posty: 694
- Rejestracja: 23 września 2009, 21:14
- Motocykl: XV 750 DARKA.S
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 47
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Mai dzięki wielkie za uznanieMai pisze:Dopiero teraz udało mi się usiaść i na jeden raz przeczytać i obejrzeć wszystko - Monika, Darek, jesteście niesamowici . Podpisuję się pod wszystkimi słowami uznania i gratulacjami fantastycznej wyprawy i opowieści - a za relację rodem z moto-reportażu szczególnie dziękuję, bo bardzo pzyda nam się do kiełkujących przyszłorocznych planów
Jeszcze raz wielki szacun, to była sama przyjemność, jesteście wielcy
Mam nadzieje że nasza relacja pomoże Wam w sprecyzowaniu planów urlopowych na przyszły rok, a być może odwiedzicie te same miejsca i Wam również się spodobają, zresztą z tego co widzę Artur zastanawia się nad kupnem turystyka (czego nam się nie udało dokonać w tym roku, Virażka jednak dała radę), więc coś czuje że szykuje się Wspaniała Wyprawa na przyszły rok
I prefer the sign: "No entry", to the one that says: "No exit".
— Stanisław Jerzy Lec (1909-1966)
— Stanisław Jerzy Lec (1909-1966)
- Mai
- Posty: 5160
- Rejestracja: 17 lipca 2010, 19:26
- Motocykl: Viraży 535
- Lokalizacja: Konstancin-Jeziorna /Warszawa-Skorosze
- Wiek: 69
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Ha! Szykuje się szykuje, jak panna do zamążpójścia A relacja już nam pomogła, chociażby przy ustalaniu zaopatrzenia i ekwipunku po tym, kiedy zobaczyłam Wasze mordki w namiocie przy 2°CMONIKA.S pisze: Mai dzięki wielkie za uznanie
Mam nadzieje że nasza relacja pomoże Wam w sprecyzowaniu planów urlopowych na przyszły rok, a być może odwiedzicie te same miejsca i Wam również się spodobają, zresztą z tego co widzę Artur zastanawia się nad kupnem turystyka (czego nam się nie udało dokonać w tym roku, Virażka jednak dała radę), więc coś czuje że szykuje się Wspaniała Wyprawa na przyszły rok
A turystyk turystykiem - wierzę, że będzie Arturowi dobrze służył - ale ja bezwzględnie pozostaję wierna Virażemu, i to na nim zamierzam przeturlać się po Europie Zwłaszcza że - co widać najlepiej po Was i Waszej staruszce - co ma dać radę jak nie Virago
... bo Motocykl to stan umysłu.
- Żura
- Posty: 453
- Rejestracja: 06 czerwca 2009, 22:58
- Motocykl: była535jest xvs950
- Lokalizacja: Lesznowola
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Moniko , Darku ! Wspaniała Wyprawa doskonale opisana i udokumentowana. Czytając i oglądając zdjęcia miałam wrażenie, jakbym prawie tam była.... Gratuluję przygody , dla mnie jesteście inspiracją
- DAREK.S
- Posty: 2092
- Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
- Motocykl: XV750, 1990; ST1300
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 48
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Z góry przepraszam za samolubne odświeżanie staroci, ale chciałbym zamknąć historię ostatniej wielkiej wędrówki Virago zanim zabiorę się za pisanie relacji z zeszłorocznej poniewierki ST-prosiakiem po francuskich Alpach, na którą bezskutecznie póki co namawia mnie żoncia. Niestety wygląda na to, że urlopowy wypad 2013 rzeczywiście był ostatnią poważną wyprawą dla naszej Viróweczki, więc nie wypada urwać tej historii we Włoszech, bez szczęśliwego zakończenia i kilku słów uznania dla dzielnej staruszki.
Jezioro Garda miało być dla nas tylko przystankiem w drodze do Wenecji, ale tak się jakoś złożyło, że zatrzymaliśmy się w tam na dwie noce. Ekstra dzień, który nam przyszło tam spędzić został wykorzystany na krótkie plażowanie i wycieczkę do Verony - miasta Romea z Montekich i Julii z Balkonu. Odcinek 60 kilometrów do Werony nie zasługuje na wklejanie mapki, bo przy przebiegach z poprzedniego dnia to zaledwie spacerek aczkolwiek bardzo sympatyczny, po części widokową trasą wzdłuż jeziora. Szczęśliwie we włoskich miasteczkach nie ma większego problemu z parkowaniem moto więc Virago zostało pomiędzy "swoimi" a my ruszyliśmy zwiedzać miasto jak widać na załączonych fotkach.
