Podróż historyczno - wojskowa
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Podróż historyczno - wojskowa
Wszyscy oczywiście wiedzą , że interesuję się historią najnowszą, a w szczególności Drugą Wojną Światową. Trudno, takie zboczenie
W szczególności zaś zainteresowałem się zmaganiami na Atlantyku synów dzielnego Albionu z podstępnymi teutońskimi stadami szarych wilków. Nie będę ukrywał, że onegdaj zainspirowała mnie ku tym zainteresowaniom lektura znanej dzisiaj książki Lothara-Günthera Buchheima "Okręt" (Das Boot). Po niej przyszła chęć na bardziej szczegółowe opisy aż na koniec postanowiłem naocznie przekonać się jak wygląda wnętrze stalowej rury zwanej Okręt Podwodny typu VIIc. Do czasów obecnych zachowały się dwa egzemplarze okrętów tego typu, zwanych popularnie koniami roboczymi Doenitza. Jeden w Stanach, a więc paktycznie poza zasięgiem motocyklisty, drugi w miejscowości Laboe koło Kiel (Kilonia).
KLIK
A to przecież o rzut beretem (mokrym) od granic Najjaśniejszej.
Poniżej - widok ogólny U995.
Same przygotowania do podróży długo nie trwały, podstawowy sprzęt obieżyświata już dawno skompletowałem i wypróbowałem. Wystarczyło tylko popakować wyposażenie biwakowe do kufrów i odświeżyć najpotrzebniejsze zapasy, jak zupki YumYum, pure ziemniaczane z cebulką i grzankami oraz kabanoski, o których zaletach już dano przekonałem dyżurną sceptyczkę w osobie Alicjany
Do tego oczywiście niezbędne kartusze z gazem, konieczne do warzenia wymienionych przysmaków (z wyjątkiem kabanosów of course) i podstawowego napoju motocyklisty w trasie, czyli herbaty typu "plujka". Bez plujki każda wyprawa traci swój urok.
W szczególności zaś zainteresowałem się zmaganiami na Atlantyku synów dzielnego Albionu z podstępnymi teutońskimi stadami szarych wilków. Nie będę ukrywał, że onegdaj zainspirowała mnie ku tym zainteresowaniom lektura znanej dzisiaj książki Lothara-Günthera Buchheima "Okręt" (Das Boot). Po niej przyszła chęć na bardziej szczegółowe opisy aż na koniec postanowiłem naocznie przekonać się jak wygląda wnętrze stalowej rury zwanej Okręt Podwodny typu VIIc. Do czasów obecnych zachowały się dwa egzemplarze okrętów tego typu, zwanych popularnie koniami roboczymi Doenitza. Jeden w Stanach, a więc paktycznie poza zasięgiem motocyklisty, drugi w miejscowości Laboe koło Kiel (Kilonia).
KLIK
A to przecież o rzut beretem (mokrym) od granic Najjaśniejszej.
Poniżej - widok ogólny U995.
Same przygotowania do podróży długo nie trwały, podstawowy sprzęt obieżyświata już dawno skompletowałem i wypróbowałem. Wystarczyło tylko popakować wyposażenie biwakowe do kufrów i odświeżyć najpotrzebniejsze zapasy, jak zupki YumYum, pure ziemniaczane z cebulką i grzankami oraz kabanoski, o których zaletach już dano przekonałem dyżurną sceptyczkę w osobie Alicjany
Do tego oczywiście niezbędne kartusze z gazem, konieczne do warzenia wymienionych przysmaków (z wyjątkiem kabanosów of course) i podstawowego napoju motocyklisty w trasie, czyli herbaty typu "plujka". Bez plujki każda wyprawa traci swój urok.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Od kiedy Miłościwie Nam Panujące Władze były uprzejme przedłużyć autostradę Lizbona - Paryż - Berlin - Świecko aż do rogatek stolicy naszego Umiłowanego Kraju, podróże na zachód straciły nimb tajemniczości i egzotyki. Odwagę i nieustępliwość w przedzieraniu się pomiędzy kawalkadami TIR-ów, stadami nierogacizny i rekieterów w postaci dzielnych strażników gminnych, miejskich i bohaterskich policjantów musiała zastąpić sakiewka, z której trzeba opłacać myto na bramkach firmy Autostrady Wielkopolskie. Takie czasy ... ale dla podniesienia morale czytelników dodam na marginesie, że oddychać można jeszcze za darmo.
