Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
- wolbi
- Site Admin
- Posty: 1084
- Rejestracja: 03 września 2007, 17:09
- Lokalizacja: Poznań
- Wiek: 41
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Schwartzu garatuluje udanej wyprawy, ja jak dobrze pojdzie juz w sobote wybieram sie w rejon Siedmiogrodu. Powiedz mi jak wyglada przejezdnosc transalpiny, asfalt juz wszedzie polozyli, czy jednak sa dzikie odcinki ?. Napisz krotko co w samej Rumunii udalo Wam sie zwiedzic, moze jakies godne polecenia rejony, krainy ? Ja raczej nie nastawiam sie na zwiedzanie zabytkow, a jazde po ciekawych okolicach.
Pozdro
Pozdro
- Paweł Włóczykij
- Posty: 1444
- Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
- Motocykl: nieco ułomny
- Lokalizacja: Józefów
- Wiek: 64
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Cześć Schwartzu. Cieszę się, że szczęśliwie wróciliście. Gratuluję wycieczki. Czekam, jak wszyscy, relacji.
...via ad meta - metam est!
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Tak na szybko, bo pełniejszy opis postaram(my) się później napisać:wolbi pisze:Schwartzu garatuluje udanej wyprawy, ja jak dobrze pojdzie juz w sobote wybieram sie w rejon Siedmiogrodu. Powiedz mi jak wyglada przejezdnosc transalpiny, asfalt juz wszedzie polozyli, czy jednak sa dzikie odcinki ?. Napisz krotko co w samej Rumunii udalo Wam sie zwiedzic, moze jakies godne polecenia rejony, krainy ? Ja raczej nie nastawiam sie na zwiedzanie zabytkow, a jazde po ciekawych okolicach.
Pozdro
Transalpina ma kilka dzikich odcinków. Nie są one długie, ale po deszczu może być spory kłopot. Głównie glina/błoto. Bo po szutrze, to zawsze jakoś pójdzie. Ale to błoto może sprawić problem. My mieliśmy rewelacyjną pogodę - słońce i ciepło, więc Virażka dała bez problemu radę. Poza tym gładziutko i szeroko.
Też nie nastawiałem się na zwiedzanie - głównie trasa i ładne odcinki. Poza Transalpiną i Transfagarską, pojechaliśmy na północ. Tam super asfalt i widoki: odcinek od Bistrita do Vatra Dornei. Trase wybieraliśmy właśnie pod kontem ładnych widokowo tras. Pomocna była mapa - trasy widokowe oznaczone kolorem zielonym.
Dziś wieczorem zamieszczę plan całej trasy...
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Brak mi słów. W Rumuni można się zakochać i tak chyba się stało w moim przypadku. Kraj dosyć ubogi - takie wrażenie robi gdy przejeżdża się przez urokliwe wsie i miasteczka. Ludzie szalenie życzliwi. Drogi nie wszędzie dobrej jakości. Te główne (czerwone) to w większości nowy asfalt i płynie się nimi jak po gładkiej tafli jeziora. Górskie dróżki jakością podobne do naszych polskich - trochę dziur, wyboje, ale widoki rekompensują wszystko.
Zwykłych campingów raczej się tam nie uświadczy. Nawet mimo oznaczenia na mapie, ludzie pytani o camping odpowiadali, że takiego nie ma. Ale na dziko rozbijać się można bez większych obaw.
Zwykłych campingów raczej się tam nie uświadczy. Nawet mimo oznaczenia na mapie, ludzie pytani o camping odpowiadali, że takiego nie ma. Ale na dziko rozbijać się można bez większych obaw.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- bendeer
- Posty: 295
- Rejestracja: 06 stycznia 2011, 20:41
- Motocykl: Suzuki DL1000 VStrom
- Lokalizacja: Kraków
- Wiek: 38
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
w pełni się zgadzam :] byłem tam 3 lata z rzędu. W tym roku tylko przejazdem, przez właśnie transalpinę [ w zeszłym roku byłem tam terenówką - czyli zdążyli wszystko zrobić? a szkoda ;P ] sighisoara [ baza noclegowa na 1 dzień ]Brak mi słów. W Rumuni można się zakochać
a później do Albanii.
Dla mnie Węgry są cholernie nudne :/
Rumunia jest zupełnie inna. Podejście ludzi itp. Dobra jest też Sovata - gorące źródła solankowe.
BTW jak ceny paliwa?
;]
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Ceny paliwa w Rumunii porównywalne do naszych. Średnio 5,40 Lei - a przelicznik jest prawie 1:1.
