stare ale jeszcze nie było
- kyller
- Posty: 2198
- Rejestracja: 13 marca 2008, 11:05
- Motocykl: pożyczony XV1000
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 55
- Status: Offline
stare ale jeszcze nie było
Syria 2009
Istnieją magiczne słowa zapamiętane z dzieciństwa Damaszek, Beduini, Eufrat. Bardziej kojarzą się nam z bajkami niż z rzeczywistością.Czasami ciężko uwierzyć, że można samemu w oazie na pustyni zrywać daktyle z palmy.
Jak to zwykle bywa za zapakowaniu motocykla zaczyna padać. Ruszamy z nadzieją na poprawę. Po czasie okaże się, że przez następne 2300 kilometrów będziemy jechać albo w deszczu albo po mokrym asfalcie. Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria. Nasze żółte przeciwdeszczówki są tak brudne i poszarpane jakbyśmy w nich przez ostatnie kilka lat łowili łososie na morzu Barentsa.
By j2kyller at 2011-06-30
Na dobre przestaje padać dopiero przed Ankarą i nareszcie można się rozkoszować jazdą wśród słońca.
By j2kyller at 2011-06-30 Po drodze oglądamy słone jezioro Tuz Golu.
By j2kyller at 2011-06-30 Gigantyczna biała przestrzeń robi wrażenie. Ostatni nocleg w Turcji. Obozowisko rozbijamy na nieużytkach pośrodku pagórków .
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30 Od granicy z Syria dzieli nas jakieś 300 km. W Adanie nad morzem śródziemnym nareszcie robi się przyjemnie gorąco - 34 stopnie. Jadąc autostrada mijamy Iskenderun i kierujemy się drogowskazami na Halab jak Turcy nazywają Aleppo.
Z Syria witamy się na przejściu granicznym Bab Al Hawa, co tłumaczone jest, jako brama wiatru. Faktycznie jest to brama wiatru. W całej Syrii wieje tak, że można by było chyba cała energie czerpać z wiatraków. Dla tych, którzy poruszali się tylko w obrębie europy sam wjazd na granicę syryjska może być niezłą przygodą. Przejście graniczne jest zderzeniem z całkowicie inna mentalnością a procedury graniczne przypominają nam te z przed 20 lat. Parkujemy motocykl a Darek z papierami udaje się do budynku gdzie znika na dłuższy czas.
Dla kogoś, kto nie bywał w takich miejscach z reguły jest to szok. Jednak dysponując pewnym doświadczeniem uzbroiłem się w spory zapas cierpliwości i wkroczyłem do budynku. Jako że wjeżdżamy do kraju, w którym islam jest religią to do czynności urzędowych kobieta nie jest specjalnie potrzebna. Wystarczy wziąć jej dokumenty i bez jej obecności załatwić wszystko. Można powiedzieć, że po godzinie dysponowałem już pewna znajomością języka arabskiego natomiast sprawy formalne nie posunęły się specjalnie do przodu. W rozlicznych kolejkach można było natomiast nawiązać liczne i ciekawe znajomości z podróżnymi z całego świata. Sprawę utrudniało to, że akurat muzułmanie obchodzili ramadan, co oznacza ze nie jedli od rana a jak wiadomo człowiek głodny to zły, pracuje gorzej o ile w ogóle pracuje. Dzięki temu w kolejce do kantoru musiałem stać 4 razy, bo urzędnik notorycznie mylił kwoty opłat. Mój zapas cierpliwości wyczerpał się dopiero po 2 godzinach, kiedy w którymś z okienek ktoś zawieruszył jeden z papierków-sigorta wykrztusił kolejny urzędnik- i procedura z braku owej sigorty stanęła miejscu, w tym samym momencie muezin obwieścił zachód słońca i Syryjczycy rzucili się na jedzenie.Zaczynało zanosić się na kolejną godzinę czekania i chyba tylko głośny zgrzyt moich zębów spowodował, że urzędnik trzymając w ustach kawałek bakłażana przekopał stos papierów i znalazł sigorte. Po otrzymaniu dokumentu importu czasowego, ubezpieczenia, opłaceniu podatku drogowego, wpisania do paszportu kierującego ze jest on uprawniony do kierowania pojazdem można było ruszyć w dalszą drogę.
Należy pomyśleć o zatankowaniu motocykla. Każdy wjeżdża do Syrii na oparach, to chyba oczywiste biorąc pod uwagę różnice w cenach benzyny. Około 4 złote!!! na litrze. No zając, na pierwszej stacji nie ma prądu druga zamknięta, podobno następna stacja jest 10 km dalej. W czasie skomplikowanych obliczeń czy resztka benzyny przelana z kuchenki turystycznej starczy na 10 kilometrów pojawia się prąd, pompy ruszają i tankujemy płacąc całe 2,7 złotego za każdy litr bezbarwnej benzyny.
Ostrzegano nas przed jazdą w nocy. No, ale przez przesady nie jest tak źle. Zasadniczo to jest nawet dobrze.
Dojeżdżamy do przedmieść Aleppo gdzie powinien znajdować się camping.Tutaj słowo o oznakowaniu dróg. O ile główne kierunki są oznakowane dwujęzycznie to lokalne drogi nie są oznakowane prawie w ogóle, co i tak nie ma znaczenia, bo jeśli oznakowania są to wyłącznie po arabsku.
By j2kyller at 2011-06-30 Znalezienie zjazdu na mniejsza miejscowość to loteria chyba ze potrafimy prawidłowo wymówić jej nazwę, bo wtedy przysłowiowa gościnność Syryjczyków wybawi nas błyskawicznie z kłopotu. Do GPSa nie ma żadnych map rutowalnych zresztą to nic dziwnego skoro oficjalnie posiadanie sprzętu GPS jest zakazane. Położenie kempingu mamy w GPSie, ale po mieście na „kreskę” się jeździć raczej nie da i przez 20 minut krążymy z prędkością żółwia żeby nie przegapić wylotu małej uliczki. Niby miejsce się zgadza, jest nawet jakaś tablica a na blaszanej bramie posesji sprayem wymalowano napis camping, ale wszystko na głucho zamknięte.
By j2kyller at 2011-06-30
Co prawda na budynku jest dzwonek, ale jak rozmawiać na migi przez domofon? Tak czy inaczej cóż trzeba nacisąć, chwila niepewności i bingo! Ktoś odezwał się po francusku, chwilę potem po angielsku i już sympatyczna belgijka otwiera bramę.