Ponieważ opis podróży tą trasą zwaliłby z nóg moich najwierniejszych czytelników, darują sobie te enuncjacje. Zapodam tylko, że jak zwykle nie zawiedli mnie przedstawiciele mniejszości etnicznej pn. Romowie, przez nasze babcie i dziadków zwani Cyganami (to ci co wymyślili traiatlon - na basen taki udaje się na piechotę, a wraca rowerem ). Otóż w pobliżu wewnętrznej granicy w Ojczyźnie Prawdziwych Europejczyków, czyli w okolicach Świdwina na przydrożnym parkingu zrobiłem mały popas celem uzupełnienia sił metodą konsumpcji wiezionych zapasów. Przy okazji umilam czas konwersacją z własną żoną , bo już niedługo w roamingu taka przyjemność stanie się płatną, czyli mniej przyjemną. Jednak jako rasowy zwiadowca przy okazji widzę kątem oka śniadą przysadzistą sylwetkę przemykającą się skrajem parkingu z towarem w ręku. Tym razem nie była to piła spalinowa ani fotoaparat tylko jak się za chwilę przekonałem "najprawdziwszy" iPhone 5s, którego przedstawiciel wspomnianej mniejszości etnicznej usiłował mi sprzedać w rewelacyjnej cenie 600 !!!!! złotych. I co wy na to ?
Żeby przekonać mnie do swojej wiarygodności ten rasowy handlowiec nie omieszkał zaznaczyć, że takie samo (?) cudo w sklepie kosztuje 3000 złotych, ale on sprzedaje poniżej kosztów bo pilnie potrzebuje gotówki na wyżywienie pomykającej za nim progenitury w osobie dziesięcioletniego (tak na oko) pacholęcia. Na nic zdawały się moje solenne zapewnienia, że nie mam gotówki aby sfinalizować interes mojego życia. Sprzedawca był nieustępliwy i nieczuły na moje zaklęcia a dla zmiękczenia moje oporu cenę opuścił nawet do 500 złotych. Ponieważ na jego widok nawet kabanosy stawały mi ością w gardle, niedojedzone spakowałem i zapiwszy plujką wstałem od parkingowego stolika. Na to jego klon zaczął się upominać o wyżywienie, profanując moje kabanosy poprzez nazwanie ich kiełbasą. Widać naprawdę był głodny, co determinowało ojca do obniżania ceny tak wspaniałego towaru. Ledwo opuściłem nachalne towarzystwo, zzza jakiegoś stojącego samochodu wylazł kolejny "handlowiec", oferując Samsunga Galaxy. Z pośpiechu nie zauważyłem tylko w jakiej generacji fona tracę kolejną niewykorzystaną okazję. Czym prędzej wskoczyłem na grzbiet mojego motonga i dopiero swojski gang, pulsowanie silnika pomiędzy nogami i wiatr we włosach zaczęły koić moje skołatane nerwy.
Ta przygoda tak mnie wytrąciła z równowagi, że kolejny postój wypadł już gdzieś za Berlinem w drodze na Hamburg oczywiście. Nawet drobne przelotne deszczyki i liczne nad wyraz roboty drogowe nie były w stanie mnie powstrzymać w parciu przed siebie. Dopiero czarna chmura spowodowała że poczułem jak przesiąkają mi portki na tyłku i schroniłem się na stacji Arala. To już był znak, że trzeba rozejrzeć się za jakimś zakończeniem I etapu. Koniec wypadł w miejscowości NEVERSDORF. Tego dnia udało mi się pobić swój rekord przelotów dziennych, bo jak się nie mylę nawinąłem około 880 kilometrów na koła mojego Sztormiaka.
Tutaj wypadł mój popas:
Przejechana trasa:
Ponieważ opis podróży tą trasą zwaliłby z nóg moich najwierniejszych czytelników, darują sobie te enuncjacje. Zapodam tylko, że jak zwykle nie zawiedli mnie przedstawiciele mniejszości etnicznej pn. Romowie, przez nasze babcie i dziadków zwani Cyganami (to ci co wymyślili traiatlon - na basen taki udaje się na piechotę, a wraca rowerem ). Otóż w pobliżu wewnętrznej granicy w Ojczyźnie Prawdziwych Europejczyków, czyli w okolicach Świdwina na przydrożnym parkingu zrobiłem mały popas celem uzupełnienia sił metodą konsumpcji wiezionych zapasów. Przy okazji umilam czas konwersacją z własną żoną , bo już niedługo w roamingu taka przyjemność stanie się płatną, czyli mniej przyjemną. Jednak jako rasowy zwiadowca przy okazji widzę kątem oka śniadą przysadzistą sylwetkę przemykającą się skrajem parkingu z towarem w ręku. Tym razem nie była to piła spalinowa ani fotoaparat tylko jak się za chwilę przekonałem "najprawdziwszy" iPhone 5s, którego przedstawiciel wspomnianej mniejszości etnicznej usiłował mi sprzedać w rewelacyjnej cenie 600 !!!!! złotych. I co wy na to ?