Węgry faktycznie przy Rumunii trochę nudne, ale mimo wszystko jazda poprzez wzgórza porośnięte winogronami, a potem przez pola ze słonecznikami jest bardzo relaksująca
Węgry faktycznie przy Rumunii trochę nudne, ale mimo wszystko jazda poprzez wzgórza porośnięte winogronami, a potem przez pola ze słonecznikami jest bardzo relaksująca
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
-
- Posty: 47
- Rejestracja: 23 kwietnia 2008, 13:13
- Motocykl: XV535 - 1996
- Lokalizacja: Oleśnica
- Wiek: 48
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
wszystko potwierdzam co szanowni koledzy napisali przede mną!
właśnie wróciłem 2 tyg. temu i było superowo!!!
ale trzeba zauważyć, że autami to jeżdżą bez kompleksów i wyprzedzają zawsze, nie tylko wtedy gdy się da! no i po przejechaniu 700 km po rumunii ani razu nie widziałem, żeby zatrzymali się na STOPie...
właśnie wróciłem 2 tyg. temu i było superowo!!!
ale trzeba zauważyć, że autami to jeżdżą bez kompleksów i wyprzedzają zawsze, nie tylko wtedy gdy się da! no i po przejechaniu 700 km po rumunii ani razu nie widziałem, żeby zatrzymali się na STOPie...
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Zjazd Szosą Transfogaraską
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- pisior
- Posty: 5366
- Rejestracja: 21 sierpnia 2009, 12:55
- Motocykl: 535,1100 1500 1255
- Lokalizacja: kostrzyn nad odra
- Wiek: 46
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
brawo Schwartzu
- DAREK.S
- Posty: 2092
- Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
- Motocykl: XV750, 1990; ST1300
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 48
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Piękna traska, brawoSchwartzu pisze:Zjazd Szosą Transfogaraską
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Zrobiliśmy taką Trasę.
W sumie ok 3300 km.
W sumie ok 3300 km.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- bendeer
- Posty: 295
- Rejestracja: 06 stycznia 2011, 20:41
- Motocykl: Suzuki DL1000 VStrom
- Lokalizacja: Kraków
- Wiek: 38
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
ja w piątek do Albanii ok 6000 km
oj zgadza się potrafią sie nawet we 3 zmieścić na 2 pasmowej drodze [ 2 kierunki ] Busa wyprzedzała dacia a dacie poboczem jakis merolale trzeba zauważyć, że autami to jeżdżą bez kompleksów i wyprzedzają zawsze, nie tylko wtedy gdy się da!
- Tatar
- Posty: 156
- Rejestracja: 07 września 2008, 12:56
- Motocykl: XV 535
- Lokalizacja: Pomorze/Mazowsze
- Wiek: 44
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
A jak wygladaja odleglosci miedzy stacjami benzynowymi w Rumunii ? Lepiej wozic wlasny zapas, czy bezstresowo ?
Tak pytam bo kiedys sie na to nacialem i teraz mam traume na pusty bak
Tak pytam bo kiedys sie na to nacialem i teraz mam traume na pusty bak
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane
Ja się tam niczym nie stresowałem
Stacje są w większych miasteczkach. Nie ma więc problemu, żeby z zasięgiem naszych Virażek sobie poradzić.
Ale raz mieliśmy niezłą rozkminę, czy nam benzyny starczy na przejazd przez Transfogaraską. Nocleg mieliśmy w Curtea de Arges - większa miejscowość, w której oczywiście były stacje, ale po drodze było jeszcze kilka miejscowości i liczyłem że jakaś tam stacja będzie i uzupełnimy paliwo. Okazało się że jednak się myliłem. Stacji brak. Przed samym początkiem Transfogaraskiej miałem nabite na liczniku dziennym około 100km - czyli benzyny miało zostać na kolejne 100. A tam na wjeździe jest taki sympatyczny znak "uwaga zakręty" i pod spodem tabliczka "115km". Trzeba byłoby wtedy wracać 20km do Courtea de Arges, a że nie lubię się cofać, to zaryzykowaliśmy i się udało Stacja była dopiero przy drodze nr 1.
Stacje są w większych miasteczkach. Nie ma więc problemu, żeby z zasięgiem naszych Virażek sobie poradzić.