Po rozlokowaniu się na campingu –jesteśmy jedynymi gośćmi- decydujemy się na wieczorny wyjazd do Aleppo i …wjeżdżamy w środek gry komputerowej -chyba o to chodziło tym, którzy twierdzili, że nie wyjedziemy stąd żywi. Klasyczna strzelanka na czarnym ekranie. W kompletnej ciemności masa światełek wszystko jeździ jak chce we wszystkich kierunkach. Obwodnica Aleppo to 3 pasy w jednym kierunku + awaryjny rozdzielone pasem asfaltu, tylko ze brak wymalowanych linii rozdzielających pasy i latarnie uliczne nie świecą, każdy dzieli sobie jezdnie jak mu wygodniej, jedzie prędkością od 20 do 120 jak mu wygodniej, włącza światła, jakie mu pasują, migające „koguty” równie dobrze mogą oznaczać policje jak i dziadka na trzykołowcu sprzedającego lusterka.Acha pas awaryjny służy do „przeskoczenia” kawałka pod prąd. Dobrze, że z miejsca pasażera nie wszystko widać. Po dwukrotnym zmyleniu drogi i wykonaniu zawracania poprzez 7 pasów rezygnujemy z planu dotarci a do ścisłego centrum.
Na drugi dzień wyruszamy na zwiedzanie Aleppo tym razem bez motocyklowych zbroi busikiem za jedyne 20 SYP od osoby. Miasto pretenduje do tytułu najdłużej ciągle zamieszkanej metropolii na bliskim wschodzie. Najciekawszą częścią Aleppo jest stare miasto -zajmujące prawie 400 hektarów-i znajdujące się na nim bazary.
By j2kyller at 2011-06-30
Teoretycznie jest ich cztery, ale praktycznie także w uliczkach pomiędzy nimi toczy się ożywiony handel. Stare miasto jest nadal zamieszkane.Jest cały czas żywym organizmem, z bazarów korzystają głownie Syryjczycy i zachowały do tej pory autentyczna atmosferę wschodniego targowiska. Chociaż już pojawiają się napisy przeznaczone dla turystów -„fixed price”, „credit cards” a naganiacze sprawnie wyławiają z tłumu turystów proponując im „niezwykle korzystne zakupy” Brak inwestycji w na tym obszarze miasta pozwolił mu zachować autentyczny charakter. W bocznych mrocznych uliczkach gdzie nie zapuszczają się autokarowi turyści i brak jest jakichkolwiek napisów poza arabskimi, tam gdzie pracują malutkie warsztaciki czas jakby stanął w miejscu. Do kompletu brakuje tylko Indiany Jonesa poszukującego Grala.Jest Ramadan, co powoduje, że praktycznie aż do późnego popołudnia nie można kupić nic do jedzenia. Krótko przed zachodem słońca w zaczyna się ruch w knajpkach, Syryjczycy kupują jedzenie. Siedzimy przed Wielkim Meczetem w wchłaniamy atmosferę tego kraju. Najbardziej szokuje mieszanka nowoczesności z tradycja. Czerwony ford escort z piskiem opon podjeżdża przed meczet wysiadają z niego zakwefione kobiety, pilotem zamykają drzwi i biegną do meczetu. Kiedy muezin obwieszcza zachód słońca rozpoczyna się powszechna konsumpcja.W tej chwili zamiera ruch na ulicach każdy rozkłada jedzenie tam gdzie się akurat znajduje, wierni na dywaniku przed meczetem, kierowcy na masce samochodu a policjanci na radiostacji motocykla. Jedynymi pracującymi osobami są w tej chwili sprzedawcy Shawermy, Falafli czy soku. Powoli oswajamy się wyglądem otoczenia i zachowaniem Syryjczyków. Wieczór spędzamy biesiadując w gościnie u handlarza antyków z suku KHAN AL-JUMRUK korzystając z syryjskiej gościnności. Islam islamem ale prohibicji to tutaj nie ma. Obładowani prezentami wychodzimy późnym wieczorem i zamiast na dworzec minibusów trafiamy na dworzec taksówek. Zarówno, jako jedne i drugie jeżdżą mikrobusy przeróżnych marek a różnią się one jedynie napisem na –po arabsku. W błogiej nieświadomości tego faktu przez 15 minut próbujemy stargować koszt przejazdu taksówka do wysokości kosztu przejazdu minibusem z 500 do 40 SYP, co sie niestety nie udaje, bo ostatecznie płacimy 200.
Z Aleppo udajemy się do Lattaki na Syryjskie wybrzeże morza, niestety plaża jest tak zaśmiecone, że ochota na plażowanie przechodzi nam bardzo szybko.
Ruszamy w kierunku Damaszku. Jak zwykle wieje. Wieje tak ze nie można przekroczyć 100 tki i chyba wieje tak zawsze, bo drzewa wzdłuż drogi rosną pochylone w jedna stronę. W gęsto zaludnionym zielonym pasie wzdłuż morza śródziemnego sprawnie poruszać się można praktycznie tylko po głównych drogach wszystkie lokalne są poprzecinane są, co kilkaset metrów sporej głębokości „rowkami”, w których leża rury nawadniające. Na „autostradzie” pomiędzy Aleppo a Damaszkiem mamy okazje podziwiać próby bicia przeróżnych rekordów takich jak lądowy rekord prędkości czy tez rekord wysokości załadunku ciężarówki. Tutejesza motoryzacja to przede wszystkim wyroby Chińskiej Republiki Ludowej. Gelle, Changi i inne znane marki królują tutaj na szosach. Wjeżdżamy na stacje benzynową niestety sprzedają tylko paliwo do diesli, ale za chwile pada zaproszenie „może na chwile usiądziecie”. Gościnność Syryjczyków jest niesamowita.
By j2kyller at 2011-06-30
Zrobienie większego przebiegu jest tutaj prawie niemożliwe, każde zatrzymanie na poboczu powoduje w ciągu 5 minut zatrzymanie się kogoś z pytaniem czy może pomóc i kilkunastominutowa rozmowę, każde tankowanie to rozmowy i zapraszanie na herbatę. Dla nas podróżowanie to poznawanie ludzi, bo to oni tworzą kulturę wiec skwapliwie korzystamy takich okazji. Tym razem nocujemy w Hims w hoteliku za kilkanascie dolarów.
Kolejny etap to Maalula miejscowość położona w wąwozie słynące z tego, że mieszkańcy mówią po aramejsku. Zabudowania malowniczo położone na stoku. Po przyjeździe włóczymy się po okolicy pstrykając fotki. Niestety wieczorem okazuje się ze od jakiegoś czasu na karcie pamięci aparatu nie zapisują się zdjęcia.
Opuszczamy zielony śródziemnomorski pas Syrii. W miarę oddalania się od morza śródziemnego uprawy po obu stronach drogi stają się coraz mniej zielone i coraz bardziej nędzne. Po około 20 kilometrach za Hims zaczyna się pustynia.
By j2kyller at 2011-06-30
Twardy ubity żwir z rzadka porośnięty kępami suchej trawy, i tak będzie przez najbliższe 120 kilometrów.
By j2kyller at 2011-06-30
Przy drodze zdarzają się pojedyncze domki lub osady składające się z kilkunastu domków przypominające osady z filmów o dzikim zachodzie. Po zachodzie słońca robi się wyraźnie chłodniej jest góra 30 stopni. W ciemnościach dojeżdżamy do Palmyry stanowiącej kiedyś największa oazę na szlaku karawan pomiędzy Eufratem a morzem śródziemnym. Kierujemy się na jasno oświetlone ruiny. Lądujemy na campingu Al Baider.
