Virago 125, spalony kabel '+' od akumulatora
: 05 maja 2013, 15:59
Witam!
Ostatnio podczas krótkiej przejażdzki, mój motocykl odmówił współpracy. Jechałem jakieś 60km/h prostą drogą i nagle zgasły światłą, a motocykl przestał reagować na gaz. No tak, pomyślałem, akumulator padł. Zatrzymuję się na poboczu zastanawiając się co dalej zrobić, gdy nagle zobaczyłem, że spod siedzenia unosi się dym, Natychmiast rzuciłem się do motocykla i zacząłem odkręcać siedzisko. Nim zdążyłem to zrobić dym zniknął, ale niestety po odkręceniu okazało się, że kabel '+' między złączem akumulatora a bezpiecznikiem, po prostu się zwęglił. Dodam, że miałem ostatnio duże problemy z akumulatorem i notorycznie się on rozładowywał, a ja oczywiście ładowałem go na siłe prostownikiem, bo nie miałem pieniędzy na nowe aku. Przed pechową przejażdzką ładowałem go jakieś 3 godzinki, bo odkąd zaczął się tak rozładowywać, tyle czasu wystarczało żeby motocykl chociaż odpalił, a potem podczas jazdy nie było kłopotu. Aż do teraz.
W związku z całą sytuacją mam do was dwa pytania. Po pierwsze, czy mogę oddać motocykl zwykłemu elektrykowi, który po prostu zamieni zwęglony fragment kabla na nowy? I po drugie, czy winą za spalony kabel, mogę obarczyć tylko niesprawny akumulator i moje błędy w jego serwisowaniu, czy też w całą sprawę mogło być zaangażowane coś innego? Dodam jeszcze, że po zimie motocykl był w warsztacie i mechanik twierdził, że cała elektryka jest ok, poza akumulatorem który był słabo naładowany. Pozdrawiam i czekam na odpowiedzi.
Ostatnio podczas krótkiej przejażdzki, mój motocykl odmówił współpracy. Jechałem jakieś 60km/h prostą drogą i nagle zgasły światłą, a motocykl przestał reagować na gaz. No tak, pomyślałem, akumulator padł. Zatrzymuję się na poboczu zastanawiając się co dalej zrobić, gdy nagle zobaczyłem, że spod siedzenia unosi się dym, Natychmiast rzuciłem się do motocykla i zacząłem odkręcać siedzisko. Nim zdążyłem to zrobić dym zniknął, ale niestety po odkręceniu okazało się, że kabel '+' między złączem akumulatora a bezpiecznikiem, po prostu się zwęglił. Dodam, że miałem ostatnio duże problemy z akumulatorem i notorycznie się on rozładowywał, a ja oczywiście ładowałem go na siłe prostownikiem, bo nie miałem pieniędzy na nowe aku. Przed pechową przejażdzką ładowałem go jakieś 3 godzinki, bo odkąd zaczął się tak rozładowywać, tyle czasu wystarczało żeby motocykl chociaż odpalił, a potem podczas jazdy nie było kłopotu. Aż do teraz.
W związku z całą sytuacją mam do was dwa pytania. Po pierwsze, czy mogę oddać motocykl zwykłemu elektrykowi, który po prostu zamieni zwęglony fragment kabla na nowy? I po drugie, czy winą za spalony kabel, mogę obarczyć tylko niesprawny akumulator i moje błędy w jego serwisowaniu, czy też w całą sprawę mogło być zaangażowane coś innego? Dodam jeszcze, że po zimie motocykl był w warsztacie i mechanik twierdził, że cała elektryka jest ok, poza akumulatorem który był słabo naładowany. Pozdrawiam i czekam na odpowiedzi.