Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Ciekawe miejsca, propozycje wycieczek, co warto zobaczyc? Tematy związane z turystyką motocyklową
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: DAREK.S »

Tej podróży miało nie być. Ten rok nie był dla nas dobry i do końca nie wiedzieliśmy czy uda się gdzieś wyjechać. Prawdę mówiąc decyzja o wyjeździe zapadła niecały tydzień przed urlopem i właściwie nie było nawet czasu na przygotowanie szczegółowego planu. Podstawowe założenie było takie żeby nie oddalać się za bardzo od domu, tak żeby można było wrócić w przeciągu jednego dnia. Pierwszy pomysł jaki nam chodził po głowie to podążyć śladem Pisiora i innych forumowiczów i zrobić mały rajd po Polsce. Niemniej jednak od kilku lat mieliśmy odłożony na później temat Wenecji - byliśmy już kilka razy "nieopodal" i nigdy nie udało się tam dojechać. Nasza piękna Polska przegrała więc (tak, to moja wina i jest mi wstyd ;)) w ostatecznym rozrachunku z południem Europy i postanowiliśmy że jedziemy do Wenecji, a potem może kawałek w kierunku Chorwacji. Oczywiście żeby nie szaleć i nie robić tej trasy jednym rzutem, zaspakajając jednocześnie potrzebę wspinania się coraz wyżej po krętych górskich szlakach zaplanowaliśmy pierwszy postój w Austrii w Zell Am See. Dla niewtajemniczonych jest to jedna z baz wypadowych na lodowiec Grossglocker. Pomysł oczywiście nie jest oryginalny, a odpowiedzialność za "męki" ;) naszej staruszki Virago powinien ponieść Antek, Taternik i pewnie jeszcze kilka osób piszących relacje i zamieszczających na forum zdjęcia z tych okolic. ;)

No właśnie, znowu to Virago ;) Muszę się przyznać, że jestem mięczak - chyba już od dwóch lat planuję wymienić staruszkę na coś bardziej turystycznego i od dwóch lat nie potrafię podjąć męskiej decyzji żeby się z nią pożegnać. ;) Co prawda w tym roku było kilka przymiarek do innych sprzętów, i nawet dość poważnie śledziłem pojawiające się w okolicy oferty ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Jeszcze przed samym wyjazdem chciałem kupić jakiegoś taniego turystyka, np XJ900 Diversion, ale prawdę mówiąc pomysł był raczej wariacki, bo nie wiem czy wybrałbym się w dłuższą trasę na nowym, niesprawdzonym motocyklu. Pozostało więc namówić poczciwe Virago do odrobiny wysiłku - motorek miał zafundowane w tym roku nowe kapcie i niezbędne regulacje więc wystarczyło wymienić olej, sprawdzić hamulce i ładowanie oraz tradycyjnie jak co roku poprawić mocowanie bagażnika, który musi wytrzymać ciężar zapakowanej na dwa tygodnie kosmetyczki żony. ;)

Spragnieni i ciekawi nowych dróg i widoków ruszamy 16 sierpnia dzikim świtem, tzn ok. 9:30 ;) w kierunku Austrii. W pewnym sensie ten wyjazd będzie dla nas i Virago wyjazdem bicia rekordów, a pierwszy tuż przed nami: 800km z Rudy do Zell Am See za jednym pociągnięciem. Oczywiście to tylko nasz osobisty rekord, bo wiadomo że można sporo więcej, a sam przelot autostradą też nie jest przecież wielkim wyzwaniem, chyba że chodzi o sprawdzenie odporności podróżników na nudę. ;)