By j2kyller at 2011-06-30
W zasadzie ciężko to nazwać campingiem, bo wygląda jak kawałek oazy ogrodzonej wysokim kamiennym murem, do każdego drzewa doprowadzony jest kanałek nawadniający, ciężko znaleźć miejsce na namiot i każdorazowo musimy przejeżdżać miedzy stolikami restauracji. To miejsce ma tylko dwie zalety basen i położenie tuz pod murami świątyni boga deszczu Baal Shamina.Pusto, miejscowi Beduini prowadzący ten przybytek twierdza, że sezon zaczyna się w październiku.
Centrum Palmyry to jedna główna ulica z hotelami i knajpkami. Chopper budzi powszechne zainteresowanie i podziw, bo i pojemność jak na Syrie gigantyczna i doskonale wpisuje się w podejście Syryjczyków do motocykli, które często-gęsto są ozdabiane i obwieszane chromowanymi detalami. Tutaj praktycznie nie ma większych motocykli. Jeżdżą całe masy chińskich podróbek o pojemności 125 ccm. Wdajemy się w dłuższą pogawędkę z właścicielem sklepu z częściami i akcesoriami wspólnie porównując osiągi XV535 z chińskimi wyrobami. Precyzyjnie podaje prędkość maksymalna swojej maszyny „one hundert and six”. Posiadacze rometów chińskiego pochodzenia bez obaw mogą tu przyjeżdżać. Części do chińskiego klona i warsztaty znajdą wszędzie. Natomiast posiadacze bardziej wypaśnych marek powinni modlić się żeby marketingowe zapewnienia o bezawaryjności były prawdą.
Ruiny w Palmyrze rozciągają się na sporym obszarze.Świątynia Beel Shamina, brama miasta, droga kolumnowa, tetrapylon, i rozrzucone grobowce wieżowe. Oświetlone w nocy robią imponujące wrażenie tym bardziej, że o tej porze są prawie puste. Większość odwiedzających to wycieczki jednodniowe znikające wraz z nastaniem zmroku.
By j2kyller at 2011-06-30
Rano ruiny zaludniają się przybywającymi turystami i Syryjczykami usiłującymi cos zarobić, wielbłądy, daktyle, pamiątki słowem- pełna komercja.
By j2kyller at 2011-06-30
Parę fotek w dziennym świetle i podjeżdżamy do arabskiego zamku Ibn Warden. Twierdza góruje nad okolicą i oferuje wspaniała panoramę.
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30
Ruszamy penetrować pustynie w kierunku Bir Thuraya. Po kilkudziesięciu kilometrach jedynym przejawem wiążącym nas z cywilizacja jest wąska wstążka asfaltu żadnych widocznych osiedli, budynków, czy tez słupów.
Po prostu pustynia.
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30
Droga w pobliżu gór jest poprzecinana korytami rzek okresowych i w tych miejscach asfalt jest zerwany. Czasami na odcinku 50 metrów a czasami 1 kilometra trzeba jechać po ostrych kamieniach naniesionych przez wodę, tylko, kiedy tu pada? Przy każdym rozjeździe pojawiają się wątpliwości, co do kierunku. Mapy są niedokładne a wyasfaltowane jest prawie wszystko nawet dróżki prowadzące do opuszczonych beduińskich obozowisk. Kilka razy trafiamy w taki właśnie ślepy zaułek. Powierzchnia pustyni jest tak twarda, że bez problemów można jeździć po niej nawet szosowym motocyklem. Po przejechaniu 200 km i wlaniu 5 litrów paliwa z rezerwowego kanistra stwierdzamy, że czas wrócić do cywilizacji. Zachód słońca na pustyni. Jazda w zapadającym zmroku wśród ostańców masywu Abu Rudżman jest niesamowita, brakuje tylko muzyki The Byrds by poczuć się jak bohaterowie Easy Riders.
By j2kyller at 2011-06-30
Kolejny dzień to jazda dalej na wschód. Przed nami 200 km pustyni i nieliczne osady. Parę kilometrów za As Suknah stacja benzynowa jakby żywcem wyjęta z jakiegoś filmu, gołe żarówki nad dystrybutorami bujają się na wietrze. W budynku tylko telewizor, czajnik na herbatę i sejf. I facet w panterce o wyglądzie islamskiego fundamentalisty, który częstuje nas herbata.
By j2kyller at 2011-06-30
W 40 stopniowym upale połykamy kolejne kilometry prawie prostej jak linijka drogi zbliżając się do Eufratu. Zawsze wyobrażaliśmy sobie Eufrat, jako potężna rzekę tymczasem nasza poczciwa Wisła jest chyba większa. Tocząca się wśród piasków pustyni woda sprawia, że w kilkukilometrowej szerokości pas wzdłuż rzeki jest zielony. Dojeżdżamy do przedmieść Raqqki, gdy spod motocykla dobywa się łomot. Stajemy na poboczu. Lekko straszno się robi Darek ogląda silnik , na zewnątrz nic nie widać, wciśnięcie startera , silnik pracuje bez dziwnych odgłosów.
Dzień później po rozebraniu połowy silnika motocykla okazało się że to lekko blokujący się rozpieracz tylnego hamulca gwałtownie „odbijając” powodował ten łomot.
Dziwnym trafem zawsze, kiedy zapala się kontrolka rezerwy po paru kilometrach pojawia się stacja benzynowa. Podjeżdżamy na stacje. Jak zwykle zainteresowanie budzi GPS. Tym razem trafiamy na ludzi mówiących po angielsku. -Mahmoud szef stacji studiował techniki komputerowe - rozmowa rozkręca się na całego, rozmawiamy o Polsce Syrii zwyczajach gospodarce, do herbaty dochodzą owoce, kawa, ciasto a na końcu zaproszenie na nocleg. To jest właśnie Syria.
By j2kyller at 2011-06-30
Trasa powrotna przez Turcje wytyczamy brzegiem morza śródziemnego.
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30 Jak ma padać to niech będzie przynajmniej ciepło. I faktycznie jest ciepło. I pada. Odcinek Iskanderun do Antalii przemierzamy wzdłuż wybrzeża.Droga jest kręta i malownicza, ale częściowo w remoncie, co powoduje, że miejscami uprawiamy błotnisty off-road na serpentynach.
By j2kyller at 2011-06-30
Po drodze mijamy lokalne centra upraw bananów. W Antalya odbijamy na północ.
By j2kyller at 2011-06-30Folklor kraju poznaje podróżując się po zapomnianych mieścinach. Na przedmieściach Salihli trafiamy na herbaciarnie z muzykującymi gośćmi. Tym razem my jesteśmy atrakcją i muzycy na organizują koncert.