Ale raz mieliśmy niezłą rozkminę, czy nam benzyny starczy na przejazd przez Transfogaraską. Nocleg mieliśmy w Curtea de Arges - większa miejscowość, w której oczywiście były stacje, ale po drodze było jeszcze kilka miejscowości i liczyłem że jakaś tam stacja będzie i uzupełnimy paliwo. Okazało się że jednak się myliłem. Stacji brak. Przed samym początkiem Transfogaraskiej miałem nabite na liczniku dziennym około 100km - czyli benzyny miało zostać na kolejne 100. A tam na wjeździe jest taki sympatyczny znak "uwaga zakręty" i pod spodem tabliczka "115km". Trzeba byłoby wtedy wracać 20km do Courtea de Arges, a że nie lubię się cofać, to zaryzykowaliśmy i się udało Stacja była dopiero przy drodze nr 1.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Żółwik
- Posty: 623
- Rejestracja: 09 czerwca 2010, 13:01
- Motocykl: nie mam już/jeszcze
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 41
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Super, wrzucaj foty! Ja wrzucę swoje jak wrócę z JP i jak ktoś mi powie jak to zrobić, bo zapomniałam
~~~~~Pierogi z ludźmi i grzybami~~~~~
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Kurza dupa, czasu nie mam żeby wrzucić te zdjęcia... W pracy go mnóstwo, ale znowu zdjęcia w domu :]
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Relacja z podróży
No to ruszamy!
Nie umiem pisać, więc będzie w skrócie telegraficznym
Dzień 1 - Bieszczadzki
Pełni szczęścia, że to już się zaczyna! 5 rano wyjazd, uciekamy przed deszczem (podobno kilka godzin po naszym wyjeździe w Warszawie nieźle lało).
W Sandomierzu jeszcze przed 9 rano pierwszy dłuższy postój na kawusie. Kawa jeszcze nie dopita, jak naszym motocyklem zainteresowała się straż miejska. Że niby nie wolno i przy każdej drodze prowadzącej na rynek stoi zakaz wjazdu, ale dostaliśmy się tam drogą przez bramę, gdzie nie było żadnych zakazów - jedynie betonowe słupki (samochód nie przejedzie, coś mniejszego tak). Skończyło się więc tylko na miłej rozmowie bez mandatu. Panowie mundurowi skwitowali tylko, że "to ciekawy przypadek".
Dalej walimy przez Rzeszów, Sanok, Lesko i jesteśmy w Bieszczadach. Uprawiamy krótki offroadzik drogą od Baligrodu do Wołkowyi w poszukiwaniu miejsca na rozbicie namiotu, ale jednak jest mokro i chłodno (nie ma deszczu, ale czasem mży), więc ostatecznie lądujemy w wynajętym pokoju w Wołkowyi. Godzinka drzemki i jedziemy na wieczorną przejażdżkę pętlą Bieszczadzką. Niestety z powodu remontu mostu na drodze od Bukowca do Polana z pętli robi się tylko 'tam i z powrotem' do Ustrzyk Górnych i Wołosate. Tam jeszcze za dnia, z powrotem już po zmroku. Gdzieś tam po drodze haltuje nas straż graniczna i dziwi się co za debile jeżdżą o tej porze po górach... Natomiast niedaleko miejscowości Buk natrafiamy na sarnę stojącą na środku drogi. Przestraszona nie wie w którą stronę zmykać, robi kilka skoków w lewo, w prawo by w końcu zginąć w gęstwinach ciemnego lasu.
Pierwsze 550km z pasażerem zrobione. Kasi tego dnia jeszcze mało, ale cóż począć, późno, trzeba spać
Dzień 2 - Riders on the Storm (SK)
Rano budzi nas stukot kropli o parapet. Dzień zapowiada się pochmurny i deszczowy, więc... my też na to lejemy!
Dowiedzieliśmy się od gospodarzy, że w Lesku jest jakiś zlot i pokaz stuntu. Na miejscu spotykamy naszych forumowych kolegów Hunter of Wind i Tukana. Serdeczne pozdrowienia!
Gdy rusza parada, my jedziemy w swoją stronę, do Komańczy. Zaczyna coraz więcej padać, więc trzeba ubierać się w takie dziwne rzeczy.
Na drodze stado owiec
Cerkiew w Komańczy
i przerwa na suszenie oraz ciepły posiłek.
Granice Słowacką przekraczamy niedaleko w miejscowości Radoszyce. W Słowacji praktycznie nie zatrzymujemy się wcale. Najwyżej by trochę rozprostować nogi.
Przez całą Słowację pada, leje i tylko śpiewać się chce Riders on The Storm. Humenne -> Michalovce -> Trebisov. Dopiero po przekroczeniu granicy Węgierskiej jak ręką odjął deszcz ustaje i ukazuje się nam śliczny widok zachodzącego słońca.