Żeby przekonać mnie do swojej wiarygodności ten rasowy handlowiec nie omieszkał zaznaczyć, że takie samo (?) cudo w sklepie kosztuje 3000 złotych, ale on sprzedaje poniżej kosztów bo pilnie potrzebuje gotówki na wyżywienie pomykającej za nim progenitury w osobie dziesięcioletniego (tak na oko) pacholęcia. Na nic zdawały się moje solenne zapewnienia, że nie mam gotówki aby sfinalizować interes mojego życia. Sprzedawca był nieustępliwy i nieczuły na moje zaklęcia a dla zmiękczenia moje oporu cenę opuścił nawet do 500 złotych. Ponieważ na jego widok nawet kabanosy stawały mi ością w gardle, niedojedzone spakowałem i zapiwszy plujką wstałem od parkingowego stolika. Na to jego klon zaczął się upominać o wyżywienie, profanując moje kabanosy poprzez nazwanie ich kiełbasą. Widać naprawdę był głodny, co determinowało ojca do obniżania ceny tak wspaniałego towaru. Ledwo opuściłem nachalne towarzystwo, zzza jakiegoś stojącego samochodu wylazł kolejny "handlowiec", oferując Samsunga Galaxy. Z pośpiechu nie zauważyłem tylko w jakiej generacji fona tracę kolejną niewykorzystaną okazję. Czym prędzej wskoczyłem na grzbiet mojego motonga i dopiero swojski gang, pulsowanie silnika pomiędzy nogami i wiatr we włosach zaczęły koić moje skołatane nerwy.
Ta przygoda tak mnie wytrąciła z równowagi, że kolejny postój wypadł już gdzieś za Berlinem w drodze na Hamburg oczywiście. Nawet drobne przelotne deszczyki i liczne nad wyraz roboty drogowe nie były w stanie mnie powstrzymać w parciu przed siebie. Dopiero czarna chmura spowodowała że poczułem jak przesiąkają mi portki na tyłku i schroniłem się na stacji Arala. To już był znak, że trzeba rozejrzeć się za jakimś zakończeniem I etapu. Koniec wypadł w miejscowości NEVERSDORF. Tego dnia udało mi się pobić swój rekord przelotów dziennych, bo jak się nie mylę nawinąłem około 880 kilometrów na koła mojego Sztormiaka.
Tutaj wypadł mój popas:
Przejechana trasa:
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- leczmo
- Posty: 1295
- Rejestracja: 30 kwietnia 2014, 23:22
- Motocykl: Virago 535/VTX 1300
- Lokalizacja: Skierniewice
- Wiek: 58
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Jeśli Blunio jest to Twój autentyczny opis podróży, a nie cytat z jakiejś powieści przygodowej to jesteś literackim geniuszem na miarę Leopolda Tyrmanda.
Czekam na c.d.
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Przyznaję sięleczmo pisze: to Twój autentyczny opis podróży
Jakoś tak wyszło
Ale do rzeczy. Ranek drugiego dnia podróży był ciepły i słoneczny i zanim przystąpiłem do konsumpcji śniadania wliczonego w koszt pokoju, zrobiłem małe rozpoznanie najbliższych okolic hotelu. Podobnie jak w większości wiosek mazurskich, centralny punk w Neversdorf zajmuje mały panteon ku czci mieszkańców wioski, którzy oddali swe życie za Wielkie Niemcy.
Po śniadaniu jeszcze pozbycie zbędnego bagażu żeby mieć miejsce na zabunkrowanie stroju motocyklisty, trochę niestosownego na plazy i w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Rzut oka na mapę i w drogę. Daleko nie miałem.
Wybrałem trasę 404, na początku mającą parametry autostrady ale przy zbliżaniu się do Kilonii zamieniającą się w drogę jakich pełno w Polsce, czyli jednopasmową i co chwila rozkopaną. Samo dotarcie do Kilonii nie nastręczało problemu, za to odnalezienie drogi do Laboe było już nieco trudniejsze, bo to tylko wioska nadmorska a nie ważny ośrodek portowy. Ale "koniec języka za przewodnika" i jazda. Problem w tym, że autochtoni nie wymawiają Laboe tylko tak jakoś Labou. Po wyjaśnieniu tych niuansów reszta poszła jak z płatka. Po dotarciu do celu okazało się, jak wszędzie zresztą że miejsc parkingowych nie ma, a te co są to płatne. I co gorsza jak i ile za nie płacić ? Problem rozwiązałem w ten sposób że odjechałem nieco dalej w osiedle domków, gdzie znalazłem zaciszne miejsce zarówno do parkowania jak i przebrania się w strój stosowny do nadmorskiego deptaka i atrakcji będących celem wyprawy.