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30
Nawijamy kilometry na kola na szerokich, ale nierównych tureckich drogach. Na nocleg zatrzymujemy się nad morzem Marmara. Oczywiście nocleg tradycyjnie poprzedzamy długim poszukiwaniem kempingu, przy czym wskazówki tubylców są ewidentnie błędne.
By j2kyller at 2011-06-30
Pogoda od rana całkiem sympatyczna. W Lapseki pakujemy się na prom –jak to dobrze, że motocykle zwyczajowo nie stoją w kolejkach-i opuszczamy Azję poprzez cieśninę Dardanelską.
Myśl o zbliżającej się dziurawej bułgarskiej E80 budzi obrzydzenie, widzimy drogowskaz na Ipsale, rozmowa z tureckimi motocyklistami wyjaśnia, że tam faktycznie znajduje się przejście graniczne z Grecja. Szybka zmiana planów to nasza specjalność wydajemy ostatnie liry na paliwo i przekraczamy w błyskawicznym tempie granice. Jedziemy Egnatia Odos na zachód -o dżizas- już zapomnieliśmy ze asfalt może być tak gładki. Aż za gładki jak okazało się w Alexandropolis. Grek zmieniając wypasionym pickupem pas zajeżdża drogę, praw fizyki się nie zmieni i przód odjeżdża na asfalcie. Kończy się to kilkumetrowym szlifem i złamaną klamką hamulca.
By j2kyller at 2011-06-30
Przez Bułgarie przejeżdżamy korzystając z doskonale nam znanej E79 w przyjemnym wrześniowym słoneczku. Tym razem nocujemy w naszym ulubionym „tysiąc gwiazdkowym” hotelu -100 metrów od pobocza E79. Za Dunajem decydujemy się na rozpoznanie bojem nowej drogi i kierujemy się na drogę wzdłuż przełomu Dunaju. Droga w stanie rozkładu
Od Aradu dalsza podróż to już tylko mozolne nawijanie kilometrów.
Pomijając fakt, że to droga jest celem- czy było warto zrobić 9000 kilometrów,? Na pewno. Syria jeszcze jest krajem, w którym gości niewielu turystów. Jest krajem, w którym kultura jest prawdziwa.
Istnieją magiczne słowa zapamiętane z dzieciństwa Damaszek, Beduini, Eufrat. Bardziej kojarzą się nam z bajkami niż z rzeczywistością.Czasami ciężko uwierzyć, że można samemu w oazie na pustyni zrywać daktyle z palmy.
Jak to zwykle bywa za zapakowaniu motocykla zaczyna padać. Ruszamy z nadzieją na poprawę. Po czasie okaże się, że przez następne 2300 kilometrów będziemy jechać albo w deszczu albo po mokrym asfalcie. Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria. Nasze żółte przeciwdeszczówki są tak brudne i poszarpane jakbyśmy w nich przez ostatnie kilka lat łowili łososie na morzu Barentsa.
By j2kyller at 2011-06-30
Na dobre przestaje padać dopiero przed Ankarą i nareszcie można się rozkoszować jazdą wśród słońca.
By j2kyller at 2011-06-30 Po drodze oglądamy słone jezioro Tuz Golu.
By j2kyller at 2011-06-30 Gigantyczna biała przestrzeń robi wrażenie. Ostatni nocleg w Turcji. Obozowisko rozbijamy na nieużytkach pośrodku pagórków .
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30 Od granicy z Syria dzieli nas jakieś 300 km. W Adanie nad morzem śródziemnym nareszcie robi się przyjemnie gorąco - 34 stopnie. Jadąc autostrada mijamy Iskenderun i kierujemy się drogowskazami na Halab jak Turcy nazywają Aleppo.
Z Syria witamy się na przejściu granicznym Bab Al Hawa, co tłumaczone jest, jako brama wiatru. Faktycznie jest to brama wiatru. W całej Syrii wieje tak, że można by było chyba cała energie czerpać z wiatraków. Dla tych, którzy poruszali się tylko w obrębie europy sam wjazd na granicę syryjska może być niezłą przygodą. Przejście graniczne jest zderzeniem z całkowicie inna mentalnością a procedury graniczne przypominają nam te z przed 20 lat. Parkujemy motocykl a Darek z papierami udaje się do budynku gdzie znika na dłuższy czas.
Dla kogoś, kto nie bywał w takich miejscach z reguły jest to szok. Jednak dysponując pewnym doświadczeniem uzbroiłem się w spory zapas cierpliwości i wkroczyłem do budynku. Jako że wjeżdżamy do kraju, w którym islam jest religią to do czynności urzędowych kobieta nie jest specjalnie potrzebna. Wystarczy wziąć jej dokumenty i bez jej obecności załatwić wszystko. Można powiedzieć, że po godzinie dysponowałem już pewna znajomością języka arabskiego natomiast sprawy formalne nie posunęły się specjalnie do przodu. W rozlicznych kolejkach można było natomiast nawiązać liczne i ciekawe znajomości z podróżnymi z całego świata. Sprawę utrudniało to, że akurat muzułmanie obchodzili ramadan, co oznacza ze nie jedli od rana a jak wiadomo człowiek głodny to zły, pracuje gorzej o ile w ogóle pracuje. Dzięki temu w kolejce do kantoru musiałem stać 4 razy, bo urzędnik notorycznie mylił kwoty opłat. Mój zapas cierpliwości wyczerpał się dopiero po 2 godzinach, kiedy w którymś z okienek ktoś zawieruszył jeden z papierków-sigorta wykrztusił kolejny urzędnik- i procedura z braku owej sigorty stanęła miejscu, w tym samym momencie muezin obwieścił zachód słońca i Syryjczycy rzucili się na jedzenie.Zaczynało zanosić się na kolejną godzinę czekania i chyba tylko głośny zgrzyt moich zębów spowodował, że urzędnik trzymając w ustach kawałek bakłażana przekopał stos papierów i znalazł sigorte. Po otrzymaniu dokumentu importu czasowego, ubezpieczenia, opłaceniu podatku drogowego, wpisania do paszportu kierującego ze jest on uprawniony do kierowania pojazdem można było ruszyć w dalszą drogę.
Należy pomyśleć o zatankowaniu motocykla. Każdy wjeżdża do Syrii na oparach, to chyba oczywiste biorąc pod uwagę różnice w cenach benzyny. Około 4 złote!!! na litrze. No zając, na pierwszej stacji nie ma prądu druga zamknięta, podobno następna stacja jest 10 km dalej. W czasie skomplikowanych obliczeń czy resztka benzyny przelana z kuchenki turystycznej starczy na 10 kilometrów pojawia się prąd, pompy ruszają i tankujemy płacąc całe 2,7 złotego za każdy litr bezbarwnej benzyny.
Ostrzegano nas przed jazdą w nocy. No, ale przez przesady nie jest tak źle. Zasadniczo to jest nawet dobrze.