Na noc udaje się dojechać do Tokaju. Zmęczeni mokrą drogą decydujemy się na wynajęcie królewskiego apartamentu u Węgra, który dopiero co wrócił z Polski i chwalił się nam pamiątkowymi zdjęciami z Krakowa, Wieliczki i Warszawy
Tokaj słynie z dobrego i taniego wina. Tamtej nocy przyszło mi to osobiście sprawdzić. Spacer ulicami Tokaju z 2-litrową plastikową butelką pysznego białego wina doprowadził nas do lokalnego baru, gdzie miejscowi raczyli nas piwem, wódką i bóg raczy wiedzieć czym jeszcze...
ok 302 km
Dzień 3 - Tokajski
Z Tokaju zwyczajnie nie da się wyjechać Cały dzień upływa na leniwym zwiedzaniu miasteczka. Jedynie przetransportowujemy się w tańsze miejsce na camping po drugiej stronie rzeki Cisy.
Tego dnia tylko 1,7 km w siodle.
Dzień 4 - Puszta
Kolejny dzień to zwiedzanie Parku Narodowego Hortobagy - Puszta.
Kamienny, dziewięcio-przęsłowy most
Filmiki:
Puszta 1
Puszta 2
Z Hortobagy jedziemy do Debreczyna na małą czarną z przyjaciółką Kasi, a potem Rumunia !!! Granicę przekraczamy już po zmroku. Zaskakujący jest bardzo dobry stan dróg, a może jechaliśmy po prostu świeżo wyremontowanym odcinkiem? Po minięciu większej miejscowości Valea Lui Michai rozglądamy się za dogodnym miejscem do rozbicia się na dziko. W pewnym momencie widzimy odchodzącą w bok nieco pod górę szutrową drogę, która jednak dosyć szybko się kończy i dalej tylko łąka z trawą wysoką do pasa. Badamy z latarką teren i postanawiamy gdzieś za krzakami rozbić namiot. Rano okaże się czy wybrane miejsce będzie odpowiednie...
ok 230km.
cdn.
Nie umiem pisać, więc będzie w skrócie telegraficznym
Dzień 1 - Bieszczadzki
Pełni szczęścia, że to już się zaczyna! 5 rano wyjazd, uciekamy przed deszczem (podobno kilka godzin po naszym wyjeździe w Warszawie nieźle lało).
W Sandomierzu jeszcze przed 9 rano pierwszy dłuższy postój na kawusie. Kawa jeszcze nie dopita, jak naszym motocyklem zainteresowała się straż miejska. Że niby nie wolno i przy każdej drodze prowadzącej na rynek stoi zakaz wjazdu, ale dostaliśmy się tam drogą przez bramę, gdzie nie było żadnych zakazów - jedynie betonowe słupki (samochód nie przejedzie, coś mniejszego tak). Skończyło się więc tylko na miłej rozmowie bez mandatu. Panowie mundurowi skwitowali tylko, że "to ciekawy przypadek".
Dalej walimy przez Rzeszów, Sanok, Lesko i jesteśmy w Bieszczadach. Uprawiamy krótki offroadzik drogą od Baligrodu do Wołkowyi w poszukiwaniu miejsca na rozbicie namiotu, ale jednak jest mokro i chłodno (nie ma deszczu, ale czasem mży), więc ostatecznie lądujemy w wynajętym pokoju w Wołkowyi. Godzinka drzemki i jedziemy na wieczorną przejażdżkę pętlą Bieszczadzką. Niestety z powodu remontu mostu na drodze od Bukowca do Polana z pętli robi się tylko 'tam i z powrotem' do Ustrzyk Górnych i Wołosate. Tam jeszcze za dnia, z powrotem już po zmroku. Gdzieś tam po drodze haltuje nas straż graniczna i dziwi się co za debile jeżdżą o tej porze po górach... Natomiast niedaleko miejscowości Buk natrafiamy na sarnę stojącą na środku drogi. Przestraszona nie wie w którą stronę zmykać, robi kilka skoków w lewo, w prawo by w końcu zginąć w gęstwinach ciemnego lasu.
Pierwsze 550km z pasażerem zrobione. Kasi tego dnia jeszcze mało, ale cóż począć, późno, trzeba spać
Dzień 2 - Riders on the Storm (SK)
Rano budzi nas stukot kropli o parapet. Dzień zapowiada się pochmurny i deszczowy, więc... my też na to lejemy!