A tak mi się zaparkowało:
Żeby nie było wątpliwości, gdzie jesteśmy:
U celu podróży:
Po prawej stronie zdjęcia trap wejściowy dla zwiedzających. Budki kasjera nie widać, ale to chyba element nie budzący żadnych wątpliwości. Dla informacji otwór w burcie jest wycięty specjalnie dla zwiedzających, w oryginale go nie było. Generalnie okręt miał trzy włazy, główny w kiosku i praktycznie jedyny używany podczas rejsu. Drugi nad kambuzem kooka używany okazyjnie i trzeci dość okazały nad przednim pomieszczeniem okrętu, służący przede wszystkim do ładowania torped. Ale do rzeczy - bilet zapłacony i już jestem w środku jak Jonasz. Zdjęcie przedstawia autora narracji w siłowni elektrycznej przy otwartej pokrywie rufowej wyrzutni torpedowej.
Widok siłowni elektrycznej w kierunku dziobu okrętu. Na dole korpusy silników, u góry tablice rozdzielcze. Następne pomieszczenie stanowi siłownia spalinowa.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Blunio, o jakim wietrze we włosach mówisz? Raczej powinnam zapytać o jakich włosach???
- jjanusz
- Posty: 710
- Rejestracja: 29 maja 2011, 10:45
- Motocykl: Honda NT 650
- Lokalizacja: krasnogliny(dęblin) lubelskie
- Wiek: 58
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Zakłada Perugię a by poczuć wiatr we włosachMelania pisze:Blunio, o jakim wietrze we włosach mówisz? Raczej powinnam zapytać o jakich włosach???
myślę że wszyscy lubimy i czekamy z niecierpliwością na twoje relacje z podróży
ale zapomniałeś dokończyć ;;;; Iść ciągle iść w stronę słońca ...::::::::
pozdrawiam
jjjanusz
------------------------------------------------------------------
"Niedość, że masz prace to i pieniądze byś chciał?"
------------------------------------------------------------------
"Niedość, że masz prace to i pieniądze byś chciał?"
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
myślę że będzie okazja nawiązać do relacji z poprzedniej podróży, którą to relację przegrywałem w pobliźu Lôrient we Francji. A jak wiadomo, była tam jedna z największych baz Ubootów i dowództwo Broni Podwodnej w Kerneval.ale zapomniałeś dokończyć
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- leopold
- Posty: 579
- Rejestracja: 07 stycznia 2011, 09:12
- Motocykl: Virago 750
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Taaaaaa..... A pamiętacie, jak w Berlinie, podczas Mistrzostwa Europy w pływaniu, zapowiadając polskich sportowców komentator wypalił: ?Witamy! Oto ekipa, która wróci stąd naszymi samochodami? ?Blunio pisze: zwani Cyganami (to ci co wymyślili traiatlon - na basen taki udaje się na piechotę, a wraca rowerem ).
Pozdrawia Leopold
- kris70
- Posty: 613
- Rejestracja: 13 czerwca 2011, 11:40
- Motocykl: VTX 1300
- Lokalizacja: Mysłowice
- Wiek: 54
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Szczere wyrazy uznania dla Ciebie Blunio Gratuluje ale i też troszeczke (choć zdrowo) zazdroszcze takiej wyprawy jeden z moich ulubionych tematów(2WŚ) + Twój barwny opis sprawiają ze znowu niesmiało zaczynam kreslić w głowie jakieś tam plany.... Jeszcze raz wielkie
"...jeśli Bóg drzwi zamyka,to otwiera okno..."
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Spoko, na koniec jeszcze będzie niespodzianka. Taka wisienka na torciekris70 pisze:jeden z moich ulubionych tematów(2WŚ)
Ale do rzeczy, czyli kontynuujmy zwiedzanie środka U-995 Typu VIIc. Z siłowni elektrycznej przechodzimy do siłowni spalinowej. Składała się z dwóch silników dieslowskich. W necie można dużo o nich wyczytać, więc nie będę zanudzał. Z ciekawostek napiszę, że bieg wsteczny okrętu pozyskiwano poprzez zmianę obrotu silników, bo przekładni jako takiej okręt nie posiadał. Żeby włączyć rewers trzeba było silniki zatrzymać, przestawić rozrząd i uruchomić silniki ponownie, tylko w drugą stronę. Uruchamianie odbywało się za pomocą sprężonego powietrza. Nic dziwnego, że do manewrowania w porcie używano silników elektrycznych.
Diesle w swej okazałości:
"Klawiatura" silników była typu otwartego, czyli widać było pracujące popychacze i dźwigienki zaworowe. Widać ponadto sterczące z cylindrów króćce zakończone ukośnymi zaworami. Służyły do sprawdzania czy wszystkie cylindry pracują. Mechanicy zwani tradycyjnie palaczami mieli obowiązek robić to okresowo poprzez odkręcenie kolejno wszystkich zaworów. Jak z króćców wydostawały się płmienie to znaczyło że cylindry pracują.