Dojeżdżamy do przedmieść Aleppo gdzie powinien znajdować się camping.Tutaj słowo o oznakowaniu dróg. O ile główne kierunki są oznakowane dwujęzycznie to lokalne drogi nie są oznakowane prawie w ogóle, co i tak nie ma znaczenia, bo jeśli oznakowania są to wyłącznie po arabsku.
By j2kyller at 2011-06-30 Znalezienie zjazdu na mniejsza miejscowość to loteria chyba ze potrafimy prawidłowo wymówić jej nazwę, bo wtedy przysłowiowa gościnność Syryjczyków wybawi nas błyskawicznie z kłopotu. Do GPSa nie ma żadnych map rutowalnych zresztą to nic dziwnego skoro oficjalnie posiadanie sprzętu GPS jest zakazane. Położenie kempingu mamy w GPSie, ale po mieście na „kreskę” się jeździć raczej nie da i przez 20 minut krążymy z prędkością żółwia żeby nie przegapić wylotu małej uliczki. Niby miejsce się zgadza, jest nawet jakaś tablica a na blaszanej bramie posesji sprayem wymalowano napis camping, ale wszystko na głucho zamknięte.
By j2kyller at 2011-06-30
Co prawda na budynku jest dzwonek, ale jak rozmawiać na migi przez domofon? Tak czy inaczej cóż trzeba nacisąć, chwila niepewności i bingo! Ktoś odezwał się po francusku, chwilę potem po angielsku i już sympatyczna belgijka otwiera bramę.
Po rozlokowaniu się na campingu –jesteśmy jedynymi gośćmi- decydujemy się na wieczorny wyjazd do Aleppo i …wjeżdżamy w środek gry komputerowej -chyba o to chodziło tym, którzy twierdzili, że nie wyjedziemy stąd żywi. Klasyczna strzelanka na czarnym ekranie. W kompletnej ciemności masa światełek wszystko jeździ jak chce we wszystkich kierunkach. Obwodnica Aleppo to 3 pasy w jednym kierunku + awaryjny rozdzielone pasem asfaltu, tylko ze brak wymalowanych linii rozdzielających pasy i latarnie uliczne nie świecą, każdy dzieli sobie jezdnie jak mu wygodniej, jedzie prędkością od 20 do 120 jak mu wygodniej, włącza światła, jakie mu pasują, migające „koguty” równie dobrze mogą oznaczać policje jak i dziadka na trzykołowcu sprzedającego lusterka.Acha pas awaryjny służy do „przeskoczenia” kawałka pod prąd. Dobrze, że z miejsca pasażera nie wszystko widać. Po dwukrotnym zmyleniu drogi i wykonaniu zawracania poprzez 7 pasów rezygnujemy z planu dotarci a do ścisłego centrum.
Na drugi dzień wyruszamy na zwiedzanie Aleppo tym razem bez motocyklowych zbroi busikiem za jedyne 20 SYP od osoby. Miasto pretenduje do tytułu najdłużej ciągle zamieszkanej metropolii na bliskim wschodzie. Najciekawszą częścią Aleppo jest stare miasto -zajmujące prawie 400 hektarów-i znajdujące się na nim bazary.
By j2kyller at 2011-06-30
Teoretycznie jest ich cztery, ale praktycznie także w uliczkach pomiędzy nimi toczy się ożywiony handel. Stare miasto jest nadal zamieszkane.Jest cały czas żywym organizmem, z bazarów korzystają głownie Syryjczycy i zachowały do tej pory autentyczna atmosferę wschodniego targowiska. Chociaż już pojawiają się napisy przeznaczone dla turystów -„fixed price”, „credit cards” a naganiacze sprawnie wyławiają z tłumu turystów proponując im „niezwykle korzystne zakupy” Brak inwestycji w na tym obszarze miasta pozwolił mu zachować autentyczny charakter. W bocznych mrocznych uliczkach gdzie nie zapuszczają się autokarowi turyści i brak jest jakichkolwiek napisów poza arabskimi, tam gdzie pracują malutkie warsztaciki czas jakby stanął w miejscu. Do kompletu brakuje tylko Indiany Jonesa poszukującego Grala.Jest Ramadan, co powoduje, że praktycznie aż do późnego popołudnia nie można kupić nic do jedzenia. Krótko przed zachodem słońca w zaczyna się ruch w knajpkach, Syryjczycy kupują jedzenie. Siedzimy przed Wielkim Meczetem w wchłaniamy atmosferę tego kraju. Najbardziej szokuje mieszanka nowoczesności z tradycja. Czerwony ford escort z piskiem opon podjeżdża przed meczet wysiadają z niego zakwefione kobiety, pilotem zamykają drzwi i biegną do meczetu. Kiedy muezin obwieszcza zachód słońca rozpoczyna się powszechna konsumpcja.W tej chwili zamiera ruch na ulicach każdy rozkłada jedzenie tam gdzie się akurat znajduje, wierni na dywaniku przed meczetem, kierowcy na masce samochodu a policjanci na radiostacji motocykla. Jedynymi pracującymi osobami są w tej chwili sprzedawcy Shawermy, Falafli czy soku. Powoli oswajamy się wyglądem otoczenia i zachowaniem Syryjczyków. Wieczór spędzamy biesiadując w gościnie u handlarza antyków z suku KHAN AL-JUMRUK korzystając z syryjskiej gościnności. Islam islamem ale prohibicji to tutaj nie ma. Obładowani prezentami wychodzimy późnym wieczorem i zamiast na dworzec minibusów trafiamy na dworzec taksówek. Zarówno, jako jedne i drugie jeżdżą mikrobusy przeróżnych marek a różnią się one jedynie napisem na –po arabsku. W błogiej nieświadomości tego faktu przez 15 minut próbujemy stargować koszt przejazdu taksówka do wysokości kosztu przejazdu minibusem z 500 do 40 SYP, co sie niestety nie udaje, bo ostatecznie płacimy 200.
Z Aleppo udajemy się do Lattaki na Syryjskie wybrzeże morza, niestety plaża jest tak zaśmiecone, że ochota na plażowanie przechodzi nam bardzo szybko.
Ruszamy w kierunku Damaszku. Jak zwykle wieje. Wieje tak ze nie można przekroczyć 100 tki i chyba wieje tak zawsze, bo drzewa wzdłuż drogi rosną pochylone w jedna stronę. W gęsto zaludnionym zielonym pasie wzdłuż morza śródziemnego sprawnie poruszać się można praktycznie tylko po głównych drogach wszystkie lokalne są poprzecinane są, co kilkaset metrów sporej głębokości „rowkami”, w których leża rury nawadniające. Na „autostradzie” pomiędzy Aleppo a Damaszkiem mamy okazje podziwiać próby bicia przeróżnych rekordów takich jak lądowy rekord prędkości czy tez rekord wysokości załadunku ciężarówki. Tutejesza motoryzacja to przede wszystkim wyroby Chińskiej Republiki Ludowej. Gelle, Changi i inne znane marki królują tutaj na szosach. Wjeżdżamy na stacje benzynową niestety sprzedają tylko paliwo do diesli, ale za chwile pada zaproszenie „może na chwile usiądziecie”. Gościnność Syryjczyków jest niesamowita.
