Snake'u, Ty się z mojego "słowa klucza" nie śmiej. Choć się o to broń Boże nie obrażę, bo w przeciwnym razie po co bym na takim czasem kpiarsko prześmiewczym forum się udzielał.
A tak na poważnie, to muszę się trochę powymądrzać, w końcu to mój zawód.
Otóż proces rozładowywania się akumulatora polega m.in. na wytrącaniu się na płytach siarczanu ołowiu. Aniony i kationy wędrują sobie w elektrolicie, oddają swoje ładunki i tak na płytach ujemnych jak i na dodatnich to coś się odkłada. Jonów siarczanowych ubywa na rzecz wody, dlatego mierząc gęstość elektrolitu widzimy jej spadek. Ładowanie polega na doprowadzeniu do rozkładu siarczanu i powrotu jonów do roztworu, dlatego jego gęstość ponownie rośnie.
A co z tym "zasiarczanieniem"? Przecież to się cały czas dzieje? Ano tak tylko, że normalnie to są bardzo drobniutkie kryształki, taki osadzik rzec by można. Łatwo go ponownie zmusić do rozkładu prądem ładującym. Ale niestety nie cały. W miarę upływu czasu ten osadzik łączy się w większe kryształy, a te już takie chętne do współpracy nie są. Na dodatek rosnąc rozpychają się w materiale płyt, najbardziej w dodatnich, powodując jego wykruszanie się. To jest jedna z przyczyn postępującej z wiekiem utraty sprawności i pojemności akumulatora. Są jeszcze inne, bo jak to w życiu bywa okoliczności niekorzystnych jest na ogół więcej niż sprzyjających
Kiedy bateria długo stoi nie używana postępuje proces tzw. samorozładowania. Kryształy rosnąc sobie, powoli przybierają tą wredniejszą postać, niechętną do ponownego rozkładu. Blokuje to możliwość ponownego naładowania, trwale zmniejsza gęstość elektrolitu, aż wreszcie dochodzi do takiej padaczki, że możemy sobie akumulatora użyć tylko jako obciążnika dla topielca, albo jako zwrot przy zakupie nowego.
To, że jak wielu pisze, bateryjka stała sobie całą zimę, a wiosną pstryk i rozrusznik kręci, nie oznacza że jego to nie dotyczyło. Po prostu zapas wciąż aktywnej masy płyt jest jeszcze na tyle duży, że starczyło energii na rozruch. W ciepełku to złe dzieje się trochę wolniej, ale też się dzieje. W szkolnym laboratorium mamy takie ustrojstwo, które po wprowadzeniu danych akumulatora (ozn. EN ... w amperach) bada go obciążając krótkimi impulsami prądu próbnego i pokazuje nie tylko napięcie i stan naładowania, ale informuje też o stopniu zużycia płyt. Często info jest takie: Napięcie - 13,2 V, stan naładowania - 90%, stan zużycia płyt - 40%. A bywa, że gorzej i ustrojstwo wystawia diagnozę - akumulator do wymiany!
Dlatego moi mili dwu i czterokołowcy. Bądźcie wyrozumiali dla swoich bateryjek i jednak je dokarmiajcie co min. 5-6 tygodni. To, że w zeszłym roku tego nie robiliście i było OK, nie oznacza, że w tym się uda. Na pewno Waszym sprzętom to nie zaszkodzi. Lepiej wiosną mieć kasę na zatankowanie baku lub siebie samego
Uff, i to by było na tyle. Koniec lekcji!
Denerwować się, to tracić własne zdrowie z powodu cudzej głupoty.