Pokonujemy kolejne drzwi i jesteśmy pomiędzy kambuzem i kibelkiem. Kibelek z lewej (zamknięty ale podświetlony), kambuz po prawej.
Kuchnia była elektryczna, natomiast kibelek swoją właściwą funkcję mógł spełniać dopiero jak zjedzono zapasy w nim przechowywane na początku rejsu.
Kibelek:
Kambuz:
Następne pomieszczenie to sypialnia, salon i jadalnia w jednym dla podoficerów:
Z pomieszczenia podoficerów właz w grodzi wodoszczelnej (jednej z dwóch) prowadzi do centrali okrętu. Było to najważniejsze pomieszczenie gdzie dokonywano nawigacji i dowodzenia okrętem. Z niego wiódł szyb do pomieszenia w kiosku okrętu, skąd dowódca prowadził ataki spod wody. Jeszcze wyżej właz prowadził na pomost okrętu.
Na zdjęciu właz w grodzi wodoszczelnej prowadzący do centrali okrętu. Pośrodku widać szyb peryskopów:
O samej centrali opowiem w kolejnym poście.
Ostatnio zmieniony 17 września 2014, 21:34 przez Blunio, łącznie zmieniany 1 raz.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- tylust
- Posty: 2698
- Rejestracja: 13 stycznia 2014, 09:26
- Motocykl: XV 750 1982r.
- Lokalizacja: Kalisz - Wlkp.
- Wiek: 51
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Super relacja Blunio i świetne zdjęcia o sporej wartości edukacyjnej, aż ponownie sięgnąłem po "Okręt" - Buchheima.
Tomek
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Dziękujętylust pisze:Super relacja Blunio i świetne zdjęcia o sporej wartości edukacyjnej
Tak, ja od tego zacząłem. Aczkolwiek to tylko beletrystyka, ale bardzo mocno osadzona w realiach historycznych i technicznych. U-96 rzeczywiście istniał, a "Stary" czyli dowódca okrętu to Heinrich Lehmann-Willenbrock. KLIKtylust pisze:ponownie sięgnąłem po "Okręt" - Buchheima
Natomiast z popularnych książek polecam dla zainteresowanych wydawnictwa Carta Blanca pozycję "U-Boot życie codzienne na niemieckim okręcie podwodnym w czasie II wojny światowej" Lawrence Petersona.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- kris70
- Posty: 613
- Rejestracja: 13 czerwca 2011, 11:40
- Motocykl: VTX 1300
- Lokalizacja: Mysłowice
- Wiek: 54
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
I znowu Blunio przeniosłeś mnie w czasie.....
"...jeśli Bóg drzwi zamyka,to otwiera okno..."
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
No właśnie ... kontynujemy zwiedzanie. Przechodzimy przez gródź wodoszczelną do centrali okrętu.kris70 pisze:I znowu Blunio
Stół nakresowy (określanie pozycji na mapie):
"Łapiecie" coś z tego ?
Peryskop wachtowy:
Stanowiska sterników sterów głębokości:
Drabinka do kiosku okrętu i na pomost. Jedyna droga wyjścia na zewnątrz dla mniej więcej 45 osobowej załogi:
Rzut oka do kiosku:
Opuszczamy centralę. Mijamy "kabinę" kapitana okrętu i pomieszczenia radiotelegrafisty i nasłuchowca obsługującego hudrofony.
Kąt wygradzany w razie potrzeby kotarą stanowiący miejsce spoczynku kapitana okrętu:
Kabina "radio" (ze "słynną" maszyną szyfrującą Enigma:
Tu siedziały "uszy" okrętu:
Dalej następuje kolejne pomieszczenie dla podoficerów:
I właściwy kibelek, jedyny (do czasu zjedzenia zapasów żywności z drugiego) dla 45 osobowej załogi.
Wreszcie ostatni przedział, mieszczący główne uzbrojenie okrętu w posytaci czterech wyrzutni torpedowych, zapas torped zapasowych i stanowiący miejsce przebywania pozostałej części załogi (marynarzy):
Cztery aparaty torpedowe i torpeda podwieszona na belce suwnicy gotowa do
załadunku:
Koniec zwiedzania wnętrza Uboota typu VIIc. Rzut oka na część dziobową. Widoczne stery głębokości.
Śruby i stery okrętu:
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Po drugiej stronie nadmorskiej promenady znajduje się tzw. MEMORIAŁ poświęcony marynarzom. Ma postać ponad 50 metrowej wieży, okrągłego placu z kolumnadą, pawilonu z modelami okrętów i podziemnego sanktuarium. Jakie wrażenie? Po niemiecku monumentalne.
Wieża:
Narrator:
Pawilon z modelami:
Model pancernika Bismarck:
Pokazy filmów. Tutaj akurat pancernik Schlezwig Holstein ostrzeliwuje Westerplatte. Czy ten szacowny pan z nostalgią obserwujący pokaz pociągał wtedy za spust?