By j2kyller at 2011-06-30
Zrobienie większego przebiegu jest tutaj prawie niemożliwe, każde zatrzymanie na poboczu powoduje w ciągu 5 minut zatrzymanie się kogoś z pytaniem czy może pomóc i kilkunastominutowa rozmowę, każde tankowanie to rozmowy i zapraszanie na herbatę. Dla nas podróżowanie to poznawanie ludzi, bo to oni tworzą kulturę wiec skwapliwie korzystamy takich okazji. Tym razem nocujemy w Hims w hoteliku za kilkanascie dolarów.
Kolejny etap to Maalula miejscowość położona w wąwozie słynące z tego, że mieszkańcy mówią po aramejsku. Zabudowania malowniczo położone na stoku. Po przyjeździe włóczymy się po okolicy pstrykając fotki. Niestety wieczorem okazuje się ze od jakiegoś czasu na karcie pamięci aparatu nie zapisują się zdjęcia.
Opuszczamy zielony śródziemnomorski pas Syrii. W miarę oddalania się od morza śródziemnego uprawy po obu stronach drogi stają się coraz mniej zielone i coraz bardziej nędzne. Po około 20 kilometrach za Hims zaczyna się pustynia.
By j2kyller at 2011-06-30
Twardy ubity żwir z rzadka porośnięty kępami suchej trawy, i tak będzie przez najbliższe 120 kilometrów.
By j2kyller at 2011-06-30
Przy drodze zdarzają się pojedyncze domki lub osady składające się z kilkunastu domków przypominające osady z filmów o dzikim zachodzie. Po zachodzie słońca robi się wyraźnie chłodniej jest góra 30 stopni. W ciemnościach dojeżdżamy do Palmyry stanowiącej kiedyś największa oazę na szlaku karawan pomiędzy Eufratem a morzem śródziemnym. Kierujemy się na jasno oświetlone ruiny. Lądujemy na campingu Al Baider.
By j2kyller at 2011-06-30
W zasadzie ciężko to nazwać campingiem, bo wygląda jak kawałek oazy ogrodzonej wysokim kamiennym murem, do każdego drzewa doprowadzony jest kanałek nawadniający, ciężko znaleźć miejsce na namiot i każdorazowo musimy przejeżdżać miedzy stolikami restauracji. To miejsce ma tylko dwie zalety basen i położenie tuz pod murami świątyni boga deszczu Baal Shamina.Pusto, miejscowi Beduini prowadzący ten przybytek twierdza, że sezon zaczyna się w październiku.
Centrum Palmyry to jedna główna ulica z hotelami i knajpkami. Chopper budzi powszechne zainteresowanie i podziw, bo i pojemność jak na Syrie gigantyczna i doskonale wpisuje się w podejście Syryjczyków do motocykli, które często-gęsto są ozdabiane i obwieszane chromowanymi detalami. Tutaj praktycznie nie ma większych motocykli. Jeżdżą całe masy chińskich podróbek o pojemności 125 ccm. Wdajemy się w dłuższą pogawędkę z właścicielem sklepu z częściami i akcesoriami wspólnie porównując osiągi XV535 z chińskimi wyrobami. Precyzyjnie podaje prędkość maksymalna swojej maszyny „one hundert and six”. Posiadacze rometów chińskiego pochodzenia bez obaw mogą tu przyjeżdżać. Części do chińskiego klona i warsztaty znajdą wszędzie. Natomiast posiadacze bardziej wypaśnych marek powinni modlić się żeby marketingowe zapewnienia o bezawaryjności były prawdą.
Ruiny w Palmyrze rozciągają się na sporym obszarze.Świątynia Beel Shamina, brama miasta, droga kolumnowa, tetrapylon, i rozrzucone grobowce wieżowe. Oświetlone w nocy robią imponujące wrażenie tym bardziej, że o tej porze są prawie puste. Większość odwiedzających to wycieczki jednodniowe znikające wraz z nastaniem zmroku.
By j2kyller at 2011-06-30
Rano ruiny zaludniają się przybywającymi turystami i Syryjczykami usiłującymi cos zarobić, wielbłądy, daktyle, pamiątki słowem- pełna komercja.
By j2kyller at 2011-06-30
Parę fotek w dziennym świetle i podjeżdżamy do arabskiego zamku Ibn Warden. Twierdza góruje nad okolicą i oferuje wspaniała panoramę.
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30
Ruszamy penetrować pustynie w kierunku Bir Thuraya. Po kilkudziesięciu kilometrach jedynym przejawem wiążącym nas z cywilizacja jest wąska wstążka asfaltu żadnych widocznych osiedli, budynków, czy tez słupów.
Po prostu pustynia.
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30
Droga w pobliżu gór jest poprzecinana korytami rzek okresowych i w tych miejscach asfalt jest zerwany. Czasami na odcinku 50 metrów a czasami 1 kilometra trzeba jechać po ostrych kamieniach naniesionych przez wodę, tylko, kiedy tu pada? Przy każdym rozjeździe pojawiają się wątpliwości, co do kierunku. Mapy są niedokładne a wyasfaltowane jest prawie wszystko nawet dróżki prowadzące do opuszczonych beduińskich obozowisk. Kilka razy trafiamy w taki właśnie ślepy zaułek. Powierzchnia pustyni jest tak twarda, że bez problemów można jeździć po niej nawet szosowym motocyklem. Po przejechaniu 200 km i wlaniu 5 litrów paliwa z rezerwowego kanistra stwierdzamy, że czas wrócić do cywilizacji. Zachód słońca na pustyni. Jazda w zapadającym zmroku wśród ostańców masywu Abu Rudżman jest niesamowita, brakuje tylko muzyki The Byrds by poczuć się jak bohaterowie Easy Riders.
By j2kyller at 2011-06-30
Kolejny dzień to jazda dalej na wschód. Przed nami 200 km pustyni i nieliczne osady. Parę kilometrów za As Suknah stacja benzynowa jakby żywcem wyjęta z jakiegoś filmu, gołe żarówki nad dystrybutorami bujają się na wietrze. W budynku tylko telewizor, czajnik na herbatę i sejf. I facet w panterce o wyglądzie islamskiego fundamentalisty, który częstuje nas herbata.
By j2kyller at 2011-06-30
W 40 stopniowym upale połykamy kolejne kilometry prawie prostej jak linijka drogi zbliżając się do Eufratu. Zawsze wyobrażaliśmy sobie Eufrat, jako potężna rzekę tymczasem nasza poczciwa Wisła jest chyba większa. Tocząca się wśród piasków pustyni woda sprawia, że w kilkukilometrowej szerokości pas wzdłuż rzeki jest zielony. Dojeżdżamy do przedmieść Raqqki, gdy spod motocykla dobywa się łomot. Stajemy na poboczu. Lekko straszno się robi Darek ogląda silnik , na zewnątrz nic nie widać, wciśnięcie startera , silnik pracuje bez dziwnych odgłosów.