Dowiedzieliśmy się od gospodarzy, że w Lesku jest jakiś zlot i pokaz stuntu. Na miejscu spotykamy naszych forumowych kolegów Hunter of Wind i Tukana. Serdeczne pozdrowienia!
Gdy rusza parada, my jedziemy w swoją stronę, do Komańczy. Zaczyna coraz więcej padać, więc trzeba ubierać się w takie dziwne rzeczy.
Na drodze stado owiec
Cerkiew w Komańczy
i przerwa na suszenie oraz ciepły posiłek.
Granice Słowacką przekraczamy niedaleko w miejscowości Radoszyce. W Słowacji praktycznie nie zatrzymujemy się wcale. Najwyżej by trochę rozprostować nogi.
Przez całą Słowację pada, leje i tylko śpiewać się chce Riders on The Storm. Humenne -> Michalovce -> Trebisov. Dopiero po przekroczeniu granicy Węgierskiej jak ręką odjął deszcz ustaje i ukazuje się nam śliczny widok zachodzącego słońca.
Na noc udaje się dojechać do Tokaju. Zmęczeni mokrą drogą decydujemy się na wynajęcie królewskiego apartamentu u Węgra, który dopiero co wrócił z Polski i chwalił się nam pamiątkowymi zdjęciami z Krakowa, Wieliczki i Warszawy
Tokaj słynie z dobrego i taniego wina. Tamtej nocy przyszło mi to osobiście sprawdzić. Spacer ulicami Tokaju z 2-litrową plastikową butelką pysznego białego wina doprowadził nas do lokalnego baru, gdzie miejscowi raczyli nas piwem, wódką i bóg raczy wiedzieć czym jeszcze...
ok 302 km
Dzień 3 - Tokajski
Z Tokaju zwyczajnie nie da się wyjechać Cały dzień upływa na leniwym zwiedzaniu miasteczka. Jedynie przetransportowujemy się w tańsze miejsce na camping po drugiej stronie rzeki Cisy.
Tego dnia tylko 1,7 km w siodle.
Dzień 4 - Puszta
Kolejny dzień to zwiedzanie Parku Narodowego Hortobagy - Puszta.
Kamienny, dziewięcio-przęsłowy most
Filmiki:
Puszta 1
Puszta 2
Z Hortobagy jedziemy do Debreczyna na małą czarną z przyjaciółką Kasi, a potem Rumunia !!! Granicę przekraczamy już po zmroku. Zaskakujący jest bardzo dobry stan dróg, a może jechaliśmy po prostu świeżo wyremontowanym odcinkiem? Po minięciu większej miejscowości Valea Lui Michai rozglądamy się za dogodnym miejscem do rozbicia się na dziko. W pewnym momencie widzimy odchodzącą w bok nieco pod górę szutrową drogę, która jednak dosyć szybko się kończy i dalej tylko łąka z trawą wysoką do pasa. Badamy z latarką teren i postanawiamy gdzieś za krzakami rozbić namiot. Rano okaże się czy wybrane miejsce będzie odpowiednie...
ok 230km.
cdn.
Ostatnio zmieniony 22 lipca 2011, 17:15 przez Schwartzu, łącznie zmieniany 1 raz.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Dzień 5
Dzień 5 - Rumuński
Na śniadanko jogurcik, bułeczka i podziwianie pięknego krajobrazu. Zza wzgórza wychodzą owieczki i pies z długimi jak królik uszami ochrzczony przez nas mianem osła pasterskiego.
Zbieramy się i jedziemy na południe. Mijamy malownicze wsie.
Wiejski tjuning w rumuńskim stylu
Przejeżdżamy przez większe miasto Ordea, dalej Beius i odbijamy na drogę nr 75. Zaczyna się pierwszy prawdziwie górzysty odcinek przez Góry Zachodniorumuńskie (Apuseni). Na dole nie pada, szczyty w gęstej mgle. Wjeżdżając coraz wyżej widoczność zaczyna spadać. Nagle zaczyna błyskać i grzmieć. Gdy zaczynają spadać pierwsze krople zatrzymujemy się żeby założyć przeciwdeszczówki. I nagle jak nie lunie! Jak tylko skończyliśmy się ubierać przestaje padać, a my mokrzy, nawet do gaci się nalało.
Po burzy zjeżdzamy z gór w nadziei, że gdzieś czeka na nas ciepły posiłek.
Suszenie i obiad w górskim schronisku.