Zejście do podziemi. Trochę wieje chłodem. Dosłownie i w przenośni
Długi korytarz brrrrrrr
I samo sanktuarium:
Po wyjściu z tego przygnębiającego miejsca chętnie wjechałem windą na szczyt wieży. Wiatr i słońce przywróciły dobre samopoczucie.
Wjazd "w cenie", albowiem zwiedzanie Memoriału jest płatne.
Widoki na miarę wysokości wieży:
Jako że Laboe to nadmorska miejscowość wypoczynkowa, dookoła tętni codzienne życie. Statki nieprzerwanie płyną do i z ważnego portu jakim jest Kilonia
Turyści plażują:
Dzieci szaleją:
Ciekawe perełki architektury:
I scenki rodzajowe:
Po wyczerpaniu wszystkich punktów programu pozostało tylko odszukanie motocykla i powrót bez przygód do hotelu w Neversdorf.
Dobranoc
ps. na pożegnanie z niemieckim morzem zaprezentuję naklejkę, jaką mieszkańcy Kiel (Kilonia) często umieszczają na swoich samochodach. Nawet chciałem taką nabyć, ale chyba słabo się starałem ...
Wieża:
Narrator:
Pawilon z modelami:
Model pancernika Bismarck:
Pokazy filmów. Tutaj akurat pancernik Schlezwig Holstein ostrzeliwuje Westerplatte. Czy ten szacowny pan z nostalgią obserwujący pokaz pociągał wtedy za spust?
Zejście do podziemi. Trochę wieje chłodem. Dosłownie i w przenośni
Długi korytarz brrrrrrr
I samo sanktuarium:
Po wyjściu z tego przygnębiającego miejsca chętnie wjechałem windą na szczyt wieży. Wiatr i słońce przywróciły dobre samopoczucie.
Wjazd "w cenie", albowiem zwiedzanie Memoriału jest płatne.
Widoki na miarę wysokości wieży:
Jako że Laboe to nadmorska miejscowość wypoczynkowa, dookoła tętni codzienne życie. Statki nieprzerwanie płyną do i z ważnego portu jakim jest Kilonia
Turyści plażują:
Dzieci szaleją:
Ciekawe perełki architektury:
I scenki rodzajowe:
Po wyczerpaniu wszystkich punktów programu pozostało tylko odszukanie motocykla i powrót bez przygód do hotelu w Neversdorf.
Dobranoc
ps. na pożegnanie z niemieckim morzem zaprezentuję naklejkę, jaką mieszkańcy Kiel (Kilonia) często umieszczają na swoich samochodach. Nawet chciałem taką nabyć, ale chyba słabo się starałem ...
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Szkoda że nie kupiłeś tej naklejki. Mógłbyś robić za takiego mało wypasionego chrześcijanina
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Może ktoś z forum się zainspiruje, pojedzie w przyszłym roku i przywiezie parę naklejekMelania pisze:Szkoda że nie kupiłeś tej naklejki.
A jakby co to Jarek co to mi sprzedał Paszteta ma w Kiel rodzinę
Dowiedziałem się o tym po fakcie, ale jak by co
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- Bluesmen
- Posty: 70
- Rejestracja: 18 września 2014, 21:47
- Motocykl: XVS
- Lokalizacja: Lubuskie
- Wiek: 48
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Piękna relacja.
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Jawohl ! ... to znaczy będzie. Jesteśmy w połowieAlicjana pisze:To be continued?
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- Alicjana
- Posty: 664
- Rejestracja: 06 stycznia 2012, 00:47
- Motocykl: XV535, BMW GS650
- Lokalizacja: Warszawa/Mokotów
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Naturlich... To znaczy kiedy? Dzisiaj nie było.
Gdzie diabeł nie może tam babę na moto pośle
- Alicjana
- Posty: 664
- Rejestracja: 06 stycznia 2012, 00:47
- Motocykl: XV535, BMW GS650
- Lokalizacja: Warszawa/Mokotów
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Cisza...
No tak... Mamusia mnie uprzedzała - nie wierz nigdy facetowi...
No tak... Mamusia mnie uprzedzała - nie wierz nigdy facetowi...
Gdzie diabeł nie może tam babę na moto pośle
- leczmo
- Posty: 1295
- Rejestracja: 30 kwietnia 2014, 23:22
- Motocykl: Virago 535/VTX 1300
- Lokalizacja: Skierniewice
- Wiek: 58
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
A nie mówiła Ci że faceta nie można popędzać bo się może zablokować?Alicjana pisze:Cisza...
No tak... Mamusia mnie uprzedzała - nie wierz nigdy facetowi...