Dzień później po rozebraniu połowy silnika motocykla okazało się że to lekko blokujący się rozpieracz tylnego hamulca gwałtownie „odbijając” powodował ten łomot.
Dziwnym trafem zawsze, kiedy zapala się kontrolka rezerwy po paru kilometrach pojawia się stacja benzynowa. Podjeżdżamy na stacje. Jak zwykle zainteresowanie budzi GPS. Tym razem trafiamy na ludzi mówiących po angielsku. -Mahmoud szef stacji studiował techniki komputerowe - rozmowa rozkręca się na całego, rozmawiamy o Polsce Syrii zwyczajach gospodarce, do herbaty dochodzą owoce, kawa, ciasto a na końcu zaproszenie na nocleg. To jest właśnie Syria.
By j2kyller at 2011-06-30
Trasa powrotna przez Turcje wytyczamy brzegiem morza śródziemnego.
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30 Jak ma padać to niech będzie przynajmniej ciepło. I faktycznie jest ciepło. I pada. Odcinek Iskanderun do Antalii przemierzamy wzdłuż wybrzeża.Droga jest kręta i malownicza, ale częściowo w remoncie, co powoduje, że miejscami uprawiamy błotnisty off-road na serpentynach.
By j2kyller at 2011-06-30
Po drodze mijamy lokalne centra upraw bananów. W Antalya odbijamy na północ.
By j2kyller at 2011-06-30Folklor kraju poznaje podróżując się po zapomnianych mieścinach. Na przedmieściach Salihli trafiamy na herbaciarnie z muzykującymi gośćmi. Tym razem my jesteśmy atrakcją i muzycy na organizują koncert.
By j2kyller at 2011-06-30
By j2kyller at 2011-06-30
Nawijamy kilometry na kola na szerokich, ale nierównych tureckich drogach. Na nocleg zatrzymujemy się nad morzem Marmara. Oczywiście nocleg tradycyjnie poprzedzamy długim poszukiwaniem kempingu, przy czym wskazówki tubylców są ewidentnie błędne.
By j2kyller at 2011-06-30
Pogoda od rana całkiem sympatyczna. W Lapseki pakujemy się na prom –jak to dobrze, że motocykle zwyczajowo nie stoją w kolejkach-i opuszczamy Azję poprzez cieśninę Dardanelską.
Myśl o zbliżającej się dziurawej bułgarskiej E80 budzi obrzydzenie, widzimy drogowskaz na Ipsale, rozmowa z tureckimi motocyklistami wyjaśnia, że tam faktycznie znajduje się przejście graniczne z Grecja. Szybka zmiana planów to nasza specjalność wydajemy ostatnie liry na paliwo i przekraczamy w błyskawicznym tempie granice. Jedziemy Egnatia Odos na zachód -o dżizas- już zapomnieliśmy ze asfalt może być tak gładki. Aż za gładki jak okazało się w Alexandropolis. Grek zmieniając wypasionym pickupem pas zajeżdża drogę, praw fizyki się nie zmieni i przód odjeżdża na asfalcie. Kończy się to kilkumetrowym szlifem i złamaną klamką hamulca.
By j2kyller at 2011-06-30
Przez Bułgarie przejeżdżamy korzystając z doskonale nam znanej E79 w przyjemnym wrześniowym słoneczku. Tym razem nocujemy w naszym ulubionym „tysiąc gwiazdkowym” hotelu -100 metrów od pobocza E79. Za Dunajem decydujemy się na rozpoznanie bojem nowej drogi i kierujemy się na drogę wzdłuż przełomu Dunaju. Droga w stanie rozkładu
Od Aradu dalsza podróż to już tylko mozolne nawijanie kilometrów.
Pomijając fakt, że to droga jest celem- czy było warto zrobić 9000 kilometrów,? Na pewno. Syria jeszcze jest krajem, w którym gości niewielu turystów. Jest krajem, w którym kultura jest prawdziwa.
Ostatnio zmieniony 30 czerwca 2011, 13:18 przez kyller, łącznie zmieniany 1 raz.
- thomek13
- Posty: 773
- Rejestracja: 25 stycznia 2009, 17:49
- Motocykl: BMW C600 Sport
- Lokalizacja: Dreieich - Słubice
- Wiek: 42
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
kyller, no to ładnie żeś pojechał Dodaj jakieś fotki z tego rejsu
- sprzedaż samochodów osobowych, dostawczych oraz motocykli
- pomoc w zakupie pojazdu w Niemczech
- załatwienie wszelkich formalności i transport pod dom
- pomoc w zakupie pojazdu w Niemczech
- załatwienie wszelkich formalności i transport pod dom
- Munary
- Posty: 1989
- Rejestracja: 04 sierpnia 2008, 21:03
- Motocykl: VT1100 Shadow C3aero
- Lokalizacja: Wieliszew/Warszawa
- Wiek: 65
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
Darku powinieneś pisać książki podróżnicze.
Czytałem z zapartym tchem, szkoda, że takie krótkie.
Czytałem z zapartym tchem, szkoda, że takie krótkie.
Gang Dzikich Wieprzy
Lepiej mieć tasiemca, niż żadnego życia wewnętrznego.
Grupa Warszawa
AntiGraf - Zadaszenie Tarasów
Agencja Ubezpieczeniowa - Ergo Hestia, PZU, Gothaer, Allianz
Lepiej mieć tasiemca, niż żadnego życia wewnętrznego.
Grupa Warszawa
AntiGraf - Zadaszenie Tarasów
Agencja Ubezpieczeniowa - Ergo Hestia, PZU, Gothaer, Allianz
- SE-MEN
- Posty: 487
- Rejestracja: 07 sierpnia 2010, 18:50
- Motocykl: XV 535 VIRAGO 98
- Lokalizacja: Konstancin
- Wiek: 49
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
ŁAŁŁ treściwie kyller to opisałeś super wyprawa
- janeckih
- Posty: 233
- Rejestracja: 27 grudnia 2010, 20:43
- Motocykl: Virago 535,1991;
- Lokalizacja: Radom/Sieradzkie
- Wiek: 72
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
piękna opowieśćkyller pisze:Syria jeszcze jest krajem
Syryjczycy są rzeczywiście "inni"
pozdrawiam
jako
- MAD
- Posty: 117
- Rejestracja: 19 lutego 2011, 02:04
- Motocykl: Drag 1100 CL
- Lokalizacja: Warszawa
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
No NIEZŁE to jest!!
Zdjęcia proszę! Ciekawość czy wyobraźnia współgra z rzeczywistością.
Zdjęcia proszę! Ciekawość czy wyobraźnia współgra z rzeczywistością.
- R8 JACK
- Posty: 1265
- Rejestracja: 15 stycznia 2010, 10:40
- Motocykl: VIRAGO xv1100
- Lokalizacja: Potok
- Wiek: 53
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
Na pierwszy rzut wydawało się przydługawe, jednak czyta się super.