Do wieczora już nie pada i cieszymy się piękną pogodą i malowniczymi drogami.
Trzeba tylko bardzo uważać kto przechodzi przez drogę, żeby się nikomu nie narazić.
Nie wszędzie jest równy asfalt. Większość dróg przez małe miasteczka jest wyboista i dziurawa. W pewnym momencie słyszymy, że coś szura za motocyklem. Szybki rzut oka w lusterko i okazuje się, że dużej torby nie ma na miejscu - zwisa tylko na jednej gumce przyczepionej do bagażnika i ciągnie się po ziemi. W kilku miejscach torba poprzecierała się na wylot, butelka po winie (plastikowa) straciła swoją szczelność i trochę się ulało. Cóż, jest wyjazd, straty jakieś muszą być! Dobrze że nie w ludziach. Zaskakujące jest jednak, że w momencie gdy zatrzymaliśmy się by poprawić bagaż z sześciu mijanych nas samochodów aż 3 zatrzymały się i kierowcy pytali się czy nie pomóc. Żywo zainteresowali się również mieszkańcy okolicznych domostw wyglądając z zaciekawieniem przez płoty. To był nasz pierwszy dzień w Rumunii i już mieliśmy okazję poznać serdeczną życzliwość Rumunów. Po tym wydarzeniu wiedzieliśmy, że w tym kraju nie może nas nic złego spotkać.
Jedziemy na nocleg do motelu w Sebes - miejscowości wypadowej na Transalpinę.
Sebes po zmroku wygląda jakby nikt tu nie mieszkał. Ludzie się gdzieś pochowali, po ulicach biegają tylko watahy wygłodniałych dzikich psów.
310 km
Na śniadanko jogurcik, bułeczka i podziwianie pięknego krajobrazu. Zza wzgórza wychodzą owieczki i pies z długimi jak królik uszami ochrzczony przez nas mianem osła pasterskiego.
Zbieramy się i jedziemy na południe. Mijamy malownicze wsie.
Wiejski tjuning w rumuńskim stylu
Przejeżdżamy przez większe miasto Ordea, dalej Beius i odbijamy na drogę nr 75. Zaczyna się pierwszy prawdziwie górzysty odcinek przez Góry Zachodniorumuńskie (Apuseni). Na dole nie pada, szczyty w gęstej mgle. Wjeżdżając coraz wyżej widoczność zaczyna spadać. Nagle zaczyna błyskać i grzmieć. Gdy zaczynają spadać pierwsze krople zatrzymujemy się żeby założyć przeciwdeszczówki. I nagle jak nie lunie! Jak tylko skończyliśmy się ubierać przestaje padać, a my mokrzy, nawet do gaci się nalało.
Po burzy zjeżdzamy z gór w nadziei, że gdzieś czeka na nas ciepły posiłek.
Suszenie i obiad w górskim schronisku.
Do wieczora już nie pada i cieszymy się piękną pogodą i malowniczymi drogami.
Trzeba tylko bardzo uważać kto przechodzi przez drogę, żeby się nikomu nie narazić.
Nie wszędzie jest równy asfalt. Większość dróg przez małe miasteczka jest wyboista i dziurawa. W pewnym momencie słyszymy, że coś szura za motocyklem. Szybki rzut oka w lusterko i okazuje się, że dużej torby nie ma na miejscu - zwisa tylko na jednej gumce przyczepionej do bagażnika i ciągnie się po ziemi. W kilku miejscach torba poprzecierała się na wylot, butelka po winie (plastikowa) straciła swoją szczelność i trochę się ulało. Cóż, jest wyjazd, straty jakieś muszą być! Dobrze że nie w ludziach. Zaskakujące jest jednak, że w momencie gdy zatrzymaliśmy się by poprawić bagaż z sześciu mijanych nas samochodów aż 3 zatrzymały się i kierowcy pytali się czy nie pomóc. Żywo zainteresowali się również mieszkańcy okolicznych domostw wyglądając z zaciekawieniem przez płoty. To był nasz pierwszy dzień w Rumunii i już mieliśmy okazję poznać serdeczną życzliwość Rumunów. Po tym wydarzeniu wiedzieliśmy, że w tym kraju nie może nas nic złego spotkać.
Jedziemy na nocleg do motelu w Sebes - miejscowości wypadowej na Transalpinę.
Sebes po zmroku wygląda jakby nikt tu nie mieszkał. Ludzie się gdzieś pochowali, po ulicach biegają tylko watahy wygłodniałych dzikich psów.