Obrazek
https://maps.google.pl/maps?saddr=Ruda+ ... ,3&t=m&z=7

Trasa przebiegała głównie autostradami więc za dużo po drodze nie pooglądaliśmy. Jedyne urozmaicenie stanowi malowniczy kawałek austriackiej krajówki nr 7 pomiędzy czeską granicą a początkiem autostrady A5. Końcówka trasy też jest niczego sobie, bo zaczynają się górki i można chociaż przez chwilę zawiesić oko na czymś innym niż asfalt. Na przykład na skoczni w Bischofshofen. :)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chociaż jazda autostradami to nie jest nasz ulubiony sposób połykania kilometrów i nudzi nas bardzo szybko, to trzeba przyznać że kilometry uciekają błyskawicznie i chwilę po 20:00 jesteśmy w Zell Am See. Ku naszemu zaskoczeniu okazuje się że upatrzony przez nas kemping jest wypełniony po brzegi tak samo jak drugi położony w niedalekim sąsiedztwie. Niespodzianka, spodziewaliśmy się tłoku ale nie tego, że nie znajdzie się ani odrobina miejsca na moto i namiot. Na recepcji kierują nas na kemping (http://www.sportcamp.at/en) w Bruck an der Großglocknerstraße - nie ma wyjścia, robimy jeszcze kilka kilometrów by w końcu rozłożyć nasze graty na zielonej trawce. Jak się okazało przypadek z brakiem miejsc wyszedł nam na dobre - kemping chociaż duży jest bardzo spokojny, czyściutki i oferuje sporo atrakcji.

Obrazek
Obrazek

Ponieważ mamy mocne postanowienie, że w tym roku nie gonimy za bardzo i trochę na urlopie poleniuchujemy, więc pierwszy dzień po przeznaczamy na wypoczynek. Wypoczynek zaczynamy rano taplając się w kempingowym basanie, a kończymy ok. 10:00 stwierdzeniem że pogoda jest zbyt ładna żeby tracić czas i lepiej przewieźć się kawałek na moto :) Tak więc nie tracąc czasu, budzimy viróweczkę i ruszamy zdobywać lodowiec. Piękna pogoda, ekstra widoczki i gładki asfalt - czego chcieć więcej. Nawet rajd ślimaczących się tubylców na zabytkowych traktorkach nie psuje nam humorów, bo w końcu nigdzie się póki co nie śpieszymy.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wspinamy się pod górę w tłumie innych bikerów, rowerzystów i samochodów. Cóż zrobić, mamy sobotę i wzmożony ruch to pewnie efekt słonecznego weekendu. Mimo wszystko jazda przynosi kupę frajdy i nawet nie wiemy kiedy docieramy do pierwszego postoju u podnóża Edelweiss-Spitze gdzie w sympatycznej knajpce konsumujemy kawkę i ciastko spoglądając ze współczuciem na ofiary które ucierpiały pod kołami motocykli. ;)

Obrazek

Po kawce wspinamy się na najwyższy (2,571 m) punkt całej trasy czyli Edelweiss-Spitze skąd roztacza się piękna panorama na okoliczne szczyty. Przy okazji Virówka bije kolejny rekord - w zeszłym roku wywiozła nas zaledwie na 2145 m n.p.m. na transalpine, a teraz jesteśmy zdecydowanie wyżej - brawa i szacun dla naszej staruszki. ;)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Krótka sesja fotograficzna, chwila przerwy na podziwiane wiekowych Fiatów 500, które równie dzielnie jak nasza virówka zdobyły najwyższy punkt trasy i pora ruszać dalej. Kolejny punkt trasy to KAISER-FRANZ-JOSEFS-HÖHE 2,369 m z widokiem na jęzor lodowca Pasterze i stado wypasionych świstaków. :)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z lodowca zjeżdżamy na południe w kierunku Winklern. Po drodze zatrzymujemy się na małe co nieco i planujemy resztę dnia. Ponieważ bilet na Großglocknerstraße obwiązuje całą dobę, to planujemy zaoszczędzić kilka euro i wrócić tą samą drogą kontemplując zakręty od drugiej strony. Wydaje nam się jednak za wcześnie na powrót więc decydujemy się na ekstra pętelkę przez Włochy i Passo Stalle.