Czekamy na foty
Czekamy na foty
- kista69
- Posty: 376
- Rejestracja: 24 stycznia 2010, 20:23
- Motocykl: Virago 535DX
- Lokalizacja: Tychy
- Wiek: 55
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
Warto przeczytać dobra robota
- mientowy
- Posty: 735
- Rejestracja: 24 września 2008, 16:25
- Motocykl: XV 750
- Lokalizacja: Szczecinek
- Wiek: 49
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
świetne
i foty jakieś rzeczywiście przydałyby się
i foty jakieś rzeczywiście przydałyby się
Jak mawiają daltoniści: życie jest jak tęcza - raz czarne, raz białe...
- pisior
- Posty: 5366
- Rejestracja: 21 sierpnia 2009, 12:55
- Motocykl: 535,1100 1500 1255
- Lokalizacja: kostrzyn nad odra
- Wiek: 46
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
no i ja zmeczylem
-
- Posty: 211
- Rejestracja: 14 maja 2009, 23:30
- Motocykl: st1300
- Lokalizacja: Koszalin
- Wiek: 61
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
Zazdraszczam i podziwiam-foty plis.
- Adi
- Posty: 85
- Rejestracja: 22 czerwca 2010, 22:43
- Motocykl: Virago 1100 '93r.
- Lokalizacja: Białystok
- Wiek: 55
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
Ja też jestem pod wrażeniem. To materiał na ciekawą książkę.
My w tym roku tylko do Turcji mamy w planach. Fajnie byłoby poznać więcej szczegółów.
My w tym roku tylko do Turcji mamy w planach. Fajnie byłoby poznać więcej szczegółów.
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
Niesamowite Raz że fajny opis wycieczki i kraju gdzie jeszcze nie zawitała kultura w stylu DysneylandowoMcDonaldowska. Dwa - to że nadzwyczaj oszczędny w słowach kyller tak się rozpisał. Proszę o jakieś fotki
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- kyller
- Posty: 2198
- Rejestracja: 13 marca 2008, 11:05
- Motocykl: pożyczony XV1000
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 55
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
co do fotek to mi powiedzcie na co je wrzucac bo fotosik mnie po prostu wkurza
picassa, imageshack? cos innego sensownego?
picassa, imageshack? cos innego sensownego?
- Paweł Włóczykij
- Posty: 1444
- Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
- Motocykl: nieco ułomny
- Lokalizacja: Józefów
- Wiek: 64
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
kyller, pogromco szos; mistrzu kierownicy, śrubokrętu i ... pióra
Dziękuję za przepiękny opis podróży. Miód!
Co do zdjęć, to mogę polecić picassę - nawet ja dałem radę opanować. Innych wymienionych, co prawda nie próbowałem, ale moim zdaniem picassa jest OK.
Jeszcze raz dzięki!
Dziękuję za przepiękny opis podróży. Miód!
Co do zdjęć, to mogę polecić picassę - nawet ja dałem radę opanować. Innych wymienionych, co prawda nie próbowałem, ale moim zdaniem picassa jest OK.
Jeszcze raz dzięki!
...via ad meta - metam est!
- HaCaT
- Posty: 686
- Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 10:46
- Motocykl: GS, DS, XR, XS itd.
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 41
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
kyller, gratulacje dla plecaczka (w sumie dla ciebie też), ładna historia
- -waldi-
- Posty: 7073
- Rejestracja: 14 kwietnia 2009, 22:29
- Motocykl: XV700N '85/96+ST1100
- Lokalizacja: Oświęcim
- Wiek: 46
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
picassakyller pisze:co do fotek to mi powiedzcie na co je wrzucac bo fotosik mnie po prostu wkurza
picassa, imageshack? cos innego sensownego?
fajna wyprawa, może kiedyś się skuszę
- TuKaN
- Posty: 737
- Rejestracja: 15 września 2009, 17:44
- Motocykl: Honda NT 650V Deauvi
- Lokalizacja: Będziemyśl
- Wiek: 33
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
najdłuższa trasa na virci za 1 strzałem: 1260km
- kyller
- Posty: 2198
- Rejestracja: 13 marca 2008, 11:05
- Motocykl: pożyczony XV1000
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 55
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
jest updejt ze zdjeciami w tekscie
- Antek
- Posty: 1141
- Rejestracja: 27 grudnia 2007, 13:16
- Motocykl: Yamaha XV 1100 Virago '97
- Lokalizacja: Białystok
- Wiek: 38
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
e koledzy nie czytacie uważnie to nie Kyller pisał tylko jego towarzyszka więc to Jej należą się gratulacje i podziękowania za opis, chyba że pisali wspólnie Kyller jak powstawiasz zdjęcia to koniecznie je podpisz żebyśmy wiedzieli co i jak i gdzie
Czy daleko oni....?
- Munary
- Posty: 1989
- Rejestracja: 04 sierpnia 2008, 21:03
- Motocykl: VT1100 Shadow C3aero
- Lokalizacja: Wieliszew/Warszawa
- Wiek: 65
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
Antek nie odbieraj mu wszystkiego to na pewno pisał Darek, w każdym razie tak to wygląda.kyller pisze: Jednak dysponując pewnym doświadczeniem uzbroiłem się w spory zapas cierpliwości i wkroczyłem do budynku. Jako że wjeżdżamy do kraju, w którym islam jest religią to do czynności urzędowych kobieta nie jest specjalnie potrzebna. Wystarczy wziąć jej dokumenty i bez jej obecności załatwić wszystko ...
Gang Dzikich Wieprzy
Lepiej mieć tasiemca, niż żadnego życia wewnętrznego.
Grupa Warszawa
AntiGraf - Zadaszenie Tarasów
Agencja Ubezpieczeniowa - Ergo Hestia, PZU, Gothaer, Allianz
Lepiej mieć tasiemca, niż żadnego życia wewnętrznego.
Grupa Warszawa
AntiGraf - Zadaszenie Tarasów
Agencja Ubezpieczeniowa - Ergo Hestia, PZU, Gothaer, Allianz
- kyller
- Posty: 2198
- Rejestracja: 13 marca 2008, 11:05
- Motocykl: pożyczony XV1000
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 55
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
razem pisalismy
- HaCaT
- Posty: 686
- Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 10:46
- Motocykl: GS, DS, XR, XS itd.
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 41
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
bystrzakAntek pisze:e koledzy nie czytacie uważnie to nie Kyller pisał tylko jego towarzyszka
- Antek
- Posty: 1141
- Rejestracja: 27 grudnia 2007, 13:16
- Motocykl: Yamaha XV 1100 Virago '97
- Lokalizacja: Białystok
- Wiek: 38
- Status: Offline
Re: stare ale jeszcze nie było
ha wiedziałem tak czy siak gratulacje wielkie wyprawy i opisu!kyller pisze:razem pisalismy
Czy daleko oni....?