310 km
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Podróż w nieznane - dzień 6
Dzień 6 - Transalpina
Ale piękne słońce! Wow, ale czyste niebo! - takie były reakcje szóstego poranka. Po kilku dniach deszczowej pogody jak na życzenie dostajemy cudny prezent od szczęścia. Jest ciepło, sucho, nic tylko jechać!
Przed nami jeden z piękniejszych i znanych odcinków w Rumunii - Transalpina (67C). Swego czasu dostępna głównie dla jeepów i motocykli terenowych, obecnie w 90% położony jest świeżutki i gładziutki asfalcik i przejazd Virażką to czysta przyjemność, uczta dla duszy, niebo na ziemi, raj dla motocyklistów.
Pierwszy przystanek na zaporze. Robi wrażenie!
I ruszamy dalej. - początek filmiku z dedykacją dla wszystkich Viragowców!
Nie można jednak się zbytnio rozmarzać, gdyż roboty drogowe wciąż trwają, jeździ sporo ciężarówek, walców drogowych, a gdzieniegdzie asfalt nagle się urywa i jedzie się raz po żwirku, raz po błocku.
Drugi przystanek na kolejnej zaporze.
Na trasie prawie pusto (nie licząc ciężarówek i robót drogowych). Raz mija nas grupa kilku turystyków z głośnym cruiserem na przedzie, innym razem spotykamy trzech Czechów.
Gdyby nie świetna pogoda, pewnie mielibyśmy spory problem przebrnąć przez błotniste odcinki na trasie. (Co prawda mieliśmy jeszcze trudniejszy kawałek na drodze, ale już nie został zarejestrowany na kamerze).
Podobno główną atrakcją na Transalpinie jest przejazd przez przełęcz Urdele na wysokości 2145m, my jednak odbiliśmy wcześniej na wschód, gdzie i zrobiliśmy sobie przerwę na obiad z pięknym widokiem na góry.
Mieliśmy nawet małego towarzysza
Później kierowaliśmy się w stronę Ramnic Valcea - wciąż górzystymi drogami z zapierającymi dech widokami.
Życzliwość Rumunów część druga:
Jadąc przez jedną ze wsi minęliśmy rodzinkę jadącą zaprzęgiem konnym - ze czworo małych dzieciaków i kilku dorosłych. Chwilę później zrobiliśmy krótki postój by rzucić okiem na mapę i lekko się rozprostować. W tym czasie zaprzęg dojechał do nas i zatrzymał się zaraz obok nas, a z wozu jedna z dziewczynek wyciągnęła w naszym kierunku wiaderko pełne świeżych malin. Wyobrażacie sobie?? Nie znaliśmy ich języka, ale ten gest był oczywisty! Był oznaką bezinteresownej gościnności, serdeczności i dobroci. Nie potrafiłem zresztą w tamtym momencie wypowiedzieć żadnego słowa, bo wzruszenie ściskało mi gardło. Na całe szczęście byliśmy przygotowani na podobną okoliczność i wieźliśmy ze sobą cukierki, które rozdaliśmy dzieciakom. A one były wtedy szczęśliwe i uśmiechały się do nas! To było piękne!
Odjeżdżający zaprzęg:
A dalej na drodze już "standardowe rumuńskie obrazki":
Na wieczór dojeżdżamy do Curtea de Arges. Na mapie zaznaczony był camping, więc go szukamy, ale bezskutecznie. Od miejscowych chłopaczków spod spożywczego dowiadujemy się że nic takiego tu nie ma. Dostaliśmy namiar na jeden z tańszych pensjonatów. Za bramą stały dwa turystyki z Czech i Słowacji, a w pokoju obok mieszkała para z Polski.
ok 240km.
Ale piękne słońce! Wow, ale czyste niebo! - takie były reakcje szóstego poranka. Po kilku dniach deszczowej pogody jak na życzenie dostajemy cudny prezent od szczęścia. Jest ciepło, sucho, nic tylko jechać!
Przed nami jeden z piękniejszych i znanych odcinków w Rumunii - Transalpina (67C). Swego czasu dostępna głównie dla jeepów i motocykli terenowych, obecnie w 90% położony jest świeżutki i gładziutki asfalcik i przejazd Virażką to czysta przyjemność, uczta dla duszy, niebo na ziemi, raj dla motocyklistów.
Pierwszy przystanek na zaporze. Robi wrażenie!
I ruszamy dalej. - początek filmiku z dedykacją dla wszystkich Viragowców!