Obrazek
https://maps.google.pl/maps?saddr=Bruck ... 5&t=m&z=10

Obrazek
Obrazek

Jest 15:30, a to w końcu niecałe 200 km ekstra więc kalkulujemy że powinniśmy się wyrobić i wrócić o rozsądnej porze. Jak się później okazało, pomimo pewnych doświadczeń w jeździe takimi trasami pomyliliśmy się mocno.
Póki co jedziemy w Kierunku Włoch, trasa może nie jest tak ekstremalna jak wyjazd na Grossglockner ale ma swój urok, widoki są ekstra, a do tego nie ma tu tłumów jak na lodowcu. Nawet drobne pogorszenie pogody i mżawka nie przeszkadza nam za bardzo. Zjazd z przełęczy do Włoch też robi wrażenie, ruch jest wahadłowy, a sama droga ma miejscami szerokość większego samochodu.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chociaż widoczki dookoła kuszą, żeby się co chwilę zatrzymywać, podziwiać i fotografować, to czas zaczyna nam coraz szybciej uciekać i nasz powrót o rozsądnej porze zaczyna stać pod dużym znakiem zapytania. Dochodzi do tego, że zastanawiamy się czy uda nam się wjechać na Großglocknerstraße przed zamknięciem trasy. Ryzykujemy i udaje nam się przejechać przez bramki 15 minut przed zamknięciem. Dobrze że nie trzeba się wracać - żle bo przed nami jeszcze trochę kilometrów, a bardzo szybko zapada zmrok. Oczywiście co roku obiecuję sobie, że nie będę już uprawiał wariackich motocyklowych wycieczek po nocach i tradycyjnie za rok muszę się wpakować w coś takiego. Pod górę jedzie się jeszcze całkiem znośnie, jest w miarę widno i sucho chociaż temperatura spada wyraźnie. Niestety na górze robi się zupełnie ciemno, a temperatura spada poniżej 10 stopni. Do tego na północnej stronie zaczyna padać deszcz - jest zupełnie ciemno, zimno i mokro, a na trasie pozostało tylko kilka samochodów i dwójka wariatów na Virago. ;) Pobijając chyba rekord najwolniejszego zjazdu z Grossglocknera, toczymy się w tempie ślimaka na dół po mokrych serpentynach, modląc się żeby żaden świstak samobójca nie wskoczył nam pod koło. :) Nie ma się co oszukiwać, Alpy to jednak nie Beskidy i po 19:00 nie ma za bardzo czego szukać w górach na motocyklu. :) W końcu szczęśliwie i w całości wracamy na kemping i tradycyjnie jak co roku obiecujemy sobie, że już nigdy więcej się tak nie wpakujemy. ;)

cdn... chyba...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
Qbeł
Posty: 4042
Rejestracja: 19 stycznia 2009, 17:44
Motocykl: Honda ST 1300
Lokalizacja: Głęboka Wiocha k/Zgierza obok Łodzi
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Qbeł »

Jak zwykle świetna relacja i zdjęcia. :bravo: Darek , nie "chybaj" mi tutaj , tylko kontynuuj. :wink: :D
Obrazek
Awatar użytkownika
Maćko
Posty: 705
Rejestracja: 14 grudnia 2008, 16:46
Motocykl: MG California, Norge
Lokalizacja: Łódź
Wiek: 57
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Maćko »

Chłopie dawaj dalej, świetna opowieść się szykuje :bravo:
Awatar użytkownika
pisior
Posty: 5366
Rejestracja: 21 sierpnia 2009, 12:55
Motocykl: 535,1100 1500 1255
Lokalizacja: kostrzyn nad odra
Wiek: 46
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: pisior »

super Darek , dobra decyzja z zmianą , po polsce można w kazdej chwili latać :) czekam na jeszcze :)
Obrazek
Awatar użytkownika
joozek
Posty: 1924
Rejestracja: 02 kwietnia 2012, 20:10
Motocykl: virago xv 750 1993
Lokalizacja: LUBIN
Wiek: 58
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: joozek »

Siedzę chory w domu i czytam, czytam, czytam ... od razu mi lepiej :mrgreen: piękna trasa, gratuluję decyzji.
Jako, że jeszcze parę dni poleżę ... proszę o więcej :bravo:
Józek Obrazek
Awatar użytkownika
Celina
Posty: 722
Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
Motocykl: XV 535 '99
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 36
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Celina »

Jeszcze! :)
Kasia

"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: DAREK.S »

OK. Jedziemy w takim razie dalej. Chociaż właściwie stoimy. ;) Dzisiaj jest niedziela - dzień duchowego rozwoju i beztroskiego lenistwa.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Leniuchujemy więc trochę nad kempingowym kąpieliskiem, włóczymy się po miasteczku, a po południu robimy krótki wypad do Zell Am See. Wycieczka ta przekonuje nas jeszcze bardziej, że mieliśmy szczęście nie znajdując miejsca na tutejszym kempingu. Miasteczko i jezioro są w sumie ładne ale panuje tu straszny tłok, a zdecydowana większość turystów to Muzułmanie. Nie wiem dlaczego ale jakoś tak niekomfortowo się czujemy otoczeni przez tłumy kobiet w burkach :) Upał leje się z nieba, mężczyźni na letniaka w sandałkach i krótkich spodenkach, a one w czarnych szmatach od stóp do głów i tylko oczy spod chust widać. Nie wiem, nie znam się ale jest to dla mnie co nieco dziwne jak widzę jak kombinują żeby zjeść loda pod tą chustą wiszącą na twarzy albo pedałują po jeziorku na rowerkach wodnych. Trochę rozczarowani Zell Am See wracamy więc na kemping w Bruck by kontemplować przyjemności życia i leniwie planować atrakcje na kolejne dni.

Obrazek

Z tego leniwego planowania wyszła nam jakimś przypadkiem taka trasa:

Obrazek
http://goo.gl/maps/5GAVW

Jakbyście się nie przyglądali mapce, to nie znajdziecie na niej Wenecji. :) Powód jest jeden - po skomplikowanych kalkulacjach najoptymalniejszej trasy wyszło nam, że do Wenecji najbliżej jest jednak przez Livigno. A z Livigno, nie wiedzieć jakim przypadkiem, można dorzucić kamieniem na przełęcz Stelvio. ;) :D Po drodze zupełnie przypadkiem objawiła nam się jeszcze jedna atrakcja: piąty na świecie co do wysokości wodospad Krimml. Tym razem naprawdę nie planowaliśmy zwiedzania tego miejsca. Niemniej jednak widząc wodospad z drogi trudno było nie zjechać na przyjazny motocyklistom parking znajdujący się nieopodal. Przy okazji - te parkingi to dla mnie jeden z cudów cywilizowanego świata - motocykliści parkują za friko, a ciuchy i kaski można wrzucić do parkingowej szafki. Idziemy więc oglądnąć wodospad i oczywiście nie możemy się oprzeć żeby wyspinać się trochę wyżej i dotrzeć do schroniska znajdującego się mniej więcej w połowie wodospadu.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Spacer w motocyklowych ciuszkach nie należał do najlżejszych ale na szczęście nie jest zbyt gorąco. Szczęście w nieszczęściu, bo zaczyna się robić coraz bardziej pochmurno i chłodno, a my mamy jeszcze sporo kilometrów przed sobą. Wracamy na parking i ruszamy w kierunku przełęczy Gerlos. Przełęcz nie za wysoka (1500m n.p.m.) więc obładowana virówka wspina się dziarsko, bez większej zadyszki, ale niestety na górze zaczyna padać i trzeba wskoczyć w przeciwdeszczówki. Jak się później okazało to nie był dobry dzień na podróż. Padało dość mocno prawie cały czas przez resztę trasy i jakieś 250km musieliśmy zrobić na mokro. Do tego niezaplanowane zwiedzanie wodospadu zabrało nam jakieś dwie godziny i zaraz po przekroczeniu szwajcarskiej granicy zaczyna się robić ciemno. Cholera, ktoś coś mówił, że już nigdy nie będzie jeździł po nocach? ;) Tym razem przeklinam i złorzeczę bardzo głośno - dość mamy tego deszczu, a po zmroku zrobiło się dodatkowo wyjątkowo zimno. Do tego Szwajcarzy remontują trasę i co kilka kilometrów mamy ruch wahadłowy i marnujemy czas na światłach. Pniemy się coraz wyżej i coraz wolniej bo nic już prawie nie widać przy tym deszczu. Do tego mam coraz większe wrażenie, że jadę po lodzie bo dupa motocykla coraz częściej zaczyna robić bokiem. Dziwne, w lecie? Wydaje się niemożliwe. W końcu docieramy jakoś do tunelu Munt la Schera Tunnel (http://www.youtube.com/watch?v=xBuTbg91CXY) pomiędzy Szwajcarią, a Włochami. W tunelu tylko ok. ośmiu stopni Celsjusza ale wydaje nam się że jakby cieplej się zrobiło. W sumie już nam wszystko jedno, bo jesteśmy tak zmoczeni i zmarznięci że myślimy tylko o jakimś noclegu. Za tunelem uiszczamy myto za przejazd, robimy ok. 10km tunelem wzdłuż jeziora i w końcu wjeżdżamy do Livigno. Pozostaje problem noclegu - nawet nie próbujemy myśleć o namiocie, jedziemy na kemping zapytać o jakieś kwatery, a tam kierują nas do najbliższego pensjonatu. Miejsc brak, ale szczęśliwie właściciel ma znajomą która może wynająć pokoik na jedną noc. Uprzedza nas że to mały pokój, ale bierzemy wszystko w ciemno nie pytając nawet o cenę. Drugiej okazji może nie być, jesteśmy zmarznięci i mokrzy, jest dobrze po 21:00 więc nie ma sensu wydziwiać. Na miejscu okazuje się, że nie jest źle, bo standard jest europejski, a pokoik ma aneks kuchenny, łazienkę i TV. Cena 30 euro od łebka, znośnie bo jak się później okazuje średnia cena noclegu w Livigno to jakieś 40-50 euro. Niestety oferta tylko na jedną noc więc jutro trzeba będzie się wynieść. Trzeba się szybko wysuszyć więc piekarnik idzie w ruch. ;)

Ranek wita nas tęczą, a pogoda się poprawia. Zaliczamy spacerek do sklepu po bułeczki, a po śniadaniu zbieramy się w poszukiwaniu kempingu. W samym Livigno znowu spotkała nas niespodzianka, bo kemping jest pełny. Może i dobrze, bo to właściwie betonowy plac dla kamperów i średnio nam się podoba. Jedziemy kawałek dalej i 5 km dalej znajdujemy ekstra kemping na postawienie naszego wakacyjnego domu.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po rozłożeniu namiotu i wypakowaniu dobytku ruszamy na lans po okolicy. Jedziemy też zobaczyć jezioro wzdłuż którego wczoraj jechaliśmy do Livigno. Trzeba "odzyskać" przynajmniej część widoków które straciliśmy wczoraj po ciemku, a przy okazji zrobić kilka kalendarzowych fotek. ;)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
jaroga
Posty: 978
Rejestracja: 12 września 2007, 11:35
Motocykl: XX 1100
Lokalizacja: Piertanie
Wiek: 49
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: jaroga »

:bravo:
Monogamia to jakieś dziwne hobby ... :P
Awatar użytkownika
Winnetou
Posty: 3713
Rejestracja: 15 maja 2008, 22:01
Motocykl: niemiecki
Lokalizacja: Augsburg(Bawaria)
Wiek: 57
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Winnetou »

Veni Vidi Vici
Ciesze sie,ze tez lubicie Alpy :wink: :bravo:
Jedni umieją drudzy"umią"...

"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
Awatar użytkownika
Rafał-Nowa.W.W.
Posty: 1594
Rejestracja: 11 lipca 2013, 12:10
Motocykl: Virago w sercuRS 1,7
Lokalizacja: Nowa Wieś Wielka
Wiek: 53
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Rafał-Nowa.W.W. »

Super wyprawa ekstra zdjęcia :bravo:
Czekamy na cd. :)
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: DAREK.S »

Winnetou pisze:Veni Vidi Vici
Ciesze sie,ze tez lubicie Alpy :wink: :bravo:
Pewnie że lubimy. I zazdrościmy Ci mocno tego, że masz takie fantastyczne trasy tuż za płotem. Ty możesz wyskoczyć sobie popołudniem żeby się chwilę przewietrzyć w górkach, podczas gdy dla nas to jednak już dość poważna wycieczka. :)
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
lukeswirus
Posty: 588
Rejestracja: 28 marca 2011, 14:18
Motocykl: TRACER 7
Lokalizacja: ZABRZE
Wiek: 44
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: lukeswirus »

dalej dalej Darku
YAMAHA TRACER 7
Awatar użytkownika
Paweł Włóczykij
Posty: 1443
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
Motocykl: nieco ułomny
Lokalizacja: Józefów
Wiek: 64
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Paweł Włóczykij »

...ta trasa i ta opowieść to marzenie... :bravo: :motorcycle:
...via ad meta - metam est!
Awatar użytkownika
Celina
Posty: 722
Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
Motocykl: XV 535 '99
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 36
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Celina »