Werona ma jak większość południowych miast specyficzny klimat, ale przeszkadza trochę natłok turystów zwłaszcza w miejscach, które wypada zobaczyć takie jak na przykład balkon Julii. Wieczorem robi się zdecydowanie sympatyczniej, my jednak musimy wsiąść na moto i wracać na kemping, by następnego dnia ruszyć w kierunku Wenecji.
Po szaleństwie w Alpach raczej trudno dopatrywać się jakichś atrakcji na trasie do Wenecji - nic wielkiego, 250 km które trzeba odhaczyć żeby zobaczyć coś ciekawego. Oczywiście jazda na moto do samej Wenecji z oczywistych względów raczej odpada. Trzeba nastawić się raczej na nocleg w okolicach i do samego centrum dojechać komunikacją miejską. Właściwie są tylko dwie opcje: miasto Mestre i dojazd do Wenecji busem lub półwysep naprzeciw Wenecji i "dojazd" do miasta taksówką wodną (Vaporetto). Ponieważ nie chcieliśmy stracić okazji kąpieli w Adriatyku wybraliśmy to drugie rozwiązanie i kemping Miramare z którego darmowym busem lub piechotą (10 minut spaceru) można było dostać się do przystani taksówek wodnych. Kemping bardzo ładny, czyściutki i zacieniony. Cena nie najgorsza jak na ten rejon - ok. 30EUR za dwie osoby i motocykl.
Jeżeli chodzi o transport do Wenecji to niestety nie jest też tanio (ceny). Mocno się zastanawialiśmy ile czasu spędzimy na zwiedzaniu i którą opcję wybrać. Przeglądając pobieżnie jakiś przewodnik wiedzieliśmy, że jeden dzień to mało i wybraliśmy opcję 72H czyli 35EUR na łebka za możliwość jazdy bez limitu wszystkimi liniami. O ile może się wydawać, że trzy dni na zwiedzenie miasta do dużo, to niestety okazuje się, że wcale tak nie jest. My przez te trzy dni ugoniliśmy się jak wariaci, kursując łódeczkami tam i z powrotem, bo naprawdę jest co oglądać. Program minimum to jeden dzień na plac świętego Marka i centrum, ale trzeba pamiętać, że Wenecja to nie tylko to i warto obejrzeć weneckie wyspy: Torcello, Burano i Murano. W sieci jest dużo przewodników i porad co warto zobaczyć więc ja nie będę się wymądrzał w temacie zwiedzania tylko pozwolę sobie wrzucić kilka fotek. Może kogoś zachęcą do wycieczki w tamte rejony
Murano
Burano
Po trzech dniach pływania skończyły nam bilety na stateczki i właściwie wcale tego nie żałowaliśmy - mieliśmy już dość pływania i biegania po Wenecji. Generalnie byliśmy usatysfakcjonowani bo mniej więcej zaliczyliśmy, to co wypadało zobaczyć. Ostatnie dwa dni we Włoszech przeznaczyliśmy na viragowy lansik po okolicy i zwiedzanie okolicznych plaż.
Chociaż akurat plażowanie nie jest zdecydowanie moją pasją, to dałem się namówić na wycieczkę do kurortu Lido-di-Jesolo, bo Monika wyczytała gdzieś że są tam jedne z piękniejszych włoskich plaż. Plaże rzeczywiście były całkiem ładne - piasek i fale jak nad Bałtykiem, a woda zdecydowanie cieplejsza. I wszystko byłoby fajnie gdyby nie to blokowisko hoteli zaraz przy plaży i rzędy parasoli dla ich mieszkańców ustawionych jak od linijki. Kombinat jakiś czy coś? Zdecydowanie nie moja bajka i nigdy chyba nie zrozumiem jak można tak spędzać urlop.
"To już jest koniec, nie ma już nic.."
Niestety jak to bywa z urlopami, każdy jest zbyt krótki i kończy się zbyt wcześnie. Niestety, koniec tego urlopu nie kojarzy nam się zbyt dobrze - trzeba było szybko wracać do ponurej i smutnej rzeczywistości. Tak się jakoś złożyło, że postanowiliśmy wrócić do domu na jeden raz - ok. 1000km (https://www.google.pl/maps/dir/Camping+ ... 50.3076949) w siodle to było kolejne wyzwanie dla naszych siedzeń i staruszki Virago. W rzeczywistości wyszło 1033km - tak jak pisałem na wstępie, był to wyjazd pobijania rekordów, a Virago i tym razem sprawdziła się koncertowo. Trzeba jednak przyznać, że takie trasy to nie jest klimat dla tego motocykla - 900km autostradą, jazda non stop cały dzień, tylko z drobnymi przerwami na tankowanie, prędkości przekraczające zdecydowanie te sprawiające frajdę zabijają przyjemność turystycznej jazdy chopperkiem. Z bolącym sercem goniłem Virago do domu obiecując jej że to już ostatnia taka trasa i póki co się sprawdziło, bo w zeszłym roku męczyliśmy już zupełnie inną maszynę.
Virago oczywiście zostało z nami - za dużo razem przeszliśmy, żeby się z nią rozstać. Wiem, że to tylko kupa błyszczącego żelastwa ale był to mój pierwszy prawdziwy motocykl, który pozwolił nam zwiedzić kawał świata, nigdy nas nie zawiódł i póki co jazda nim ciągle sprawia frajdę - chociaż teraz raczej Viróweczka lansuje się koło komina, jak na prawdziwą staruszkę, emerytkę przystało.
Jeżeli ktoś ma ochotę, to więcej fotek z okolic Gardy i Wenecji można pooglądać w galerii.
Jezioro Garda miało być dla nas tylko przystankiem w drodze do Wenecji, ale tak się jakoś złożyło, że zatrzymaliśmy się w tam na dwie noce. Ekstra dzień, który nam przyszło tam spędzić został wykorzystany na krótkie plażowanie i wycieczkę do Verony - miasta Romea z Montekich i Julii z Balkonu. Odcinek 60 kilometrów do Werony nie zasługuje na wklejanie mapki, bo przy przebiegach z poprzedniego dnia to zaledwie spacerek aczkolwiek bardzo sympatyczny, po części widokową trasą wzdłuż jeziora. Szczęśliwie we włoskich miasteczkach nie ma większego problemu z parkowaniem moto więc Virago zostało pomiędzy "swoimi" a my ruszyliśmy zwiedzać miasto jak widać na załączonych fotkach.
Werona ma jak większość południowych miast specyficzny klimat, ale przeszkadza trochę natłok turystów zwłaszcza w miejscach, które wypada zobaczyć takie jak na przykład balkon Julii. Wieczorem robi się zdecydowanie sympatyczniej, my jednak musimy wsiąść na moto i wracać na kemping, by następnego dnia ruszyć w kierunku Wenecji.
Po szaleństwie w Alpach raczej trudno dopatrywać się jakichś atrakcji na trasie do Wenecji - nic wielkiego, 250 km które trzeba odhaczyć żeby zobaczyć coś ciekawego. Oczywiście jazda na moto do samej Wenecji z oczywistych względów raczej odpada. Trzeba nastawić się raczej na nocleg w okolicach i do samego centrum dojechać komunikacją miejską. Właściwie są tylko dwie opcje: miasto Mestre i dojazd do Wenecji busem lub półwysep naprzeciw Wenecji i "dojazd" do miasta taksówką wodną (Vaporetto). Ponieważ nie chcieliśmy stracić okazji kąpieli w Adriatyku wybraliśmy to drugie rozwiązanie i kemping Miramare z którego darmowym busem lub piechotą (10 minut spaceru) można było dostać się do przystani taksówek wodnych. Kemping bardzo ładny, czyściutki i zacieniony. Cena nie najgorsza jak na ten rejon - ok. 30EUR za dwie osoby i motocykl.
Jeżeli chodzi o transport do Wenecji to niestety nie jest też tanio (ceny). Mocno się zastanawialiśmy ile czasu spędzimy na zwiedzaniu i którą opcję wybrać. Przeglądając pobieżnie jakiś przewodnik wiedzieliśmy, że jeden dzień to mało i wybraliśmy opcję 72H czyli 35EUR na łebka za możliwość jazdy bez limitu wszystkimi liniami. O ile może się wydawać, że trzy dni na zwiedzenie miasta do dużo, to niestety okazuje się, że wcale tak nie jest. My przez te trzy dni ugoniliśmy się jak wariaci, kursując łódeczkami tam i z powrotem, bo naprawdę jest co oglądać. Program minimum to jeden dzień na plac świętego Marka i centrum, ale trzeba pamiętać, że Wenecja to nie tylko to i warto obejrzeć weneckie wyspy: Torcello, Burano i Murano. W sieci jest dużo przewodników i porad co warto zobaczyć więc ja nie będę się wymądrzał w temacie zwiedzania tylko pozwolę sobie wrzucić kilka fotek. Może kogoś zachęcą do wycieczki w tamte rejony
Murano
Burano
Po trzech dniach pływania skończyły nam bilety na stateczki i właściwie wcale tego nie żałowaliśmy - mieliśmy już dość pływania i biegania po Wenecji. Generalnie byliśmy usatysfakcjonowani bo mniej więcej zaliczyliśmy, to co wypadało zobaczyć. Ostatnie dwa dni we Włoszech przeznaczyliśmy na viragowy lansik po okolicy i zwiedzanie okolicznych plaż.
Chociaż akurat plażowanie nie jest zdecydowanie moją pasją, to dałem się namówić na wycieczkę do kurortu Lido-di-Jesolo, bo Monika wyczytała gdzieś że są tam jedne z piękniejszych włoskich plaż. Plaże rzeczywiście były całkiem ładne - piasek i fale jak nad Bałtykiem, a woda zdecydowanie cieplejsza. I wszystko byłoby fajnie gdyby nie to blokowisko hoteli zaraz przy plaży i rzędy parasoli dla ich mieszkańców ustawionych jak od linijki. Kombinat jakiś czy coś? Zdecydowanie nie moja bajka i nigdy chyba nie zrozumiem jak można tak spędzać urlop.
"To już jest koniec, nie ma już nic.."
Niestety jak to bywa z urlopami, każdy jest zbyt krótki i kończy się zbyt wcześnie. Niestety, koniec tego urlopu nie kojarzy nam się zbyt dobrze - trzeba było szybko wracać do ponurej i smutnej rzeczywistości. Tak się jakoś złożyło, że postanowiliśmy wrócić do domu na jeden raz - ok. 1000km (https://www.google.pl/maps/dir/Camping+ ... 50.3076949) w siodle to było kolejne wyzwanie dla naszych siedzeń i staruszki Virago. W rzeczywistości wyszło 1033km - tak jak pisałem na wstępie, był to wyjazd pobijania rekordów, a Virago i tym razem sprawdziła się koncertowo. Trzeba jednak przyznać, że takie trasy to nie jest klimat dla tego motocykla - 900km autostradą, jazda non stop cały dzień, tylko z drobnymi przerwami na tankowanie, prędkości przekraczające zdecydowanie te sprawiające frajdę zabijają przyjemność turystycznej jazdy chopperkiem. Z bolącym sercem goniłem Virago do domu obiecując jej że to już ostatnia taka trasa i póki co się sprawdziło, bo w zeszłym roku męczyliśmy już zupełnie inną maszynę.
Virago oczywiście zostało z nami - za dużo razem przeszliśmy, żeby się z nią rozstać. Wiem, że to tylko kupa błyszczącego żelastwa ale był to mój pierwszy prawdziwy motocykl, który pozwolił nam zwiedzić kawał świata, nigdy nas nie zawiódł i póki co jazda nim ciągle sprawia frajdę - chociaż teraz raczej Viróweczka lansuje się koło komina, jak na prawdziwą staruszkę, emerytkę przystało.
Jeżeli ktoś ma ochotę, to więcej fotek z okolic Gardy i Wenecji można pooglądać w galerii.
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
- Celina
- Posty: 722
- Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
- Motocykl: XV 535 '99
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 37
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Łezka się w oku kręci przez te Wasze piękne zdjęcia. Wyprawa cud miód orzeszki czekam na kolejną opowieść:) fantastycznie, że piszesz! Uścisk i dla Waszej Dwójki!
Kasia
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
- ALBINERO
- Posty: 1091
- Rejestracja: 21 marca 2011, 19:55
- Motocykl: Yamaha Virago XV1000
- Lokalizacja: Wrocław/UK
- Wiek: 58
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
Lepszych pochwał jak te które przeczytałem nie jestem w stanie napisać. Świetna przygoda, piękne trasy ,Krajobrazy i rewelacyjne zdjęcia .
- tomasz77
- Posty: 1160
- Rejestracja: 13 grudnia 2014, 11:40
- Motocykl: Bananowy Song
- Lokalizacja: Częstochowa tysiąclecie
- Wiek: 46
- Status: Offline
Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)
.. tak bardzo zazdroszczę. ... może kiedyś i ja.