Nie można jednak się zbytnio rozmarzać, gdyż roboty drogowe wciąż trwają, jeździ sporo ciężarówek, walców drogowych, a gdzieniegdzie asfalt nagle się urywa i jedzie się raz po żwirku, raz po błocku.
Drugi przystanek na kolejnej zaporze.
Na trasie prawie pusto (nie licząc ciężarówek i robót drogowych). Raz mija nas grupa kilku turystyków z głośnym cruiserem na przedzie, innym razem spotykamy trzech Czechów.
Gdyby nie świetna pogoda, pewnie mielibyśmy spory problem przebrnąć przez błotniste odcinki na trasie. (Co prawda mieliśmy jeszcze trudniejszy kawałek na drodze, ale już nie został zarejestrowany na kamerze).
Podobno główną atrakcją na Transalpinie jest przejazd przez przełęcz Urdele na wysokości 2145m, my jednak odbiliśmy wcześniej na wschód, gdzie i zrobiliśmy sobie przerwę na obiad z pięknym widokiem na góry.
Mieliśmy nawet małego towarzysza
Później kierowaliśmy się w stronę Ramnic Valcea - wciąż górzystymi drogami z zapierającymi dech widokami.
Życzliwość Rumunów część druga:
Jadąc przez jedną ze wsi minęliśmy rodzinkę jadącą zaprzęgiem konnym - ze czworo małych dzieciaków i kilku dorosłych. Chwilę później zrobiliśmy krótki postój by rzucić okiem na mapę i lekko się rozprostować. W tym czasie zaprzęg dojechał do nas i zatrzymał się zaraz obok nas, a z wozu jedna z dziewczynek wyciągnęła w naszym kierunku wiaderko pełne świeżych malin. Wyobrażacie sobie?? Nie znaliśmy ich języka, ale ten gest był oczywisty! Był oznaką bezinteresownej gościnności, serdeczności i dobroci. Nie potrafiłem zresztą w tamtym momencie wypowiedzieć żadnego słowa, bo wzruszenie ściskało mi gardło. Na całe szczęście byliśmy przygotowani na podobną okoliczność i wieźliśmy ze sobą cukierki, które rozdaliśmy dzieciakom. A one były wtedy szczęśliwe i uśmiechały się do nas! To było piękne!
Odjeżdżający zaprzęg:
A dalej na drodze już "standardowe rumuńskie obrazki":
Na wieczór dojeżdżamy do Curtea de Arges. Na mapie zaznaczony był camping, więc go szukamy, ale bezskutecznie. Od miejscowych chłopaczków spod spożywczego dowiadujemy się że nic takiego tu nie ma. Dostaliśmy namiar na jeden z tańszych pensjonatów. Za bramą stały dwa turystyki z Czech i Słowacji, a w pokoju obok mieszkała para z Polski.
ok 240km.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Jarek72
- Posty: 718
- Rejestracja: 24 września 2010, 11:35
- Motocykl: VIRAGO XV750 96`
- Lokalizacja: Mogilno
- Wiek: 52
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Cudowna podróż. Będziecie mieli co wspominać. Tylko pozazdrościć. Pozdrawiam
- tyfuz
- Posty: 806
- Rejestracja: 08 listopada 2008, 09:30
- Motocykl: xv750 '97 i krówka
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 36
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Schwartzu, super, gratuluje! zazdroszcze
- TuKaN
- Posty: 737
- Rejestracja: 15 września 2009, 17:44
- Motocykl: Honda NT 650V Deauvi
- Lokalizacja: Będziemyśl
- Wiek: 33
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
dzięki za pozdrowienia super wyprawa ja za rok tez planuje podobna podróżSchwartzu pisze:Na miejscu spotykamy naszych forumowych kolegów Hunter of Wind i Tukana. Serdeczne pozdrowienia! ]
najdłuższa trasa na virci za 1 strzałem: 1260km
- Arktos
- Posty: 782
- Rejestracja: 12 września 2007, 17:12
- Motocykl: Virago 750 z 96r
- Lokalizacja: Włocławek
- Wiek: 53
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Schwartzu czytało i oglądało się super !!!! Dzięki ale mam nadzieje, że skończysz swoje opowiadanie bo niedosyt mam
Gang dzikich wieprzy.
Motórzyści Włocławek.
Grupa Kujawska.
Motórzyści Włocławek.
Grupa Kujawska.
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Dobra, dobra to dopiero 6-ty dzień, a było ich 11, więc jesteśmy w połowie podróży Znajdę chwilkę, to będę dopisywał resztę.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake