i jak to było.....
ano jadę sobie dzisiaj i nagle moto mi gaśnie..... normalnie szok
skulałem lalaczkę na chodnik i dumam od czego zacząć....
paliwo jest = sprawdziłem
prąd jest = sprawdziłem
no to se myślę zobaczę, czy zapali.... kurde pali.......
ufff..... ulga......
ale wkładam bieg....i duuupka.... zgasła...
pierwsza myśl.... poszedł przełącznik przy nóżce lub się kabelek przetarł....
no to se myśle najszybciej będzie rozłączyć kabelek od tak zwanego luzu to obędzie się bez brudnej roboty.... siedzienie do góry kabelek zlokalizowałem rozłaczyłem....i pojechałem...
no ale wieczorkiem siedze w garażu i dumam....
- lawo w rękę i sprawdzam przełącznik o nóżki i cholera działa...
- czójka o luzu działa
- przełącznik przy dzwigni sprzęgła działa.....
o co chodzi gdzie tkwi przyczyna?
czy ktoś miał podobne zdarzenie?
spostrzeżenia refleksje.....
jednym słowem heeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeelllllllllllllllllppppppp!!!!!!!!!!!!!!