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Wszyscy oczywiście wiedzą że stanie na dwóch nogach* jest bardziej efektywne od stania na jednej nodze**
Stoję więc tak sobie przed hotelem swą proweniencję jak żywo przypominającym mazurski dworzec kolejowy i z braku lepszego zajęcia obserwuję toczące się życie. Słońce jeszcze na nieboskłonie, trochę mu brakuje aby dotknąć horyzontu. Jedynie coraz bardziej wydłużające się cienie drzew i budynków zdają się świadczyć o zbliżającym się końcu dnia. Z hotelowego tarasu, pełniącego rolę wiejskiego ośrodka kulturalno - rozrywkowego docierają odgłosy gardłowych rozmów przesyconych akcentem nadmorskiego rejonu Schlezwig - Holstein. Timbr głosów rozochoconych gości hotelowej restauracji potęguje ilość wychylonych kufli piwa. Ale to właściwe jedyne odgłosy niosące się uliczkami sennej wioski, którymi od czasu do czasu przemyka z szumem opon samochód wiozący do domu niemieckiego chłoporobotnika czy panią domu ze sprawunkami z wielkomiejskiego Aldiego lub Lidla. Mimo że każdy z domów ma garaż, bardzo rozpowszechniły się i są praktycznie na wszystkich posesjach wiaty, przyjmujące pod swój dach conajmniej dwa samochody. Wreszcie cichną odgłosy biesiady, goście rozchodzą się do domów i pokoi hotelowych, mrok ogarnia okolicę i zapada cisza. Wschodzący księżyc oświetla plac zimnym światłem, ujawniającym przemykające bezszelestnie koty które wyszły na nocne łowy i nie tylko. Drobnym truchcikiem przemierza płaszczyznę okrągła kolczasta kulka zakończona lśniącym mokrym noskiem. Na tle papierowobladej tarczy księżyca co i rusz odcinają się sylwetki przecinających niebo skórzanych skrzydeł ...
Ale z czasem i te przejawy nocnego życia zamierają, księżyc chowa się za chmurami i okolicę otula całun mroku ......................................................................... ..............................................................................................................................
Pierwsze promienie słońca zwiastujące nowy dzień zapoczątkowują codzienną wiejską krzątaninę. Ulicą z warkotem przemyka ciągnik rolniczy, z daleka słychać porykiwanie krów. Obsługa hotelowa już od pewnego czasu pali światło w kuchni przygotowując śniadanie dla gości. Wreszcie pojawia się i mój właściciel z tobołkami ekwipunku, który upycha w kufrach. Przekręcenie kluczyka w stacyjce i moimi miedzianymi nerwami wstrząsają impulsy elektryczne. Pstryknięcie czerwonego guzika, starter przerzuca wał przez kolejne kompresje, bladoniebieska iskra zapoczątkowuje eksplozję w cylindrze i następne, które przez kolejny dzień będą nas pędziły po autostradach. Zawory cylindrów wybijają równe staccato, kanałami sinika w nieskończoność krąży ciemny olej i krwistoczerwony płyn chłodzący. Benzyna syci nienażartą gardziel by wkrótce ulecieć w postaci niewidocznego oparu spalin. Lśniące rolki łańcucha omotują zębatki i kręcą kołami z szumem opon nawijającymi kolejne kilometry. I dokąd to tak gna ?
Ano, z mapy wychodzi że do Munster. Tylko żebym ja wiedział to co teraz wiem i zaznaczyłem Czerwoną strzałą.
Niestety, plaga która nas dopada na codzień w postaci robót drogowych (szczególnie Warszawiacy wiedzą co mam na myśli, a Francuzi nazywają to en travaux - czyli travu) dopadła również Niemców. Tylko z właściwym im rozmachem i energią oni po prostu rozwalili całą autostradę. Jedyna droga na Bremen
Przydała się jednak improwizacja, wytyczenie nowej drogi w konsultacji z mieszkańcami tej uroczej krainy w języku Goethego (Halt, hande hoch, nicht schissen, donnerweter) i pojechałem dalej, tym razem po lokalnych drogach chłonąc folklor gościnnej niemieckiej ziemi.