Jakże to Livigno bez śniegu dziwacznie wygląda ;)
A tam nasza Virażka dobrego wycisku dostała jadąc śnieżnymi korytarzami... aż się łza w oku kręci... :)
Kasia

"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: DAREK.S »

Celina pisze:Jakże to Livigno bez śniegu dziwacznie wygląda ;)
A tam nasza Virażka dobrego wycisku dostała jadąc śnieżnymi korytarzami... aż się łza w oku kręci... :)
Hehe, nam się teraz udało bez śniegu, ale rok wcześniej, w sierpniu o tej porze padał tam już pierwszy śnieg. :)
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
joozek
Posty: 1924
Rejestracja: 02 kwietnia 2012, 20:10
Motocykl: virago xv 750 1993
Lokalizacja: LUBIN
Wiek: 58
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: joozek »

:bravo:
narobiliście mi smaka :mrgreen: by to wszystko samemu zobaczyć
cdn?
Józek Obrazek
Awatar użytkownika
pisior
Posty: 5366
Rejestracja: 21 sierpnia 2009, 12:55
Motocykl: 535,1100 1500 1255
Lokalizacja: kostrzyn nad odra
Wiek: 46
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: pisior »

Darek czapki z głów , czekam na jeszcze , powoli coś już planuje :)
Obrazek
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: DAREK.S »

Livigno bardzo nam się spodobało i chcielibyśmy tam jeszcze kiedyś wrócić. Piękne krajobrazy, dziesiątki atrakcyjnych szlaków górskich, pyszne żarcie i najważniejsze paliwo po 1 EURO/litr. :) . Jedno nas trochę martwi - chłodny i pochmurny wieczór nie zapowiada ekstra pogody na jutro, podczas gdy jutro ma być ważny dzień dla naszej Virago. Trasa jest zaplanowana i jak tylko aura dopisze robimy przymiarkę do pobicia rekordu wysokości sprzed trzech dni, to znaczy atakujemy przełęcz Stelvio (2757 m n.p.m.).

Obrazek
http://goo.gl/maps/HHyik

Noc była zdecydowanie zimna. Według prognoz miało być ok. 6 stopni Celsjusza i chyba te prognozy nie kłamały. Zastanawiamy się co jest grane - w końcu mamy połowę sierpnia i jesteśmy we Włoszech - nie powinno być raczej upalnie? Tymczasem poranne widoki za "oknem" nie napawają szczególnym optymizmem.

Obrazek
Obrazek

Na szczęście po 10:00 chmury się podnoszą i po porannej kawce można ruszać na podbój jednej z najpopularniejszych w Europie tras motocyklowych.
Zapowiada się dzień wyjątkowo bogaty w podjazdy, zjazdy i wszelkiej maści zakręty. :) W pierwszej kolejności trzeba się wydostać z Livigno - wspinamy się więc na przełęcz Foscagno_Pass (2291 m n.p.m.). Jest dość ostro i chociaż dzisiaj jedziemy bez bagażu, to zastanawiamy się czy czasem nie będziemy musieli zrobić tej trasy jeszcze raz z kompletem tobołów i co na to powie wtedy nasza staruszka. Póki co ochoczo wyrywa do przodu więc nie powinno być tak źle. :)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po zjeździe do Bormio bierzemy na cel główną atrakcję dzisiejszego dnia czyli Stelvio Pass. Jak można było przypuszczać ruch na trasie jest duży. Pogoda się wyklarowała więc motocyklistów jest mnóstwo. Większość na sportowych motocyklach lub turystycznych enduro - nasza błyszcząca maszyna jakoś nie bardzo tu chyba pasuje. ;) Nie przejmujemy się jednak za bardzo i pniemy się dziarsko pod górkę puszczając przodem tych którym się bardziej śpieszy. :) Z drugiej strony cieszymy się, że to Virago nas niesie, a nie musimy sami pedałować pod górkę jak dziesiątki rowerzystów. Prawdę mówiąc z jednej strony ich podziwiamy za parę w nogach pozwalającą wyjechać na górę, ale z drugiej strony trochę przeklinamy bo na zjazdach tną jak szaleni wyprzedzając, często po wewnętrznej, zwalniających przed zakrętem motocyklistów.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W końcu po kilku postojach wymuszonych przez pasażerkę tudzież pokładowego fotografa i dziesiątkach pozowanych ujęć docieramy na szczyt. Phi, wcale nie było tak strasznie. ;) :D
Na górze fundujemy sobie tradycyjny spacerek dla rozciągnięcia kości, sesję foto i posiłek regeneracyjny. :)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po wsunięciu tradycyjnej buły z mięchem i zasmażaną kapustą za jedyne 7 euro możemy ruszać dalej. Kolejny przystanek przy w jeziorze Reschen kościele Altgraun.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Dalej trasa prowadzi nas odcinkiem, którym przyjechaliśmy wcześniej do Livigno. Tym razem jedziemy za dnia więc można podziwiać widoczki które poprzednio straciliśmy. Wszystko byłoby super gdyby nie roboty i odcinki ruchu wahadłowego. W Susch stajemy przed trudnym wyborem czy jechać prosto trasą 27 w kierunku St. Moritz czy nadłożyć 80 kilometrów i zahaczyć o Davos. Chociaż zdecydowanie nie mam ochoty na nocne jazdy, to daję się jednak namówić żonce na dłuższy wariant. Upiera się, że musimy jechać do Davos, zobaczyć jak wygląda miasto ze szczytem ekonomicznym. ;) Jak żona każe, to nie można odmawiać - chociaż dopiero co zjechaliśmy pniemy się znowu pod górę tym razem na przełęcz Flüelapass (2383 m n.p.m.). W sumie warto było, bo ruch tutaj niewielki, a przełęcz naprawdę ciekawa. Duże wrażenie robią "płaskowyże" poprzecinane licznymi potoczkami na samej górze. Chciałoby się tam zatrzymać, rozłożyć się na kocyku i delektować ciszą i wolnością. Niestety czas nas goni więc bez zjeżdżamy znowu na dół do Davos.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jedyną atrakcją Davos jaką musimy zaliczyć to stacja benzynowa. Na więcej nie ma czasu, z resztą miasto nie wywarło na nas jakiegoś większego wrażenia.
Czas ucieka więc zaczynamy się coraz bardziej śpieszyć. Oczywiście w granicach rozsądku, bo nie chcielibyśmy sprawdzać czy stać nas na szwajcarskie mandaty.
Przed nami kolejna przełęcz: Julierpass lub Passo del Giulia (2284 m n.p.m.). Nie spodziewałem się, że to powiem ale zaczyna mnie chyba nudzić ta huśtawka i te górskie agrafki. Normalnie można dostać mdłości. ;)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z Julierpass zjeżdżamy (a jakże) do znanego zimowego kurortu St. Moritz. Zbliża się godzina 19:00 i słońce zaczyna chować się pomału za szczytami nadając im jednocześnie fantastyczne kolory. Z jednej strony cieszy to nasze oczy, ale z drugiej zaczynamy marznąć.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jeszcze nie zdążyliśmy się chyba przyzwyczaić do tych gwałtownych zmian temperatury. W ciągu dnia jest gorąco i słońce pali przez skórę, ale jak tylko zajdzie to momentalnie robi się zimno. Dobrze, że już niedaleko do "domu". ;)
Przed nami jeszcze tylko jedna przełęcz. No może dwie. :twisted: Na pierwszy ogień idzie Bernina Pass (2328 m n.p.m). Na szczycie o dziwo jest długa, prosta droga, która pozwala nawet wbić na chwilę piąty bieg i pogonić trochę Virago. Na górze tradycyjnie fantastyczny widok na szczyty i górskie jezioro. Niestety zmarznięte ręce i zachodzące słońce nie pozwalają na pstrykanie fotek - trzeba będzie zapamiętać te widoczki, ewentualnie przyjechać tu jeszcze raz. Z drugiej strony nawet najlepsze fotki nie oddają klimatu tych tras. Tu trzeba przyjechać, zobaczyć to i poczuć na własnej skórze.
Wycieczkę kończymy Forcola di Livigno (Livigno Pass - 2315 m n.p.m.) z której zjeżdżamy tuż przed zapadnięciem ciemności na kemping. Zmarznięci, ale nasyceni wrażeniami udajemy się do pobliskiej knajpki żeby tradycyjną włoską pizzą podsumować kolejny udany dzień.

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
virago750dar
Posty: 224
Rejestracja: 07 stycznia 2012, 10:27
Motocykl: r1150rt 750virago
Lokalizacja: wrocław
Wiek: 53
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: virago750dar »

fajnie sie czyta i oglada fotki :bravo:
darecki
Awatar użytkownika
Baca
Posty: 3020
Rejestracja: 24 sierpnia 2010, 09:36
Motocykl: 250-535-HD1600-GS750
Lokalizacja: Ujsoły - Tychy-Bieruń
Wiek: 67
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Baca »

Gratulacje Darku i Monisia za super pomysl,odawzna decyzje no i piekna relacje wraz z cudownymi fotkami. :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo:
jepi19
Posty: 521
Rejestracja: 27 marca 2012, 09:09
Motocykl: VN 900
Lokalizacja: Bieruń Stary
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: jepi19 »

Darek super wyprawa i gratulacje dla fotoreportera :chopper: :bravo:
Dałbyś rade takie małe podsumowanie nawinięte km koszty noclegów ilość dni :bravo:
Bacooo a może by my tak na przyszły rok to skopiowali :chopper: :rock:
Awatar użytkownika
Winnetou
Posty: 3713
Rejestracja: 15 maja 2008, 22:01
Motocykl: niemiecki
Lokalizacja: Augsburg(Bawaria)
Wiek: 57
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Winnetou »

DAREK.S pisze:
Winnetou pisze:Veni Vidi Vici
Ciesze sie,ze tez lubicie Alpy :wink: :bravo:
Pewnie że lubimy. I zazdrościmy Ci mocno tego, że masz takie fantastyczne trasy tuż za płotem. Ty możesz wyskoczyć sobie popołudniem żeby się chwilę przewietrzyć w górkach, podczas gdy dla nas to jednak już dość poważna wycieczka. :)
Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma Darek....tez bym chcial czasem miec 100 km do Giewontu czy innych Baligrodów...
Wy wiecie-pozdrawiam serdecznie
Jedni umieją drudzy"umią"...

"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
Awatar użytkownika
Andrzej S
Posty: 5542
Rejestracja: 30 września 2010, 21:43
Motocykl: GSF650S 2007r
Lokalizacja: Przyszowice
Wiek: 53
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Andrzej S »

:bravo: :bravo: :bravo: co więcej można napisać..
Więc chodź pomaluj mi świat na żółto i na niebiesko...
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: DAREK.S »

jepi19 pisze:Darek super wyprawa i gratulacje dla fotoreportera :chopper: :bravo:
Dałbyś rade takie małe podsumowanie nawinięte km koszty noclegów ilość dni :bravo:
Bacooo a może by my tak na przyszły rok to skopiowali :chopper: :rock:
W relacji od czasu do czasu przemycam jakieś ceny, ale na koniec postaram się też to jeszcze jakoś podsumować.
Ilość dni i kilometry to pojęcie względne. Pod mapkami są linki do googla z opisem i kilometrami trasy. Do tego oczywiście dochodzą jakieś przebiegi ekstra, zależnie od potrzeb i zainteresowań. My tym razem nie zrobiliśmy za dużo kilometrów ale też nie musieliśmy za często do sklepu po piwo jeździć. ;) Zdaję sobie jednak sprawę, że przez dwa dwa tygodnie zagorzały miłośnik złotego trunku może i z 3 tysiące kilometrów z tego powodu nawinąć. ;) :twisted:
Winnetou pisze: Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma Darek....tez bym chcial czasem miec 100 km do Giewontu czy innych Baligrodów...
Też prawda ...:)
Winnetou pisze: Wy wiecie-pozdrawiam serdecznie
Dzięki i wzajemnie. Może, jak kiedyś uda nam się zrealizować odkładaną od dawna wycieczkę do München i romantyczną przejażdżkę "romantyczną trasą" ;) to poszukamy miejsca na namiot w Augsburgu. :)
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
Baca
Posty: 3020
Rejestracja: 24 sierpnia 2010, 09:36
Motocykl: 250-535-HD1600-GS750
Lokalizacja: Ujsoły - Tychy-Bieruń
Wiek: 67
Status: Offline

Re: Virago na alpejskich przełęczach - 2013 (AT, CH, IT)

Post autor: Baca »

Jepi niewidze problemu,tylko skad zalatwic tyle wolnego w pracy!!! :chopper:
ODPOWIEDZ