Wreszcie dotarłem do kolejnego celu podróży:
Trudno nie trafić jak już się przybędzie do samego miasta Munster. Na każdym rogu ulicy wiszą tabliczki jak poniżej informujące o trasie dojazdu do muzeum:
*) podstawka centralna
**) stopka boczna
Stoję więc tak sobie przed hotelem swą proweniencję jak żywo przypominającym mazurski dworzec kolejowy i z braku lepszego zajęcia obserwuję toczące się życie. Słońce jeszcze na nieboskłonie, trochę mu brakuje aby dotknąć horyzontu. Jedynie coraz bardziej wydłużające się cienie drzew i budynków zdają się świadczyć o zbliżającym się końcu dnia. Z hotelowego tarasu, pełniącego rolę wiejskiego ośrodka kulturalno - rozrywkowego docierają odgłosy gardłowych rozmów przesyconych akcentem nadmorskiego rejonu Schlezwig - Holstein. Timbr głosów rozochoconych gości hotelowej restauracji potęguje ilość wychylonych kufli piwa. Ale to właściwe jedyne odgłosy niosące się uliczkami sennej wioski, którymi od czasu do czasu przemyka z szumem opon samochód wiozący do domu niemieckiego chłoporobotnika czy panią domu ze sprawunkami z wielkomiejskiego Aldiego lub Lidla. Mimo że każdy z domów ma garaż, bardzo rozpowszechniły się i są praktycznie na wszystkich posesjach wiaty, przyjmujące pod swój dach conajmniej dwa samochody. Wreszcie cichną odgłosy biesiady, goście rozchodzą się do domów i pokoi hotelowych, mrok ogarnia okolicę i zapada cisza. Wschodzący księżyc oświetla plac zimnym światłem, ujawniającym przemykające bezszelestnie koty które wyszły na nocne łowy i nie tylko. Drobnym truchcikiem przemierza płaszczyznę okrągła kolczasta kulka zakończona lśniącym mokrym noskiem. Na tle papierowobladej tarczy księżyca co i rusz odcinają się sylwetki przecinających niebo skórzanych skrzydeł ...
Ale z czasem i te przejawy nocnego życia zamierają, księżyc chowa się za chmurami i okolicę otula całun mroku ......................................................................... ..............................................................................................................................
Pierwsze promienie słońca zwiastujące nowy dzień zapoczątkowują codzienną wiejską krzątaninę. Ulicą z warkotem przemyka ciągnik rolniczy, z daleka słychać porykiwanie krów. Obsługa hotelowa już od pewnego czasu pali światło w kuchni przygotowując śniadanie dla gości. Wreszcie pojawia się i mój właściciel z tobołkami ekwipunku, który upycha w kufrach. Przekręcenie kluczyka w stacyjce i moimi miedzianymi nerwami wstrząsają impulsy elektryczne. Pstryknięcie czerwonego guzika, starter przerzuca wał przez kolejne kompresje, bladoniebieska iskra zapoczątkowuje eksplozję w cylindrze i następne, które przez kolejny dzień będą nas pędziły po autostradach. Zawory cylindrów wybijają równe staccato, kanałami sinika w nieskończoność krąży ciemny olej i krwistoczerwony płyn chłodzący. Benzyna syci nienażartą gardziel by wkrótce ulecieć w postaci niewidocznego oparu spalin. Lśniące rolki łańcucha omotują zębatki i kręcą kołami z szumem opon nawijającymi kolejne kilometry. I dokąd to tak gna ?
Ano, z mapy wychodzi że do Munster. Tylko żebym ja wiedział to co teraz wiem i zaznaczyłem Czerwoną strzałą.
Niestety, plaga która nas dopada na codzień w postaci robót drogowych (szczególnie Warszawiacy wiedzą co mam na myśli, a Francuzi nazywają to en travaux - czyli travu) dopadła również Niemców. Tylko z właściwym im rozmachem i energią oni po prostu rozwalili całą autostradę. Jedyna droga na Bremen
Przydała się jednak improwizacja, wytyczenie nowej drogi w konsultacji z mieszkańcami tej uroczej krainy w języku Goethego (Halt, hande hoch, nicht schissen, donnerweter) i pojechałem dalej, tym razem po lokalnych drogach chłonąc folklor gościnnej niemieckiej ziemi.
Wreszcie dotarłem do kolejnego celu podróży:
Trudno nie trafić jak już się przybędzie do samego miasta Munster. Na każdym rogu ulicy wiszą tabliczki jak poniżej informujące o trasie dojazdu do muzeum:
*) podstawka centralna
**) stopka boczna
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- TuMarzena
- Posty: 2391
- Rejestracja: 04 lutego 2014, 08:05
- Motocykl: Viraży jakich mało;)
- Lokalizacja: LBI
- Status: Offline
Re: Podróż historyczno - wojskowa
Czytam i mam niedosyt proszę o jeszcze
a jakbyś miał ochotę to polecam w Anglii w Liverpoolu obejrzenie U-534
ciocia "Wiki" pisze o nim tak http://pl.wikipedia.org/wiki/U-534 ( nie mam takiego daru opisywania ja Ty , więc się muszę nią posiłkować )
a tu parę fotek
a jakbyś miał ochotę to polecam w Anglii w Liverpoolu obejrzenie U-534
ciocia "Wiki" pisze o nim tak http://pl.wikipedia.org/wiki/U-534 ( nie mam takiego daru opisywania ja Ty , więc się muszę nią posiłkować )
a tu parę fotek